W ostatnich miesiącach Episkopat zwrócił uwagę na nasilającą się modę na egzorcyzmy. Przez długie lata wzrastająca świadomość w tym zakresie wśród katolików uważana była za zjawisko pozytywne, liczba egzorcystów szybko wzrastała z kilku na początku lat dziewięćdziesiątych, do kilkuset obecnie. Jednocześnie lawinowo rośną statystyki zgłoszeń osób podejrzanych o zniewolenie, co skutkuje także znaczną "wykrywalnością" przypadków opętania. Zjawiskiem codziennym stały się Msze o uwolnienie od złego ducha, liczne konferencje poświęcone zagrożeniom duchowym, publiczne ostrzeżenia przed satanistycznymi symbolami... Egzorcyści to niejako gwardia wśród kapłanów. Muszą odznaczać się nieskazitelną opinią, charyzmą, głęboką mądrością, czystością wiary i sporym doświadczeniem. Coraz lepszy marketing sprawia, że ich ręce nie mogą narzekać na brak pracy.
O ile jednak dostrzeganie zagrożeń duchowych i świadome korzystanie z kultury niechybnie pozostaje cnotą, to paranoja, jaka rodzi się z nieostrożnego i niemądrego sposobu podchodzenia do zjawiska, stanowi zagrożenie duchowe samo w sobie, a co więcej - nosi znamiona grzechu. Dostrzegli to biskupi, którzy powoli zaczynają zmieniać retorykę, delikatnie ostrzegając przed nadużywaniem usług egzorcystów i zbytnim strachem przed symbolami.
Bo i dziwny to strach, niegodny chrześcijanina. Świat pozostaje Darem Boga dla ludzi, a suymbole w nim występujące najpierw zawsze należały do Pana. Wiele symboli przejętych obecnie przez bezbożników nosiło dawniej piętno głębokiej wiary chrześcijańskiej.
Dostrzeganie wszędzie zła i złej woli stanowi grzech z paru istotnych przyczyn.
Po pierwsze, neguje działanie Opatrzności. Wróble nie sieją ani nie żną, a jednak Bóg troszczy się o nie. O ile zatem bardziej troszczy się o to, by Jego wyznawcy nie wpadli w niewolę.
Po drugie, neguje fakt, iż przez złączenie z Chrystusem otrzymaliśmy Wolność Dzieci Bożych. Jeśli trwamy z Chrystusem, pozostajemy wolni i nic zewnętrznego nie może nas zniewolić.
Po trzecie, zakłada, iż można zgrzeszyć bez wiedzy o grzechu. Grzechem miałoby być noszenie amuletu z symbolem pogańskim. Jeśli nie wiem, że jest to symbol pogański, to moje sumienie nie protestuje, więc zgodnie z teologią moralną nie grzeszę. Nie ma we mnie aktu woli, który stanowiłby bunt wobec Woli Bożej.
Po czwarte, wtrąca w przesadny lęk. Chrześcijanin to człowiek mężny i ufny, przywdział zbroję Nadziei i dzierży kord Słowa Bożego, stawia czoła złu raczej niż przed nim ucieka, przemienia ciemność w światło. Nie zamyka się w twierdzy, lecz wychodzi na Areopag, by głosić Słowo.
Po piąte, przypisuje diabłu przesadną moc negowania Łaski i Sakramentów.
Po szóste, nadaje diabelską moc rzeczom dobrym lub neutralnym, przyczynia się do wiary w magię, która stanowi wypaczenie rozumienia symboli. Można zadać pytanie, na ile symbole posiadają moc sprawczą. Na pewno stanowią przekaz, ale czy podmiotowość? Czy wypisanie jakiegoś symbolu stanowi automatycznie przywołanie rzeczywistości, jaką ów symbol desygnuje? Czy jeśli suma jakiegoś szeregu wynosi 666, to rozważanie takiego szeregu oddaje mnie diabłu? Może w takim razie cała matematyka jest dziełem szatana, skoro na każdym kroku przez przypadek można się natknąć na przestrzeń izomorficzną z piekłem?
Po siódme, naraża Wspólnotę na śmieszność. Rozpatrzmy newage.pingwin.waw.pl/dokumenty/ks.dr.Sawa-Zagrozenia.pdf . Nie można odmawiać wartości słowom księdza Sawy, niemniej należy je rozumieć w odpowiednim sensie. W wielu poruszonych przezeń kwestiach można mówić o przesadzie, a w kilku zwyczajnie się myli, poddając się fałszywym informacjom o pewnych symbolach, dziełach sztuki, terapiach.
