Johna Kaczego Marka, wciąż majaczącego o tym, że żebro wbija mu się w bok i chce go zabić, zabrano z ulicy i zaniesiono do szopy umarlaków, aby tam, nikomu nie przeszkadzając, dokończył żywota.
Tymczasem Cwany Cooper i sędzia udali się na nardę w sprawie pojedynku. Siedzieli w biurze sędziego bardzo długo omawiając szczegóły. Zza zasłoniętych okien dochodziły śmiechy, plaśnięcia od poklepywania się po plecach i brzęknięcia szkła. Zanipokoiło to bardzo szefów miasteczkowych band.
Większość odeszła zamyślona do domów a Długi Wytrych i Metys Andrew zaczęli jeszcze szybciej biegać po miasteczku, wrzeszcząc:
– Prawda! Prawda! Prawda! Straszna prawda!
Inne tematy w dziale Kultura