Artykuł "Inna inność" Joanny Szczepkowskiej zamieszczony na łamach "Wysokich Obcasów" wywołał pewną kontrowersję na Facebooku.
Także ze względu na początkowy fragment, w którym pojawiają się odwołania żydowskie:
Jeszcze kilka tygodni temu taka myśl nie przyszłaby mi do głowy. Teraz jednak, kiedy dyskusja o tolerancji i wolności słowa zaczęła mnie mocno dotyczyć, zadałam sobie wiele pytań, a między nimi takie: a jakbym napisała na Facebooku: ''Spotkałam jakiegoś ch... rabina''? Bo załóżmy, że wiem o nim coś, co go dyskwalifikuje. Gdybym napisała coś takiego, to ci sami ludzie, którzy bronią wpisu Ewy Wójciak o ch... papieżu, napadliby na mnie ze zdwojoną siłą.
![](http://www.the614thcs.com/content/images/6664a009231bc529195b7415cc2963b7.jpg)
Czy Joanna Szczepkowska ma rację w tym fragmencie? Czy jest uzasadnione użycie takiej analogii i czy rzeczywiście by "napadli"?
Tak się składa, że spotkałem bardzo paskudnego rabina i spotkałem bardzo paskudnego księdza. Gdybym używał wulgarnych słów (czego nie robię), to mógłbym zarówno o rabinie jak i o księdzu powiedzieć coś ostrego - w sposób uzasadniony. Problem nazwania papieża w sposób obrzydliwy przez Ewę Wójciak polegał jednak nie wyłącznie na użyciu wulgaryzmu, ale też na czymś znacznie poważniejszym. Autorka tego "słynnego" sformułowania zastosowała go wobec kogoś, o kim nic nie wie, poza medialnymi pomówieniami. To nie był jedynie wulgaryzm. To było także - jak się okazuje - oszczerstwo, czyli to, co judaizm nazywa moci szem ra. Pamiętajmy bowiem o sprawie w tym kontekście najważniejszej: że jezuita ks. Francisco Jalics, którego według mediów miał zadenuncjować obecny papież, zdecydowanie zaprzeczył tym informacjom i oświadczył, że oskarżenia są fałszywe. W tym samym czasie, Adolfo Perez Esquivel, laureat pokojowej nagrody Nobla za obronę praw człowieka w Ameryce Południowej, bronił papieża Franciszka przed zarzutami współpracy z dyktaturą. Czy Ewa Wójciak wie od nich lepiej?
Czyli przykład podany przez Szczepkowską nie jest całkowicie trafny. Pisze ona przecież: ''Spotkałam jakiegoś ch... rabina. Bo załóżmy, że wiem o nim coś, co go dyskwalifikuje". Wójciak natomiast nic nie wie o papieżu i dopuszcza się pomówienia.
Nieprecyzyjna więc to analogia, ale mimo to uważam, że Szczepkowska ma rację w tym, do czego zmierza. Przyzwolenie na używanie tego typu określeń wynikające zapewne z antyklerykalizmu i nienawiści do katolicyzmu (bo taki jest Zeitgeist dnia dzisiejszego) jest możliwe dzięki stosowaniu "tolerancji wybiórczej". Czyli jest przykładem głębokiej hipokryzji głosicieli idei tolerancji. Ponieważ - zarazem - te środowiska z reguły przeciwstawiają się antysemityzmowi i można zakładać, że na obelżywe sformułowanie wobec jakiegokolwiek rabina by zareagowały, nie należy - moim zdaniem - dziwić się pojawieniu w tekście Szczepkowskiej akcentu "żydowskiego".
Tak jak część z tych, których jak najbardziej słusznie oburza użycie wulgarnego, anatomicznego porównania wobec papieża, przyjęłaby z satysfakcją użycie takiego sformułowania wobec rabina (mam na myśli np. autorów antysemickich wpisów w necie, które przecież SĄ faktem), tak samo wielu przymykających oko na obraźliwe sformułowania wobec papieża lub nawet nie kryjących pewnej satysfakcji z tego powodu, zareagowałoby protestem na identyczne określenie zastosowane wobec rabina.
Jednak sprawy nie są aż tak proste. Sytuacja wydaje się jeszcze bardziej skomplikowana. Bowiem - UWAGA! - większość z tych "broniących" rabina mało dbałaby o jego dobre imię (kimkolwiek byłby ten hipotetyczny rabin), bo nie w rabinie rzecz, ale w cenionym wyrażaniu oburzenia na "polską zaściankowość", "wulgarność", tzw. "buractwo" czyli prostactwo i także ksenofobię oraz antysemityzm. A wszystkie te cechy wulgarne określenie wobec rabina niechybnie by wyrażało. Notabene, charakterystyczne zjawisko: teraz, gdy "ofiarą" jest papież - nie ma mowy o żadnym "buractwie", tylko o "wolności wypowiedzi". Naukowcy i poeci podpisują list przeciw pomysłowi administracyjnego ukarania Ewy Wójciak (zwolnienie ze stanowiska w teatrze). Jednak swój słuszny - w tym aspekcie! - protest czynią niestety de facto poparciem dla wolności wobec chamstwa i oszczerstwa, bo ani jednym słowem nie wyrażają swojego niesmaku wobec jej wypowiedzi (bardzo osobista nota: przykro było pod tym listem zobaczyć nazwisko Stanisława Barańczaka).
Pamiętajmy o ważnej sprawie: w Polsce toczy się kulturowo-ideowo-polityczna "wojna domowa" i wszelkie tematy związane z Żydami (a więc i rabinami) traktowane są prawie że z reguły użytkowo: często nie chodzi o "walkę z antysemityzmem" z poczucia sprawiedliwości i życzliwości dla Żydów, tylko o jej rozegranie tak, aby służyła za narzędzie "dowalenia" przeciwnikowi.
Podobnie zresztą jest z ideą tolerancji - to też poręczne narzędzie do atakowania przeciwnika, więc nie ma mowy o tym, aby w zakresie tolerancji dopuszczać jakiś "bezideowy obiektywizm".
Jak to np. przedstawia się w sprawach różnych religii?
Flekować można całkiem swobodnie i całościowo katolicyzm. Delikatnie i z wielkim wyczuciem politycznej poprawności można krytykować judaizm (ale z absolutnie koniecznym zastrzeżeniem, że chodzi wyłącznie o "ultraortodoksów"!). Natomiast nieobecne jest jako temat cokolwiek związane z islamem. Poczucie zjadliwego humoru i publicystyczna nonszalancja raptownie zanikają, gdy pojawia się to słowo. Nie ma odważnych, gdy chodzi o islam...
Szczepkowska właśnie o tym pisze.
Wygląda na to, że wyspecjalizowała się w mówieniu wprost tego, co wielu widzi, ale nie jest w stanie (lub nie chce) wyartykułować.
Coraz cenniejsza to umiejętność ...
Paweł Jędrzejewski
Artykuł ukazal się na portalu Forum Żydów Polskich
Inne tematy w dziale Polityka