Żebym ja to dobrze zrozumiał. Aktywistki z FEMEN protestują przeciwko seksualnemu uprzedmiotowieniu kobiet, tak? I robią po pokazując cycki, tak?
Czym tak naprawdę jest ten FEMEN? Od 2008 roku cieszą nasze oczy ulicznymi happeningami. Trudno jednak mówić tu o prawdziwym feminizmie. Dziewczyny podobno protestują przeciwko seksturystyce i prostytucji. I po to się rozbierają? Jak dla mnie kilkanaście zgrabnych dziewczyn brykających po kijowskiej starówce bez ubrania raczej zachęca do wspomnianej formy turystyki, niż do niej zniechęca. Przecież podaż na wymienione usługi zapewniają ukraińskie kobiety, czy zatem nie wobec nich powinny być skierowane protesty?
FEMEN robi zawrotną karierę nie tylko na Ukrainie, ale praktycznie w całej Europie. Ma swoje biura w Polsce, Francji, Portugalii, Hiszpanii, Rosji i w kilku innych krajach. Działa na zasadzie firmy. Wykazuje koszty i płaci swoim aktywistkom. Według ukraińskiej dziennikarki, która dla reportażu przeniknęła w szeregi organizacji, średnia pensja aktywistki wynosi tysiąc euro miesięcznie. Koszt utrzymania biura w Kijowie – 2500 euro. Warto zatem zadać sobie pytanie: kto i po co za to płaci?
Mówi się, że Anna Hucoł – założycielka ruchu, coraz częściej przebąkuje o tym, że chce wprowadzić ruch do parlamentu. W kontekście sponsorów FEMEN wymienia się takie osoby, jakbyły właściciel media holdingu KP Media Amerykanin Jed Sunden, niemiecki milioner Helmut Geier oraz businesswoman z Niemiec Beate Schober. Czy zatem nie mamy doczynienia z sytuacją, gdy gołe piersi stanowią niejako lokomotywę wyborczą przed kolejnymi wyborami? Czy pewne prywatne systemy finansowe nie usiłują wejść do ukraińskiej polityki, by przygotować sobie grunt pod wielkie, przynoszące w niedalekiej przyszłości ogromne zyski inwestycje?
Bo jeśli tak, to – świadomie, lub nie – działaczki z FEMEN parają się tym, przeciwko czemu protestują – prostytucją o politycznej podszewce. Pokazują nagie ciała za tysiąc euro miesięcznie, podczas gdy średnie zarobki na Ukrainie to sto euro. I robią to nie dla idei, ale dla cudzych, partykularnych korzyści.
No jasne. Dziesięć ładnych kobiet, które z lubością pokażą piersi każdemu, kto zechce. To musi przyciągać uwagę. Można więc przyjąć, że Hucoł wymyśliła wspaniały sposób na biznes. Bezustanna bytność w europejskich mediach, ciągła uwaga społeczeństwa i mała doza krytyki. No bo w końcu kto by chciał, żeby półnagie nimfy zniknęły z przestrzeni publicznej? Chyba tylko prawdziwe feministki. Takie, które rozumieją co robią, przeciwko czemu protestują i jakie należy po temu podejmować środki.
Twitter.com/gghhost
Inne tematy w dziale Polityka