galopujący major galopujący major
142
BLOG

Kazimiero Szczuko, czytajcie rosyjskich słowianofilów

galopujący major galopujący major Polityka Obserwuj notkę 5

 

Po tym jak tad9 ukazał miałkość intelektualną Kazimiery Szczuki, która co prawda napisała ileś tam artykułów, ale za to bije chłopców i nie lubią jej koleżanki (a to chyba ważne) postanowiłem wskazać Pani Kazimierze wybór przydatnych lektur, tematów, zagadnień, by wreszcie, gdy nadejdzie ten długo oczekiwany Uniwersytet Ludowy premiera Kaczyńskiego, w ramach wolności prowadzenia badań naukowych, wiedziała co robić, by dostać pensje i być uznaną bynajmniej nie za oportunistkę. Sięgnąłem tedy do słowianofilów, od których, jak wiadomo, tyko krok do romantyzmu, a jak romantyzm – to wiadomo, że  ta niesamowita Janionszczyzna, a jak Janionszczyzna – to wiadomo też, że kot Marian, mickiewiczowska Grażyna, no i Kazimiera Szczuka. Czyli jesteśmy w domu. Konkretnie sięgnąłem po „Zarys myśli rosyjskiej od oświecenia do renesansu religijnofilozoficznego” Andrzeja Walickiego – dziełko, które wnikliwie studiuje w ramach chełpienia się nad rosyjskim barbarzyństwem, gdzie im do nas, gdzie Rzym, gdzie Krym, a gdzie rdzenny, polski Szczecin. Kim był Walicki, wiemy, a jak nie wiemy, to życzliwi z wikipedii zaraz wygrzebią lecz parafrazując Russella mam dla Państwa kontrowersyjną propozycję: spróbujmy zająć się tym czego naukowcy dokonali, a nie tym co prywatnie robili 50 lat temu. Choć z drugiej strony po tym jak red. Lisicki bronił dziś w „Loży prasowej” Lecha Kaczyńskiego, mówiąc: że aby funkcjonować w oficjalnym obiegu w roku 86 trzeba było pisać coś o ważności stosunków polsko-radzieckich i to jest całkiem normalne, dialektyka w Rzepie wkroczyła na nową orbitę, a prawicowi znawcy literaccy zdaje się, że nie za bardzo będą już mieli o czym pisać. Książek kolaborantów przecie nie czytają, choć krytykują, w końcu IPN tyle kilogramów prawdy wydaje, że się nie da, nie da wszystkiego ogarnąć. Stąd lepsze donosy na Słonimskiego niż sam Słonimski, przynajmniej pisane dobrze nam znanym językiem.  

Ale wróćmy do Walickiego, słowianofilów i Kazi Szczuki, o której tu na blogach publicznie, nawet erotycznie fantazjowano, wszak szacunek do godności obcej kobiety zawsze był wyznacznikiem konserwatyzmu, jak dama ma za długi łańcuch, to pater familias skróci, przecie w chlewiku jeść nie każe, a mógłby. Czemu więc słowianofile i co w tej myśli skrzydlatej takiego jest, że nawet Uniwersytet Ludowy pod orle (kacze?) skrzydła weźmie, wraz z towarzystwem z Lucienia gdzie prezydent się spotyka, i to z  „Alikiem” Smolarem, a dziwią się potem, że Lech taki skołowany i okiem łypie.

Pisze więc Walicki o Kierejewskim, Aksakowie, czy Chomiakowie i to tak, że kieszenie same się chcą napełniać, nie było chyba tak pojemnej filozofii, żeby wszystkie odłamy polskiej prawicy, w całej swej intelektualnej rozciągłości mogły się zmieścić, a i jeszcze by miejsca zostało.

