Krąg moich rosyjskich znajomych rozdziera przepaść. Nie jest nowa, ale oświetlona ostatnimi zdarzeniami ukazała nową głębię.
Stronnicy polityki prezydenta Putina uważają opozycjonistów za piątą kolumnę (czy nawet piątą nano-kolumnę, jak mówi się dla umniejszenia liczby przeciwników Kremla), opozycjoniści zaś pewni są, że ci, którzy Putina popierają, czynią to – jeśli rzecz tyczy elit - dla korzyści i z tchórzostwa, a jeśli mowa o szerokich masach - z głupoty.
Wyłączywszy, niedostępną dla mnie, grupę ludzi istotnie dobrze poinformowanych, czyli tych, którzy biorą udział w podejmowaniu decyzji na Kremlu, podział ten przebiega po linii wręcz groteskowej. Otóż, moi, skonfliktowani znajomi, dzielą się na diwe grupy:
1. tych, którzy czerpią wiedzę o świecie z telewizji, zmonopolizowanej przez proputinowską propagandę
(takich ludzi znam mało, ale znam);
2. tych, którzy o biegu zdarzeń dowiadują się z serwisów internetowych.
Ograniczenia, dławienie wolnego internetu, niewiele zmieniają, póki ostał się w sieci choć jeden bastion niezależnej myśli, radio Echo Moskwy, a specjalnie jego serwis internetowy. Ilość wolnych mediów nie ma znaczenia, bo przecież czytelnicy lenta.ru i zablokowanych blogów, tym częściej będą nadstawiać ucha na Echo Moskwy, im silniej w innych miejscach śruba będzie przykręcana. Co więcej, Echo Moskwy nie jest wcale opozycyjne wobec Kremla, lecz jedynie pluralistyczne. Udziela anteny i miejsca w serwisie gościom z szerokiego spektrum politycznych orientacji, również tym proklemlowskim. Tym więcej jeszcze utrudnia pracę putinowskim propagandystom, że poprzez pluralizm i brak opozycyjnej zajadłości ukazuje wyraźniej miałkość i małość oficjalnych tub reżimu.
Tak więc znam prostych Rosjan, którzy wiedzę o świecie czerpią z telewizji i odczuwają teraz przypływ uczuć patriotycznych i imperialnych, ale przede wszystkim znam Rosjan, którzy na świat spoglądają przez wizjer Echa Moskwy i pogrążają się w żalu i wstydzie za to, co ma miejsce. Jedni o drugich wypowiadają się nader krytycznie.
Moi znajomi spod znaku Echa Moskwy to wielkomiejska inteligencja, przekonana, że troszczy się o interesy ludu, który sam – wpatrzony w telewizor, zapity, biedny i wystraszony, nie potrafi nie tylko upomnieć się o swoje, ale nawet istotnie nie wie, o co winien się upominać.
I tu dzwonek alarmowy! Identycznie bowiem o narodzie rosyjskim myślą elity władzy.
Opozycjonistów i władzę cechuje ten sam prometeizm. Wiedzą lepiej; naród jest postsowiecki, ogłupiony kulturą masową, rozpity, gnuśny, nieruchawy. “My wam urządzimy Rosję na jaką zasługujecie; my was nauczymy, pokażemy, damy, zdecydujemy. Słuchajcie nas!”.
Na pozór, podobnie jest w każdym państwie i w każdym ustroju, ponieważ wszędzie społeczeństwo składa się z jednostek mniej i bardziej świadomych, mniej i bardziej zaangażowanych politycznie. O unikalności Rosji decyduje jednak skala. Przepaść pomiędzy tymi, którzy dzierżą (bądź chcą dzierżyć) rząd dusz, a tymi duszami, podobna jest do przepaści finansowej pomiędzy rosyjskim oligarchą a pijaczkiem z upadłego kołchozu.
Tragiczne jest to, że te obie Rosje – inteligencko-internetowa i ludowo-telewizyjna patrzą na siebie ze strachem i pogardą.
