Polscy piłkarze pokonali drużynę Izraela 4:0.
Polscy kibice nie byli gorsi od Lewandowskiego i jego kolegów. Portal "Interia" informuje, że izraelska federacja piłkarska podziękowała polskim kibicom za ich postawę.
"Kiedy obie reprezentacje wyszły na boisko, podczas hymnu Izraela, kilkadziesiąt osób zaczęło gwizdać. W odpowiedzi kibice zgromadzeni na Stadionie Narodowym zagłuszyli te odgłosy gromkimi brawami.
Tuż po odegraniu hymnu wielu izraelskich piłkarzy biło brawo z uznaniem dla trybun. Dzisiaj podziękowania pojawiły się na profilu Twitterowym federacji. - W przeciwieństwie do jednostek, które pogardliwie gwizdały podczas hymnu Izraela, dziesiątki tysięcy fanów odpowiedziało aplauzem. Dziękujemy wam za ten inspirujący sportowy spektakl. Do zobaczenia w Jerozolimie - napisano."
Fajnie, prawda?
Ano fajnie, ale nie dla wszystkich.
Oj, nie dla wszystkich.
Są ci, którym trudno się pogodzić z bolesnym zawodem, jaki sprawili polscy kibice ich oczekiwaniom.
No bo gdzie polski antysemityzm? Gdzie nazistowskie hasła kiboli? Gdzie antyizraelskie "oprawy", których zdjęcia powinny obiegać dziś światowe media?
Zawiedzeni rzeczywistością i kibicami nie są jednak skłonni poddawać się łatwo.
Wiedzą, że należy uruchomić histerię i paranoję.
I oto tygodnik "Polityka" w artykule "„To już jest pogrom”, czyli antysemicki wpis PZPN" oskarżył sprawozdawcę z meczu piszącego na stronie facebookowej PZPN o antysemityzm za wpis "GOOOOOOOL! To już jest pogrom! Prowadzimy z Izraelem 4:0!".
Zdaniem "Polityki" jest to antysemityzm, mimo że Słownik Języka Polskiego PWN podaje jedno ze znaczeń tego słowa jako «zadanie komuś zupełnej klęski».
Znakomicie zripostował "Polityce" Jakub Kwiatkowski, rzecznik PZPN: "Proszę nie doszukiwać się tu żadnych kontekstów. W meczach często używa się słowa „pogrom”. Jeśli mielibyśmy takie podejście, to nie moglibyśmy używać w relacjach z meczów słowa „spalony”."
Jeszcze dalej w absurdzie oskarżeń posuwa się "Rzeczpospolita". Piórem Zuzanny Dąbrowskiej oskarża Samuela Pereirę (szefa portalu TVP Info) o podlizywanie się nazistom, zadając pytanie: "Czy Pereira chciał świadomie mrugnąć okiem do polskich brunatnych, wygolonych młodzieńców organizujących po lasach urodziny Hitlera?".
Pretekstem do dowalenia Pereirze jest absurdalny zarzut, że na meczu Polska-Izrael pojawił się w koszulce z napisem "Pereira 88". Urodzony w 1988 roku dziennikarz ma tę koszulkę od dawna, w necie są jego zdjęcia w tej koszulce, zamieszczone przed rokiem. Jednak autorce artykułu, która nie zna najwyraźniej zwyczaju umieszczania dwóch ostatnich cyfr daty urodzenia na koszulkach, rok przyjścia na świat Pereiry kojarzy się oczywiście z Hitlerem. Ale na tym nie koniec. "88 może oznaczać SS, kiedy odczytuje się alfabet od tyłu" - cytuje Wikipedię Dąbrowska.
Jak widać sama paranoja nie wystarcza. Trzeba jeszcze czytać alfabet od tyłu.
Po takich absurdalnych akrobacjach, zachowanie polskich kibiców, za które podziękowali Izraelczycy, okazuje się - dla wszystkich rozczarowanych brakiem antysemityzmu podczas meczu - jakoś mniej ważne. Natomiast koszulka Pereiry ogromnieje dla nich nad Stadionem Narodowym.
Muszę wam jednak, drodzy histerycy, zdradzić prawdę: nie symbolizuje ona żadnego nazizmu, lecz wyłącznie wasze przewrażliwienie i obsesję.
No i imponującą umiejętność strzelania samobójczych bramek.
Paweł Jędrzejewski
Inne tematy w dziale Sport