Pięć minut po pojawieniu się na granicy wojsk NATO liczba incydentów spadnie. Dlaczego więc rząd odmawia pomocy, którą oferują zarówno agendy UE jak i NATO. I dlaczego nie wolno tam wchodzić dziennikarzom? W końcu nawet w najbardziej krwawych konfliktach są relacje z linii frontu. Podpisuje się klauzulę, że jakby co to na własną prośbę dziennikarz szedł w strefę niebezpieczną i po sprawie.
Raczej nie wchodzi tu w grę bezpieczeństwo wywiadowcze – to są tylko incydenty graniczne. I opinia publiczna powinna być informowana o tym co się dzieje. Tak się robi w demokratycznym kraju – wieszanie wszędzie tabliczek z napisem „Zakaz fotografowania” to raczej domena innych ustrojów.
Rząd powinien posłuchać opozycji w tej sprawie, tak samo jak powinien jej był posłuchać w sprawie stóp procentowych czy Turowa. Jeśli sytuacja jest naprawdę krytyczna, to tu nie ma co zgrywać chojraków i grać bezpieczeństwem Polaków. Pojawienie się na granicy wojsk NATO będzie wyraźnym sygnałem agresorów.
Chyba, że chodzi tylko o efekt propagandowy i monopol na informację z sytuacji na granicy przez rząd PiS. Ale w tym przypadku to już się kompletnie PiS pogrąży.
Tak, że wznieście się panowie Kaczyński i Morawiecki ponad własne nosy i posłuchajcie raz mądrej rady. NATO jest między innymi do tego powołane – trzeba pomoc wezwać jak najszybciej.
Inne tematy w dziale Polityka