Śmiech mnie ogarnia jak widzę te komentarze o tym, jaka to wspaniała wielka i potrzebna inwestycja. Pomijając samą jej wielkość – bo ma ten przekop znaczenie co najwyżej powiatowe, i jest w zakresie rozmiaru inwestycji na poziomie mniej więcej budowy kolei podmiejskiej – to budowanie na jej podstawie narracji o „wybijaniu się na niepodległość” jest poniżaniem znaczenia Polski w świecie – w czym zresztą PiS-owscy się lubują w swojej pedagogice wstydu.
Tak, tak drodzy koledzy z mojej partii-matki PiS. Jesteśmy jedynymi na polskiej scenie politycznej ludźmi stawiającymi siebie i swoich wyborców w pozycji murzynów w Europie. Kiedy inni Polacy stawiają gazoporty, budują autostrady, zdobywają światowe rynki, wy wmawiacie sobie i swoim wyborcom, że się nie da, bo polują na nas wraże siły, a i społeczeństwo mamy jakieś nie teges. I, że szczytem naszych marzeń ma być opóźniony, z dwukrotnie przekroczonym budżetem i nieskalkulowany ekonomicznie przekop – bo, że będzie przynosił straty, to jest raczej pewne, kalkulacje zostały wykonane dla rządu PiS i jednoznacznie potwierdzają kalkulacje za rządów PO, kiedy rozważano tą inwestycję.
Ale kto by się przejmował paroma setkami milionów złotych z kieszeni podatników:)
Czegóż zresztą się spodziewać po ludziach, którzy nawet nie potrafią zorganizować stulecia odzyskania niepodległości czy Bitwy Warszawskiej. Nazywanie PiS patriotami to naprawdę obelga dla Polski.
A wracając do tematu notki. Elbląg jest całkiem nieźle skomunikowany z Morzem Bałtyckim, o czym miałem okazję się osobiście przekonać tego zimnego lata. Naszło nas bowiem pouprawiać trochę żeglugi przybrzeżnej. Niestety pogoda łaskawa nie była, zimne szkwały i niezbyt wysokie, ale jednak wredne fale, które tłukły nami niemiłosiernie sprawiły, że postanowiliśmy schronić się na wodach środlądzia. Padł więc pomysł zainspirowany medialnie – płyniemy do Elbląga!
Skręciwszy więc szybko w stronę ujścia królowej polskich rzek, szybko znaleźliśmy się przy śluzie Gdańska Głowa a potem wpłynęliśmy na drogę wodną Gdańsk-Elbląg. Szkarpawa może za szeroka nie jest, ale dość, żeby bez problemu mijać się nawet ze sporymi barkami towarowymi wiozącymi kontenery morskie, więc podróż upływała dość przyjemnie, bez konieczności ciągłego napięcia uwagi, by się z kimś nie zderzyć. Po zejściu z otwartego morza wiatr, chociaż wciąż zimny, stał się znośny nawet dla naszych żon i kochanek, więc na pokładzie pojawiło się i dobre jedzenie i wino (oczywiście wachta sterowa nie pije ;).
W miłej atmosferze dość szybko przeszliśmy te paręnaście mil na silniku i zaparkowaliśmy na marinie jachtklubu. Słońce było jeszcze wysoko, nie liczyłem dokładnie czasu przejścia z Zatoki do Elbląga, ale nie mogło to być długo więc poszliśmy zwiedzać miasto. Starówka bardzo przyjemna, urokliwością dorównująca Gdańskiej. Port „morski” prezentuje się dość nieźle, choć jest niewielki i raczej bez szans na rozwój, bo dookoła zabytki nie do wyburzenia.
Jakby ktoś chciał zasmakować takich podróży, a żeglować nie umie, to regularnie z Elbląga do Gdańska pływa dość spory wycieczkowiec. Cena nie powala z nóg, ale rodzina musi się liczyć z wydatkiem około 500 PLN.
Refleksje z tej wycieczki zawarłem na początku notki, więc teraz to tylko podsumowanie – przekop Mierzei to jest tylko droga inwestycja propagandowa, bez uzasadnienia ekonomicznego i z dużą szkodą dla przyrody.
Pamiętajcie drogie dzieci z Kancelarii Premiera – sensowne inwestycje buduje się tam, gdzie istnieje potrzeba, a nie na zasadzie „a jezioro damy tutaj”:). No cóż, przynajmniej może będzie jakąś przestrogą dla przyszłych pokoleń wyborców, żeby nigdy więcej nie głosować na takie partie jak PiS.
Inne tematy w dziale Gospodarka