Z całego świata dochodzą informacje o zwiększonych areałach zasiewów. Rolnicy w tak odległych od siebie krajach jak Brazylia, Nowa Zelandia, RPA, Pakistan czy Meksyk podjęli zgodną decyzję o rozszerzeniu swojej bazy produkcyjnej. Wykorzystują do tego nawet ziemie uznawane dotychczas za nieużytki.
Nie powinno to dziwić w kontekście powtarzanych w mediach informacjach o nadchodzącym w tym roku problemach z dostawą produktów rolnych na całym świecie w wyniku rosyjskiej agresji na Ukrainę. Obecny i spodziewany wzrost cen zbóż na rynkach światowych jest silnym bodźcem dla producentów liczących na spore zyski do wykorzystywania każdego dostępnego skrawka ziemi bez liczenia się z kosztami inwestycyjnymi.
Coraz więcej analiz wskazuje, że tegoroczna produkcja rolna będzie większa niż w zeszłym roku mimo utraty dostaw z Rosji i Ukrainy. Problem jednak znowu okazuje się logistyka – tak gwałtowne zwiększenie podaży zboża w wielu krajach może przekroczyć ich zdolności do jego przechowywania i transportu. Połączone z polityką ograniczania eksportu wprowadzaną w kolejnych państwach może spowodować „klęskę urodzaju” na lokalnych rynkach i w konsekwencji spadki cen poniżej kosztów inwestycji poniesionych przez rolników w nowe obszary zasiewów.
Istnieje spore ryzyko, że świat na fali paniki zostanie zalany żywnością, której nie będzie w stanie wykorzystać. Dobrą informacją jest to, że chleb nasz powszedni na jesieni powinien być najtańszy w XXI wieku. Złą jest powstanie chyba pierwszej w historii „bańki zbożowej” i turbulencji na rynku producentów rolnych porównywalnych z zawirowaniami sektora bankowego roku 2008.
Inne tematy w dziale Gospodarka