Co bardziej narwani MAGA (w tym syn Trumpa) umieścili po zamachu w mediach społecznościowych triumfalne komentarze w rodzaju „teraz nikt już nie ma prawa mówić o ataku na Kapitol 6 stycznia”, „idziemy po was, demokratyczne demony”, „Trumpa ocalił sam najwyższy” i tym podobne. I szybko zaczęli je panicznie usuwać, bo odpowiedź jaką dostali od internautów mocno ich zaskoczyła.
Dominują przede wszystkim teorie spiskowe. I to o dziwo wcale nie wycelowane w Bidena. Są bardziej w stylu: „Ta kula nie miała prawa trafić w ucho pod tym kątem”, „Gdzie są ubytki w uchu po trafieniu kulą?”, „Prawdziwa krew tak nie wygląda, to filmowa farba”, „To zdjęcie z flagą jest zbyt ładne, musiało wcześniej być ustawiane”.
Najzabawniejsza chyba była teza, że żaden ludzki snajper by nie zaryzykował ustawianego strzału w ucho, ale dla karabinu sterowanego AI dostarczonego przez Muska to pestka, a zachowanie Trumpa potwierdza, że wiedział o zamachu. Niezły odlot, ale po tych wszystkich tekstach o potędze sztucznej inteligencji sporo ludzi może uwierzyć.
Co gorsza dla GOP, te teorie często płyną od republikańskiej części internetu. Co się dziwić, Trump sam karmił ich tego typu treściami, więc teraz zbiera co zasiał.
Pojawiły się też liczne komentarze - „nie będziecie nam dyktować o czym mamy mówić”, „przeszkadzanie przez Trumpa pracy Secret Service żeby wypaść dobrze przed kamerą było skrajnie nieodpowiedzialne”, „wykrzykiwanie: Fight, fight fight raczej nie pomoże w uspokojeniu i zjednoczeniu społeczeństwa USA” czy „właściwie dlaczego mamy popierać kandydata tylko dlatego, że do niego strzelano”. Tu oczywiście dominują internauci, których roboczo nazywam nie-republikanie (bo nie tylko z partii Demokratów ale i nie związani z żadną partią).
Działacze Republikanów w tej sytuacji musieli okazać jedność i, często przez zaciśnięte zęby (jak Nikki Haley) wyrazili publiczne poparcie dla człowieka, którego wcześniej często określali(zasłużenie) ciężkimi epitetami. Tylko współczuć, bo wszelkie próby przywrócenia GOP jakiejś powagi czy wiarygodności są obecnie skazane na niepowodzenie, nawet wymownie milczeć nie można, o jakiejś krytyce czy zdaniu odrębnym nie wspominając.
Co gorsza dla tych nieszczęsnych ludzi wstępne sondaże wskazują, że poparcie dla Trumpa po zamachu wzrosło w zakresie błędu statystycznego, więc pogrążają się po nic. Jest oczywiście za wcześnie, żeby wyrokować, zresztą przykład Francji pokazuje, co są obecnie są warte badania opinii publicznej. Sam Trump zresztą zapewne osłabił efekt oznajmiając, że nie zmienia planów po ataku i pokazując się z estetycznym plasterkiem na uchu – znaczy się zamach nie ma nawet dla niego znaczenia. I słusznie, terroryści nie powinni ustawiać wyborów.
Ciekawe, czy Trump będzie pierwszym kandydatem w historii USA, któremu zamach nie pomoże, a wręcz przeszkodzi w wyborach. Wiele na to wskazuje...
Inne tematy w dziale Polityka