Mieszkając w Rosji obserwowałem autentyczne, kosztowne i – jak myślę – szczere starania zarówno Putina, jak i Miedwiediewa, mające na celu modernizację Rosji. Miliardy rubli wydawane były na kulturę, na programy socjalne i na wskrzeszanie świadomości etnicznej małych narodów. Podobne starania podejmuje - lub choćby zapowiada - opozycja. Rozbijają się one o wielką nieufność, której główną przyczyną jest świadomość, że wszystkie te wysiłki narodnikow(czy to kremlowskich czy antykremlowskich) za fundament mają to pierwotne, protekcjonalne, przekonanie, że rosyjski naród to tępe bydło, które my, inteligenci,oświecimy. Może i ktoś by się dał oświecić, ale nie dlatego, że - w oczach domorosłego prometeusza - jest tępym bydłem.
Jeśli kto z Państwa pamięta polskie wsie popegeerowskie z lat 90., niech sobie przedstawi, że – wyłączywszy wąską elitę - cała Rosja jest właśnie taką wsią, z podobnie marnymi możliwościami dotarcia do świadomości ludzi. Bodaj święty tylko może zachować głęboki humanizm, obcując z takim ludzkim kontyngentem dzień w dzień.
* * *
Słuchając dzisiaj Donalda Tuska, zachęcającego do życzliwości wobec zwykłych Rosjan –raz jeszcze uświadomiłem sobie, jak silny jest w Polsce mit o dwóch Rosjach: tej kulturalnej, życzliwej światu, Rosji Gogola, Dostojewskiego i Sołżenicyna (btw – polakożerców, jak się patrzy), serdecznej, gościnnej - i drugiej Rosji, tej złej, symbolizowanej przez Katarzynę II, Stalina i Putina.
Mili Państwo! Nie ma takich dwóch Rosji. Ci, którzy zasiądą na Kremlu zawsze będą na swój naród, a w konsekwencji - na resztę świataspoglądać z zaprawioną pogardą wyższością, ponieważ ta perspektywa wyklucza podmiotowy stosunek do drugiego człowieka.
Myślicie, że Putin jest psychopatą? A gdzież tam! Nie musi być. Jest po prostu najczystszej wody ucieleśnieniem rosyjskiego ducha. Jest takim, jakim się stanie choćby najwrażliwszy i najlepszy człowiek, w chwili gdy obejmie stery tego nieszczęsnego kraju (vide: Astolphe de Custine oczarowany subtelnością Mikołaja I, ukazujący zarazem bezduszność i okrucieństwo jego panowania). Posadźcie na Kremlu wykształconą Niemkę spod Szczecina, posadźcie studenta seminarium duchownego, posadźcie erudytę - Mikołaja – genius loci, czy też może anty-łaska stanu, zrobi zeń to, co zawsze: groźnego dla reszty świata tyrana własnego ludu.
Są więc dwie Rosje, ale linia podziału przebiega gdzie indziej. Dwie Rosje pogardzające sobą, obie trwające w wielowiekowym klinczu. A światu się od nich obu krwawo i boleśnie obrywa.
* * *
Literatura bez Dostojewskiego jest zbędna. Nie ma miejsca, które budzi we mnie wieksze uczucie wzniosłości niż tajga. Porusza mnie heroizm Rosjan, którzy wychodzą na antywojenne demonstracje, ryzykując więzienie, złamanie kariery, pobicie. Są piękni i dzielni. Pozostają jednak częścią tej piekielnej machiny, mającej ludzi za groźną siłę przyrody, z którą należy walczyć. I w tym zakresie nie podzielam ich zdania.
Modlę się za Rosję. I za świat, który miał pecha, że zdarzyła mu się Rosja.
P.S. Chciałem w tym wpisie podzielić się refleksjami wokół tylko jednego aspektu zdarzeń. Oczywiście obserwacje na temat relacji pomiędzy rosyjską inteligencją a ludem nie wyczerpują tematu przyczyn obecnej, bardzo dramatycznej, sytuacji międzynarodowej.
Inne tematy w dziale Polityka