Błąd. Duży błąd.
Błąd tych, którzy nie dostrzegają, że w środowisku żydowskim w Polsce musi być - wedle zasady zdrowego rozsądku i życiowego pragmatyzmu - miejsce dla tych, którzy krytykują postawę sprawujących władzę i tych, którzy ją popierają. W zgodzie ze swoimi poglądami i sumieniem. Że to jest właśnie najbardziej naturalny, korzystny stan rzeczy. Że, jeśli już wchodzi się w politykę, to nie da się grać tylko na czarnych klawiszach.
Jakiekolwiek wzajemne oskarżenia i wyrywanie sobie sztandaru "reprezentowania" ogółu, są przejawem intelektualnej zapaści.
Powiedzmy dosadniej: głupoty.
Ale po kolei:
Najpierw Anna Chipczyńska, przewodnicząca Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie oraz Lesław Piszewski, szef Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP, napisali list do Jarosława Kaczyńskiego, w którym zwracają uwagę na narastający - ich zdaniem - antysemityzm i stwierdzają "Obawiamy się o nasze bezpieczeństwo i przyszłość w Polsce, nie chcemy powtórki z roku 1968." Ton tego listu jest tonem skargi, pretensji.
Z kolei przedstawiciele innych środowisk - Artur Hoffman, przewodniczący Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce, rabini Szalom Stambler i Eliezer Gurary ze społeczności chasydzkiej Chabad-Lubawicz oraz Jonny Daniels z Fundacji From the Depths - spotkali się przed kilkoma dniami z prezesem Kaczyńskim. Wedle relacji uczestników spotkania, jego tonem było wzajemne zrozumienie.
Wywołało to niezadowolenie, a nawet oburzenie autorów wzmiankowanego listu oraz reprezentantów kilku innych organizacji żydowskich, którzy w liście otwartym stwierdzili: "Oświadczamy, że żadna z wymienionych osób nie reprezentuje „środowisk żydowskich”, co najwyżej siebie lub własne organizacje".
Echem publicystycznym tego spotkania i tego listu są na przykład obraźliwe wypowiedzi Sergiusza Kowalskiego "Dawno temu takich układnych wobec władzy Żydów stosowano określenie "dworski żyd", już taki oswojony, swój", oraz Jana Hartmana, który spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim nazwał "łaszeniem się do PiS" ("Środowiska żydowskie w Polsce oburzyło niedawne spotkanie Jarosława Kaczyńskiego z „przedstawicielami środowisk żydowskich” – akurat takich, które łaszą się do PiS.")
Tak oto dokonał się de facto podział Żydów w Polsce na "prawdziwych Żydów" i mniej "prawdziwych Żydów" - odpowiednik "prawdziwych" i "mniej prawdziwych" Polaków.
Ci bardziej "prawdziwi Żydzi", to ci, którzy nie są "dworscy" i się nie "łaszą", natomiast dostrzegają zagrożenie antysemityzmem. Do "mniej prawdziwych" zaliczają się np. ci ... rabini z Chabadu.
Żałosne. Prymitywne. Nierozsądne.
Czy to tak trudno zrozumieć, że środowiska żydowskie w Polsce składają się, tak jak wszyscy obywatele RP, z ludzi różniących się poglądami?
Czy to tak trudno zrozumieć, że jest oznaką słabości intelektualnej części środowisk żydowskich wymaganie, aby wszyscy podzielali niechęć do PiS-u i krytyczny stosunek do bieżącej polskiej polityki?
Czy to tak trudno zrozumieć, że publiczne domaganie się monopolu na reprezentowanie środowisk żydowskich przez KOGOKOLWIEK jest nadużyciem i dziecinadą?
Czy to tak trudno zrozumieć, że pretensje ocierające się o zarzut "zdrady" są przejawem histerii?
Bieżąca polska polityka jest trucizną, bo trucizną jest nienawiść, a nienawiść nią rządzi.
Wystarczyło jedno otarcie się o bieżącą polską politykę, aby w niszowym środowisku żydowskim pojawiły się - kompromitujące to środowisko - pretensje, oskarżenia, wyzwiska.
Wstyd!
Paweł Jędrzejewski
22 sierpnia 2017.
http://www.fzp.net.pl/opinie/czy-tak-trudno-zrozumiec
Inne tematy w dziale Społeczeństwo