galopujący major galopujący major
108
BLOG

Miasto ślepców

galopujący major galopujący major Kultura Obserwuj notkę 6

W Hong Kongu gości hotelu poddano przymusowej kwarantannie z powodu świńskiej grypy. Władze zapewniają, że sytuacja jest pod kontrolą i nawołują do spokoju – tak brzmiały oficjalne komunikaty w mediach. Bo tak się dziś informuje o dramatach, tak się dziś zapobiega panice i tak się nadaje stempel: news doręczono do adresata. Ale paniki i tak się nie należało spodziewać. W końcu ile razy już słyszeliśmy

- 10 w Rio, dżuma w Santa Fe.

Gdy myślę o kwarantannie, myślę o „Dżumie” Camusa i o szaleńczej odwadze, by pisać o sprawach, o których, zdaje się, że napisano już wszystko. I nie znaleziono konsensu. Teraz, gdy pomyślę o kwarantannie, wspomnę też „Miasto ślepców” – i to nie tylko przez wizje upodlenia. Wizje, która na lata zostawi ślad, jak zostawił Pulp Fiction.

Miasto Ślepców to adaptacja powieści Saramago. Jest jakiś pęd w ostatnimi czasy na filmowanie literatury: Tatarak, Kobieta w Berlinie, Opowieści Galicyjskie, Hańba i Wojna polsko ruska. Do tego filmy wojenne - jakby zgrabne przerzucanie banalnych motywów filmowych, na moment straciło swój impet, i zaczęto szukać gdzieś indziej, głębiej, podskórnie, w miejscach gdzie doszukasz się czegoś ważnego, w literaturze. W końcu ile razy można opowiadać te same historie. Cieszmy się tą chwilą, bo przecież wiemy, że te historie naprawdę opowiadać można bez końca.

Miasto ślepców zaczyna się banalnie, jak każdy film o epidemii, apokalipsie, jak każdy upadek Ikara. Ktoś, gdzieś w tłumie niepostrzeżenie doświadcza katastrofy… Oto więc ktoś traci wzrok, oto obojętność, oto małżeństwo, oto zaraza, oto niewiadoma i oto kwarantanna. Zupełnie jak w wierszu Miłobędzkiej. Ludzie ślepną, a że jest to zaraźliwe niczym grypa, to umieszczają ich w zamkniętym pomieszczeniu. Zrzucają jedzenie, nie ingerując w problemy wewnętrzne. Racjonalizacja żywności to Wasza działka – strażnicy krzyczą przez megafony do ludzi pozostawionych samym sobie. Bez opieki, bez władzy, bez państwa. I ludzie ci, od pierwszego dnia zaczynają to państwo sobie budować. A więc ustalają zasady, podział władzy, wybierają przedstawicieli i rozwiązują konflikty. Bo państwo to właśnie nic innego jak zorganizowana społeczność na danym terenie. Ślepcy muszą współpracować – bo inaczej umrą z głodu. Ale ateńska demokracja szybko się kończy, władzę przejmuje lumpenproletariat w postaci młokosa (świetny Gael Garcia Bernal), który strzela na oślep i obwołuje się królem. Zaczyna się okres monarchii, a właściwie despotyzmu. Cóż, epidemia była bardzo egalitarna. W równym stopniu dotykała złodziei, co lekarzy i naukowców. Co się dzieje potem, pokazał już Golding we "Władcy much", ale w "Mieście"  dodał coś jeszcze. Bo polityka zawsze się sprowadza do indywidulanych dramatów, a skala makro wznosi się na skali mikro. 

Pośród ślepców znajduje się jedna widząca kobieta (Julianne Moore) – wie o tym tylko jej maż i nikt więcej. Wszak pośród ślepców, ślepą udawać nie trudno. Film z politycznej przypowieści społecznej, staje się filmem o odwadze, honorze i o tchórzostwie. Przede wszystkim chyba o tchórzostwie. O paraliżującym strachu, próbach jego przezwyciężenia, i o dojściu na samo dno. Dno, z którego spaść już niżej nie można. Jak ta córka polskiego oficera w „Innym świecie” Herlinga Grudzińskiego. Wydaje się, że kobieta może przecież w każdej chwili zamordować swoich oprawców, niewidomi są przecież jak dzieci. Ale ona sprzeciwiać się nie chce. Czy ma w sobie więcej człowieczeństwa, niż widz w fotelu, który pewnie zaklina: no rusz się wreszcie i poderżnij mu gardło? Czy powinna się bronić, czy spoczywa na niej obowiązek obrony pozostałych, czy może skoro inni się boją, to ona też ma prawo się bać, ma prawo się nie wychylać, zadbać o sumienie, w końcu ma męża. Jest tam tylu mężczyzn i żaden nie chce się bronić, żaden nie chce iść po jedzenie. A przecież zarzekamy się, że w godzinie próby, na pewno, na 100% wszyscy będziemy odważni i się nie damy…

Wstrząsający film. Mimo paru nielogiczności, przewidywalności zakończenia, film po prostu wstrząsający. Gorąco polecam.

 

 

        Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email: gamaj@onet.eu About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Kultura