Gdy więc przeciętny prawicowy bloger spotka się z lekturą Dawkinsa, tudzież jego wyznawcami, czule zwanymi dawkinsynami, może z kapelusza wyciągnąć taką o to myśl historyczną:

Cywilizacja rzymska była bowiem cywilizacją racjonalistyczną reprezentującą „triumf gołego, czystego rozumu opierającego się na sobie samym, nie uznającego nic ponad i poza sobą”. Dlatego właśnie Rzymianie wsławili się głównie w dziedzinie prawa, w zgubnym racjonalizowaniu i formalizowaniu żywej więzi społecznej. Jurydyczny racjonalizm państwa rzymskiego spajał społeczeństwo od zewnątrz, ale rozrywał do wewnątrz organiczne więzi międzyludzkie (..) Europa zachodnia odziedziczywszy ów pogański racjonalizm, zmuszona była rozwijać się drogą walki antagonistycznych interesów partykularnych, Rosja natomiast, wolna od tej zgubnej spuścizny, oparła się na zasadach czysto chrześcijańskich, całkowicie harmonizujących z duchem słowiańskiej wspólnoty gminnej.

 

Gdy jednak okaże się, że dawkinsyny nie spłonęły żywym ogniem, ale życie prowadzą szczęśliwe, bez Pana naszego i Syna Jego jedynego, można zarzucić im, iż są lemingami, co dbają jeno o zbytki, ciuszki i niepotrzebne zabawki.  

Cywilizacja racjonalistyczna może się rozwijać łatwiej i szybciej niż chrześcijańska, je rozwój bowiem jest niezależny od wewnętrznego doskonalenia ludzi – dlatego właśnie w dziedzinie materialnej Europa prześcignęła Rosję, zbudowała cywilizację, której osiągnięć pozazdrościł Piotr i jego zwolennicy.      

Chrześcijaństwo rulez – chciałby się rzec, ale czasami chrześcijaństwo jednak bywa nieposłuszne. A konkretnie nieposłuszni są hierarchowie, którzy, tak jak nie chcą słuchać Kazimiery Szczuki w sprawie aborcji, tak nie chcą słuchać brata Tomasza, Pawła, Bronisława w sprawach lustracji, a przecie, może i owszem, krytykować hierarchów nie wolno, ale znajmy proporcje, co nie Kazi smrodzie, wolno Paliwodzie. Czy może raczej wolno Terlibom. Gdy więc się prymas Glemp, za przeproszeniem pulta, może tak mu prawicowo zasunąć” 

Kościół katolicki, który ustanowiwszy absolutną władzę papieża i zmieniwszy więź miłości na więź instytucjonalną stał się rodzajem państwa wspartego na zasadzie hierarchii i autorytetu.

Pulta się jednak nie tylko prymas, ale także i Pan prezydent, którego serce jest po prawej stronie, dlatego chce usztywniać nam kodeks pracy, mówi o solidarności i karmieniu dzieci. Jak napisał mi bowiem bloger rewident, ja, major, powinienem być za karmieniem dzieci jako lewak, a on jest „za” jako świadomy obywatel. Cóż, czerwona farba jest niezmywalna, jak pisał Urban, a Pan prezydent dobrze pamięta, co tam wstawiał do doktoratu i habilitacji. Toteż, że wprost na Marksa się powołać nie można i to nie tylko, że był Żydem, tedy słowianofil jako patron Polski solidarnej jest jak znalazł:  

Jurydyczny racjonalizm starożytnego Rzymu skaził chrześcijaństwo zachodnie, torując drogę społeczeństwu pozbawionemu więzi wewnętrznych opierających się na wyłącznie na kontraktach prawnych między izolowanymi, racjonalnie kalkującymi jednostkami. Tylko kontrakt bowiem łączyć może jednostki izolowane, zazdrośnie strzegące swej autonomiczności – dlatego też „kontrakt społeczny” okazał się „nie wymysłem encyklopedystów, lecz rzeczywistym ideałem, do którego dążyły nieświadomie, a teraz dążą ze świadomością wszystkie społeczeństwa zachodnie”. Miejsce organicznych wspólnot zajęły oparte na wyrachowaniu stowarzyszenia, cała energia ludzka obrócona została na zewnątrz w gorączkową, niespokojną krzątaninę. Pojawiał się bezduszna „logiczno- techniczna” cywilizacja, rządzona mechaniką produkcji przemysłowej.

