W najnowszym (30.10.13) numerze Newsweeka znajduje się ciekawa rozmowa Piotra Bratkowskiego z Bożeną Keff: Kronika zapowiedzianej śmierci, czyli antysemityzm wciąż żywy. [link]
Bożena Keff - jak informuje nas Newsweek - to „publicystka, badaczka literatury w Żydowskim Instytucie Historycznym im. Emanuela Ringelbluma”.
W rozmowie jest jeden fragment, na który chciałbym zareagować.
Bożena Keff stwierdza, że „Natężenie tego antysemickiego gadania w dzisiejszej Polsce jest zadziwiające i zarazem niebezpieczne.”
Piotr Bratkowski zadaje wtedy pytanie:
„Masz na myśli hasła typu „Hitler wróć, Żydów truć”, które ostatnio pojawiło się na krakowskim murze?”
Odpowiedź Bożeny Keff jest zaskakująca:
„To tylko jeden z poziomów takiej antysemickiej narracji. Raczej chodzi mi o to, że pewne zachowania mające antysemicki kontekst w innych kulturach byłyby uważane za dyskwalifikujące. A u nas – nie. Władysławowi Bartoszewskiemu ze względu na zasługi nikt nie ma za złe, kiedy pisze, że powstanie w getcie było możliwe, bo to byli polscy Żydzi. A przecież to jest okropnie protekcjonalna, wręcz kolonizatorska wypowiedź! Jej sens sprowadza się do tego, że szlachetny zryw Żydów był możliwy wyłącznie dlatego, że obcowali ze szlachetnym narodem Polaków i czegoś się od nich nauczyli. Zatem ten dyskurs antysemicki ujawnia się w Polsce na różnych poziomach. Na jednym końcu neonazistowskie napisy na murach; na drugim przecież bardzo Żydom życzliwy Bartoszewski. Wygłaszający rzeczy obraźliwe bez poczucia, że one są obraźliwe.”
Władysław Bartoszewski
(fot. Mariusz Kubik, http://www.mariuszkubik.pl)
Sprawa jest - w mojej opinii - prosta.
Przede wszystkim, ten przykład jest błędny, bo stwierdzenie Bartoszewskiego jedynie przy maksimum złej woli można - i to bez powodzenia! - prezentować jako „okropnie protekcjonalną”, „wręcz kolonizatorską wypowiedź”.
Oto kontekst, w którym Bartoszewski mówi na ten temat [link]:
Dziennikarz:
Najbardziej może polskim ze wszystkich polskich powstań określił zryw w getcie Lech Wałęsa w liście do Edelmana w rocznicę wybuchu powstania w kwietniu 1988 roku.
Władysław Bartoszewski:
Bo to prawda. Tak romantyczne powstanie mogli zorganizować tylko polscy Żydzi. Powtarzam: polscy. W żadnym innym kraju opanowanym przez Hitlera takie polsko-żydowskie szaleństwo nie było możliwe.
Jest to jasne i oczywiste nawiązanie do faktu, że w Polsce, w pokoleniach wychowanych w okresie międzywojennym, zaraz po odzyskaniu niepodległości, była bardzo silna właśnie romantyczna tradycja powstań. I dotyczyła ona zarówno Polaków jak i Żydów. I tyle.
Bardziej jednak chodzi mi o coś innego: o sam fakt, że z tak wielkiej liczby przykładów „antysemickiego gadania” (którego „natężenie” jest przecież - według słów Bożeny Keff - „zadziwiające”), jedynym cytatem, jaki potrafi przywołać, jest akurat wypowiedź Władysława Bartoszewskiego.
Uważam za nieprzyzwoite, a nawet skandaliczne i - przede wszystkim - głęboko niesprawiedliwe, aby jako przykład „antysemickiego gadania w dzisiejszej Polsce” podawać słowa Władysława Bartoszewskiego - człowieka, którego postawa w całym jego 91-letnim życiu przekonuje, że nic nie jest mu bardziej odległe niż antysemityzm. I to słowa, w których żadnego antysemityzmu nie ma.
Przypisywanie działaczowi Rady Pomocy Żydom „Żegota”, honorowemu obywatelowi Państwa Izrael, Kawalerowi Orderu Orła Białego udziału w „dyskursie antysemickim” - „na drugim końcu” od „neonazistowskich napisów na murach” - jest nie tylko absurdem, ale też dowodem etycznej ślepoty.
Paweł Jędrzejewski
![](http://www.the614thcs.com/content/images/cec4663c2c393e4350beefb78f665cc1.jpg)
Tekst ukazał się na Forum Żydów Polskich
Inne tematy w dziale Polityka