Opowiem teraz historię kilku symboli i praktyk tak bardzo demonizowanych przez ks. Sawę.
Pentagram. Znak w dzisiejszych czasach kojarzony jednoznacznie z satanizmem, szatanem, czarną magią. Ale nie zawsze tak było, pierwotnie inaczej interpretowano tę figurę, a i wcześni chrześcijanie mieli swoje wyjaśnienie. Zwróćmy uwagę, że znak ów składa się ze zwielokrotnionego złotego podziału. Od razu widać, że oparty jest na symbolice liczby pięć, oznaczjącej wesele, ślub (2+3; mężczyzna+kobieta), pięciu gości zapraszano na wesele (Mt 25,1-13). Nadanie Prawa na górze Synaj (zaślubiny Boga z Narodem Wybranym) zostało poprzedzone pięcioma poleceniami Boga (Wj 19,3-25). W pięciozgłoskowym Psalmie 19 psalmista raduje się z Prawa. Jezus przychodzi na wesele w Kanie z pięcioma uczniami, czym przekazuje, że On Sam jest prawdziwym Oblubieńcem. Ponadto w zwyczajach weselnych ważną rolę odgrywają rośliny, których kwiaty składają się z pięciu elementów - róża, latorośl winna, pigwa, jabłko. Radość, śmiech, niwelują smutek, ciemność. Od czasów najdawniejszych pentagram uważano za znak ujarzmiający złe potęgi. Nakreślenie tego znaku pozbawiało opieczętowaną rzecz swojej sprawczej mocy. Pitagorejczycy zamieszczali ów symbol na początku każdego listu jako swój znak rozpoznawczy i jako pozdrowienie, utożsamiając go ze słowem "zdrowie". Pentagram stanowił dla nich synonimszczęścia, radości i dobrego samopoczucia. Ale nie tylko pitagorejczykom pentagram desygnował zdrowie. Liczne świadectwa archeologiczne i źródła pisane potwierdzają rozpowszechnienie takiego rozumienia omawianego symbolu w basenie Morza Śródziemnego. Pentagram bywa symbolem człowieka: głowa i cztery kończyny, pięć zmysłów. W armiach bizantyjskich, w erze chrześcijańskiej, żołnierze pierwszej linii, najważniejsi, nosili tabliczki z pentalfą w trzech kolorach: zielonym i jasnoniebieskim z purpurowym brzegiem. Wreszcie dawni chrześcijanie uważali pentagram za symbol Chrystusa, Jego Pięciu Ran, z których wypływa Zbawienie. Dopiero w XIX wieku były ksiądz Eliphas Leviuznał pentagram za znak szatana, co przejął potem rodzący się ruch satanistyczny. Na fladze Maroka występuje pentagram. Znaleź go można na fasadzie niektórych kościołów. Fakt, że obecnie pentagram stanowi symbol szatana, niemniej nie chodzi tu o moc sprawczą tego symbolu, a o swego rodzaju deklarację ze strony używającego go człowieka. Pentagram nie zniewala sam z siebie - zniewala, jeśli używając go świadomie odnosimy się do szatana. Wypisujemy wówczas jego imię we współczesnym języku, tak jak gdy piszemy słowo "szatan". Symbole to litery, słowa.
Imiona bóstw. Wcześni chrześcijanie i Ojcowie Kościoła bardzo chętnie korzystali z mitologii greckiej, nieraz wręcz nadając Chrystusowi imiona bóstw pogańskich. Piękny jest zaadaptowany przez chrześcijaństwo mit o Amorze i Psyche, jako o Bożej Miłości poszukującej grzesznej duszy. Warto dodać, że C.S. Lewis również odwołuje się do tego mitu w swej powieści "Dopóki mamy twarze". Przeżywające ostatnio swój renesans wśród franciszkanów zawołanie "Jesous Christos Nika!" starożytni chrześcijanie przejęli praktycznie rzecz biorąc z wyścigów rydwanów mających związek z kultem Heliosa. Prawdziwy Orfeusz, zstępujący do Hadesu i wyprowadzający duszę z grzechu to Chrystus. W sztuce starochrześcijańskiej bóstwa antyczne występują powszechnie jako symbole Prawdziwego Boga. Stanowiły figury przy nauczaniu pogan. Młody Kościół nie bał się ich. Dlaczego więc zwykła piosenka z imieniem "Makumba" miałaby od razu narażać nas na łańcuch duchowy?
Astrologia. Może warto najpierw przytoczyć słowa Doktora Anielskiego: www.corpusthomisticum.org/otr.html . Jeszcze długo po jesieni średniowiecza katolicy uczyli się czytać z gwiazd. Zdaniem Józefa Flawiusza na pektorale arcykapłana dwanaście kamieni szlachetnych (poza onyksami na ramionach) symbolizuje m.in. dwanaście konstelacji zodiakalnych. Wieki średnie ochoczo korzystają z chrześcijańskiego rozumienia Znaków Zodiaku, odnosząc je czy to do Dwunastu Apostołów, czy też rozumianych po chrześcijańsku miesięcy i pór roku oraz związanych z nimi świętami.
Zastanówmy się też chwilę nad symboliką liczby 666. Po rzymsku jest to DCLXVI, a więc zawiera wszystkie litery poza M. Może więc symbolizować lucyfera, który chciał być bogiem. Po grecku będzie to χξϛʹ, podobnie po hebrajsku, aramejski zaś system liczbowy, oparty na 12 i 60, daje jeszcze inne rozwiązanie. System dziesiętny pozycyjny nie był znany w starożytności. Tak więc liczby 66, 777 itp. nie mają żadnego biblijnego związku z szatanem.
Rzeczowa krytyka całego tekstu ks. Sawy mogłaby zajęć całą obszerną monografię. W wielu sprawach nadużywa on swojego autorytetu. Dlaczego na przykład utożsamiać hipnozę z szatańskimi praktykami? Dlaczego sztuki walki trenowane w duchu wschodnim miałyby od razu zostać uznane za wyrzeczenie się Chrystusa? Czy jeśli ateista nakreśli krzyż, to oddaje tym hołd Chrystusowi? Czy nawet jeśli słucha chrześcijańskiej muzyki, to przestaje być ateistą?
Wreszcie w kinematografii i literaturze potępionej przez ks. Sawę można znaleźć sporo wątków chrześcijańskich. Chrześcijanie powinni to adaptować, a nie wyrzekać się tego tylko z tej racji, że zostało to stworzone przez pogan. Hello Kitty symbolem szatana? Gwiezdne Wojny pułapką duchową? Zrezygnować ze wszystkiego? To niemądre. Dobra kultury są jak narzędzia. Mogą zabić, źle zastosowane, ale można za ich pomocą wybudować świątynię Bogu. Symbole to słowa. Wypowiedziane z różną intencją mogą desygnować odmienną rzeczywistość. Znaczenie słowa tworzy nie tylko ten, kto je wypowiada, lecz także ten, kto słucha - i kultura, w jakiej słowo zostało wypowiedziane. W ilu językach słowo "kotek" może oznaczać szatana? W nieskończenie wielu, bowiem nieskończenie wiele języków można stworzyć. Czy mówiąc "kotek" nieskończenie wiele razy wzywam szatana?
Proszę, nie dajmy się zastraszyć. Jeśli jesteśmy chrześcijanami, winniśmy mieć świadomość, że szatan boi się nas bardziej niż my kiedykolwiek baliśmy się jego. Święta Teresa od Dzieciątka Jezus, Doktor Kościoła, pisze:
Śniło mi się jednej nocy, że wyszłam przejść się samotnie po ogrodzie. Doszedłszy do stopni schodów, na które trzeba było wejść, aby się tam dostać, zatrzymałam się z przerażenia. Przede mną, obok altany, znajdowała się beczka od wapna; na tej beczce dwa szkaradne diabełki tańczyły z zadziwiającą zwinnością, pomimo ciężkich żelaznych kajdan, jakie miały na nogach. Nagle rzuciły na mnie ogniste spojrzenie, po czym w mgnieniu oka, zdawało się bardziej przerażone ode mnie, zeskoczyły z beczki i uciekły skryć się w bieliźniarni, która znajdowała się naprzeciw. Widząc, jak wielkie z nich tchórze, chciałam się przekonać, po co tam poszły i w tym celu zbliżyłam się do okna. Biedne diabełki biegały tam po stołach, nie wiedząc w jaki sposób umknąć przed moim spojrzeniem; raz po raz zbliżały się do okna, spoglądając niespokojnym wzrokiem, czy jeszcze przy nim jestem, a widząc mnie, z rozpaczy zaczynały biegać na nowo. Ten sen nie ma w sobie na pewno nic nadzwyczajnego, niemniej jestem przekonana, że Dobry Bóg dlatego pozwolił mi go zapamiętać, by mnie upewnić, że dusza w stanie łaski nie powinna obawiać się szatanów, tchórzliwych, niezdolnych znieść spojrzenia dziecka...
Inne tematy w dziale Społeczeństwo