Polska solidarna przeciwstawiona została, całkiem słusznie Polsce liberalnej i dlatego premier Kaczyński rozdawał, jeździł, karmił, budował …no może, nie budował, ale przecinał, a Michał Karnowski klęczał i to opisywał. A potem po tym jeżdżeniu, przecinaniu trzeba było o tym opowiedzieć, najlepiej w Toruniu, że Polska liberalna nadal kąsa, więc w ramach samoobrony (tym razem bez Leppera) można by stwierdzić iż:

Liberalny program prawnego zagwarantowania wolności jednostki wyrażał bowiem, wedle Kirejewskiego, ducha zewnętrznej formalnej legalności, głęboko sprzecznej z nieformalną, organiczną jednością, płynącą z przekonań moralnych i zinternalizowanej tradycji wspólnoty.             

Bywały czasami momenty gdy Państwo musiało być jednak liberalne, na moment, gdy akurat wyszyły pielęgniarki czy inni związkowcy, wówczas przez ten krótki czas Polska przestawał być solidarna, no chyba że solidarnie się drwiło z protestujących. Podobnie było gdy podatki się obniżało, nagle Państwo stało się Lewiatanem, a nie dobrym solidarnym wujkiem, pod którego obronę uciekał nam mąż i brat jego, też zresztą stanu. Wówczas trzeba by powiedzieć coś zupełnie innego, toteż posuwamy stosowany fragment:

„Wolność staroruska w ideologii słowianofilów nie była wolnością republikańską”. Różnica między nimi występuje szczególnie wyraziście w poglądach historycznych Konstantego Aksakowa. Wolność republikańska to wolność polityczna, zakładająca aktywny udział ludu w sprawach państwowych; wolność staroruska to wolność od polityki, wolność życia w sferze pozapaństwowej, wedle niepisanych prawa i tradycji. (…) Cechą szczególną koncepcji Aksakowa, odróżniającą go od pozostałych słowianofilów, było to, że upatrywał on immanentne zło we wszystkich formach państwowo-prawnych oraz przeciwstawiał im zasadę wspólnoty, ucieleśnionej w rosyjskiej wspólnocie gminnej, opartej (jego zdaniem) wyłącznie na zaufaniu i jednomyślności, bez gwarancji prawnych, bez jakichkolwiek warunków i umów o charakterze racjonalnego kontraktu.

Podatki, podatkami, ale Państwo być musi, prezydent jest propaństowecem aż do bólu, więc morda, za przeproszeniem, w kubeł i prosimy braci Kaczyńskich nie nazywać totalitarystami.

Myśliciel słowianofilski widział w tym dowód, że dawni Rosjanie rozumieli praktyczną potrzebę państwowości, ale jednocześnie traktowali ją jako konieczne zło, które powinno pozostać czymś zewnętrznym wobec ludowej wspólnoty.

Gdy zaś okazało się, że ktoś coś od prezydenta powiedział mądrzejszego, zawsze można spuentować sprawę anegdotką, że Pan prezydent już wszystko wiedział, gdyż

Zgodnie z tą relacją, główną rolę odegrała w tym żona filozofa, osoba głęboko religijna, rozczytując się w pismach Kościoła. Kirejewski czytywał wraz z nią Schelinga i po każdej lekturze dowiadywał się od niej, że ojcowie Kościoła głosili takie same myśli. Zapoznał się więc z pismami i doszedł do wniosku, że żona ma rację.    

Nic więc tylko siadać i pisać, pisać, grzebać, wywlekać, sklejać, tłumaczyć, objaśniać, usprawiedliwiać. Słowem, wszystko byle nie gender, gender bowiem, nawet jak się na jego temat  napisze ileś artykułów,  prawicy nie interesuje. A skoro prawicy nie interesuje, to na Boga, na cóż się nim zajmować.                

        Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email: gamaj@onet.eu About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka