Czytając zeznanie Piotra Śmiłowicza, które w istocie (i doniosłości swej) nieco przypomina „Poemat dla dorosłych” Ważyka Adama, i ja również, jako bękart, Wyborczej bastard, który nasiąkał orwellowsą smutą, pragnę coś dodać od siebie. Wszak razem, Panie Piotrze, daliśmy się za nos wodzić, Pan stary chłop, a ja delikatny młodzieniec z lekką pryszczycą na pyszczku. To były te dawne lata, gdy siedząc pod gruszą albo na przerwie w klasie, gdy panny się na W-F przebierały, a ja nie chciałem wychodzić, niby bo jest równouprawnienie, czytywałem, jedną za druga szpaltą czytywałem, na majtochy zerkałem, ale też czytywałem łaknąłem, studiowałem, rozmyślałem i teraz oto mamy to co mamy – blogera, z którego jest podśmiechujka, skreśl „podśmie”, a dostaniesz prawdziwego …
Ale po latach też otrzeźwiałem i teraz znalazłem sposób by jakoś w tej naszej rzeczywistości się znaleźć, jest raczej coś niż nic, a więc to coś czytam, ale z rzadka, bo, o dziennikarze, taka z was, nieco zakłamana gromadka. I choć wciąż „Duży format”, „Sport”, „Program TV” i „Co jest grane” mnie nęci, to z białych stron już tylko Jagielski, Orliński i czasem Sobolewski, bo Mossakowski mi podpał Michaelem Claytonem, a ja tej szmirę długo mu nie zapomnę. Jak żyć, Panie Piotrze, jak żyć – śmiał się Himilsbach, a ja tedy powiadam, że gdy chce coś o Kaczorach czytać to czytam Wyborczaków, bo w Rzepie Kaczor załatwiły robotę, toteż dziennikarzyny w liberii mu chodzą i braciom na rurze tańczą. Ale gdy o Tusku serce me pragnie nowości to w Rzepie się zanurzam, nos zatykam, na kapiące jadem pyski spoglądam i histeryczne noty umysłem chłonę. Bo Tusk jest z towarzystwa, a Wyborcza towarzystwa nie atakuje, chyba, że towarzystwo nie chce dać kupić Polsatu. Wtedy to nawet nagrają i pół roku, śledztwo prowadza, że tak powiem, w rozkroku. Dziennika niestety poza Pilchem nie tykam, Cezary M. i jego post-anty-pre-fundamentalna taktyka, obchodzenia prawicy z prawej, lewą górną stroną postsekularnej stopy z haluksem, zawiła jak dla mnie, ja prosty chłop jestem z mazowieckiego piachu, choć może i Żyd, bo spod Łodzi, a tam Żydów było jak dziś tych Rolexów u nowych Ruskich.
Lecz zanim ten mój rok 56 skończę jedno pytanie nurtuje ma duszę, o jedno się chce zapytać. Skoro się na Michniku ludzie zawiedli, skoro ich oszukał, skoro tak pluralistycznie miał Wyborczą prowadzić, i tak się sprzeniewierzył okrutnie, to znaczy chyba, że tuż przed Okrągłym Stołem, Michnikowi wierzyli. Przecie gdyby nie wierzyli, to by nie było aż takiego zawodu. Przecie jak ludziska zakładali, że oto nasza wspaniała Gazeta Solidarności, to zakładali, że nie prowadzi jej agent, bo jakby agent prowadził to od początku by nie była nasza, tylko ich, tych od Golicyna przepowiedni. Azali to moi drodzy, czyż nie jest tak, że w tamtych latach ciemni jak tabaka w rogu byliście, niezbyt rozsądni, a skoro raz już byliście jak ta mućka głupawi, to czemu mam wam zaufać dziś, a nuż znowu skretynieliście do szczętu? Bo przecież jak głupiec mówi, że nie jest głupi, to głupio gada czy mądrze?
Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email:
gamaj@onet.eu
About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best
His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka