Mariusz Zawadzki, redaktor Gazety Wyborczej, napisał artykuł "O atomowych konfabulacjach i Prozie"
Pisze on: "Główna teza Grassa, że Izrael stanowi zagrożenie dla pokoju na świecie, jest nie tylko prawdziwa, ale nawet oczywista jak dwa i dwa to cztery. Nie tylko ze względu na izraelskie atomówki". Zawadzki pisze dalej: "Izrael jest zagrożeniem dla pokoju immanentnie, ponieważ powstał mimo sprzeciwu tubylców, którzy od setek lat zamieszkiwali jego obecne terytorium. Nie zaakceptowali oni argumentów, że Żydzi żyli tam kilka tysięcy lat wcześniej ani że należy się im własne państwo po wiekach diaspory i prześladowań zwieńczonych horrorem Holocaustu. Te argumenty są ważkie, ale arabskich tubylców zupełnie nie obchodziły".
Dodaje następnie: "Problem w tym, co nieudolnie próbuje wyłuszczyć Grass, że izraelscy przywódcy dolewają oliwy do wiecznego ognia, który narodziny Izraela nieuchronnie musiały rozpalić".
Mógłby ktoś na taką argumentację machnąć ręką lub kąśliwie skomentować, gdyby nie fakt, że przybiera ona na sile w mediach. Przyjrzyjmy się więc, co fałszywego tkwi w takim myśleniu.
1. Zawadzki cofa się do powstania Izraela, w domniemaniu wskazując na Żydów jako "winnych" rozpalenia ognia. Jednak to, co legło u podstaw syjonizmu i zasiliło szeregi jego zwolenników, przemyka jak płowa iskierka. Wystarczy jednak otworzyć "Państwo Żydowskie" Theodora Herzla lub przeczytać artykuły Leona Pinskera, by przekonać się, że syjonizm spowodowany był niemożliwością normalnego życia i rozwoju Żydów wśród europejskich sąsiadów. To traktowanie Żydów przez Europę odpowiada za powstanie Izraela.
Dziś (19 kwietnia) wypada rocznica wybuchu powstania w Getcie Warszawskim i łatwo wskazać Zagładę jako przeraźliwy akt, który przekonał państwa do poparcia izraelskiej niepodległości. Rzadko jednak sięga się historycznie dalej. A przecież w carskiej Rosji na przełomie XIX i XX wieku liczba pogromów na Żydach szła w tysiące. Rzezie na Ukrainie za czasów przywództwa Symona Petlury spływają krwią setek tysięcy ludzi. Krótkotrwała emancypacja kultury żydowskiej podczas pierwszych lat ZSRR ustępuje wkrótce jej gwałtownemu tłumieniu.
Zanim powstaje III Rzesza, w Niemczech po I wojnie światowej wzbiera na sile mit o żydowskiej nielojalności wobec ojczyzny, tzw. "Dolsschtosslegende" - i dzieje się tak wbrew temu, że odsetek walczących w szeregach niemieckiej armii Żydów był największy ze wszystkich grup etnicznych, religijnych i politycznych.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/0/06/Stab-in-the-back_postcard.jpg)
W Polsce ów mit nielojalności przybiera postać "Żydokomuny". Zagrożenie Żydokomuną wyobrażone przez przedwojenną Endecję rozwija się, mimo że większość Żydów jest tradycjonalistami, nie głosuje na komunistów, a raczej na polski, piłsudzczykowski BBWR. W latach 30-tych polscy Żydzi są świadkami gett ławkowych, regulacji numerus clausus i nullus, morderstw na tle etnicznym, bojówek endeckich tnących twarze studentów żyletkami, blokowania w przyjmowaniu do pracy na uczelniach, po to by na końcu usłyszeć hasło "Żydzi na Madagaskar", na który zresztą w 1937 roku, celem rozpoznania takiej możliwości, udaje się komisja polskiego rządu. W Rycerzu Niepokalanej i Ateneum Kapłańskim, czasopismach katolickich, rozpowszechnia się zaś otwarty antyjudaizm i antysemityzm.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/5/53/Rozw%C3%B3j_1925_Muzeum_Plakatu_Wilan%C3%B3w.JPG)
Czarną noc nazistowskiego terroru pomińmy tutaj jako czynnik zbyt oczywisty. Zauważmy jednak dwie rzeczy: wraz z nią zamordowana zostaje żydowska europejska doikajt, tutejszość, a z nią pogrzebany zostaje bundowsko-fołkistowski projekt żydowskiej autonomii kulturowej. Bieg historii pokazuje więc, że nadzieje na rozwiązanie autonomiczne okazały się złudzeniami! I drugie spostrzeżenie, gdy żydowscy ocaleńcy wychodzą z ukrycia lub wracają ze Wschodu, napotykają na falę antysemityzmu i niejednokrotnie nowych lokatorów we własnych domach.
Czy dziwi więc, że kilkaset tysięcy ludzi ucieka z różnych miejsc Europy do obozów dla przesiedlonych (DP), samemu lub z pomocą nielegalnej sieci Bricha, walnie głosując tam za podróżą do portu w Hajfie? Izrael jest żywym wyrzutem sumienia Europy i to Europa jest za jego powstanie odpowiedzialna. Jak to jednak z emocjami bywa, zbyt trudna odpowiedzialność ulega wyparciu.
2. W logice przedstawianej przez Mariusza Zawadzkiego istnieją jedynie zjeżdżający do Mandatu Brytyjskiego Żydzi i buntujący się przeciwko temu Arabowie. Historia w takiej formie zostaje przeniesiona na rok 2012. Najpoważniejszym zafałszowaniem tej narracji jest wyeliminowanie losu kilkuset tysięcy Żydów z krajów Bliskiego Wschodu, których znaczna część zostaje pomiędzy latami 40-tymi a 70-tymi wypędzona, a ich dobra skonfiskowane.
Mowa o Iraku, Jordanii, Syrii, Egipcie, Libii i częściowo Maroku oraz Algerii. Diaspory żydowskie żyjące na tych ziemiach liczyły sobie od 2000 do 2700 lat. Jeszcze w 1944 roku przywódca palestyński, Muhammad Amin al-Husajni, na fali radia III Rzeszy nawoływał Arabów takimi słowami: "Arabowie, powstańcie jak jeden mąż i walczcie o swoje prawa. Zabijajcie Żydów, gdziekolwiek ich znajdziecie. To podoba się Bogu, historii i religii. To ocali wasz honor. Allah jest z wami".
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/6/62/Bundesarchiv_Bild_101III-Alber-164-18A%2C_Gro%C3%9Fmufti_Amin_al_Husseini%2C_Heinrich_Himmler.jpg)
Reichsführer SS Himmler i jerozolimski mufti
W latach 1940-tych fala antyżydowskich pogromów przetoczyła się przez cały Bliski Wschód. Bagdad (1941), Trypolis (1945 i 1948), Kair (1945), syryjskie Aleppo (1947), jemeński Aden (1947), Manama w Bahrajnie (1947) oraz marokańskie Wadżda i Dżarada (1948). Gdy dodać do tego antyżydowskie ustawy w Iraku czy Syrii i falę arabskiego nacjonalizmu przetaczającą się przez region, można zadać pytanie, czy to działanie nie było "dolewaniem oliwy do wiecznego ognia"? Czy świat arabski, wypychając żydowskich współobywateli i konfiskując znaczną część ich dóbr, nie uzasadnił własnymi czynami konieczności istnienia Izraela? Znów mamy do czynienia z wypieraniem własnej współodpowiedzialności, tym razem przez świat arabski.
3. Kolejnym zafałszowaniem tkwiącym w argumentacji publicysty jest cedowanie w artykule całej odpowiedzialności izraelskich polityków za trwanie konfliktu bliskowschodniego. Kłopot w tym, że "eliminacyjna" frazeologia najwyższych przywódców Iranu jest dziś powszechnie znana.
Również powszechnie znane jest szkolenie, finansowanie i zbrojenie przez to państwo organizacji terrorystycznych Hamas, Hezbollah i Islamski Dżihad. Być może mniej pamiętany jest fakt, że każdemu rozpoczęciu inicjatywy pokojowej, również przez Ligę Arabską w Bejrucie, akompaniował przez ostatnie dwa dziesięciolecia zamach terrorystyczny Hamasu.
Bardziej zastanawia tutaj proces psychologiczny, który obraca te fakty w nieistotny szum. Irańskie wygrażanie wyeliminowaniem Izraela z "karty czasu" czy organizowanie konferencji negacjonistów Zagłady zostaje "wyjaśnione" jako pusta frazeologia. Gdy więc tylko pominie się groźby płynące z ust przywódców irańskich i sponsoring wojującego dżihadu, dalej idzie już łatwo: Izrael nie ma prawa bać się o własne istnienie i rachować ryzyka zaniechania działania.
Przechodząc do konfliktu izraelsko-palestyńskiego, tu również jako jedyni winni wskazani zostają przywódcy państwa żydowskiego. Warto tu przytoczyć zwycięstwo wyborcze Ehuda Baraka w 1999 roku, zwycięstwo na hasłach jednostronnego oddania Południowego Libanu i pokoju z Palestyńczykami. I rzeczywiście, w maju 2000 roku ostatni izraelski żołnierz opuszcza Liban. Niestety jednak, oddanego terenu nie zajmuje armia Libanu, lecz Hezbollah, religijna szyicka organizacja terrorystyczna, deklarujaca chęć zniszczenia Izraela. Niemal od razu zza granicy zaczynają padać na północ Izraela rakiety i mnożą się porwania. Hezbollah wymyśla nieistniejący wcześniej problem farm Szeba, obszaru zaledwie 22 km2, by obstawić południe Libanu dziesiątkami tysięcy rakiet. Można tu kąśliwie rzec, że Hezbollah dobrze wie, iż jego rakiety zostaną w Europie "wyjaśnione". W tym samym roku podczas izraelsko-palestyńskich negocjacji pokojowych w Camp David aparat Jassera Arafata wszczyna Drugą Intifadę, która wkrótce wyradza się w terror palestyńskich zamachów i izraelskich odwetów.
Można by zapytać, czemu w dobie tak zaawansowanych negocjacji i fali nadziei na pokój ogarniającej większość izraelskiego społeczeństwa, strona palestyńska decyduje się na eskalacje konfliktu?
Nie powinniśmy jednak o to pytać, skoro to wyłącznie izraelskim przywódcom przypisane jest dolewanie oliwy. W pięć lat później przypadek libański powtarza się w Gazie: jednostronne i dobrowolne oddanie terenu skutkuje salwą rakiet qassam jeszcze w dniu wycofania, a zwycięzca palestyńskich wyborów w stycznia 2006 roku, ugrupowanie terrorystyczne Hamas, postanawia natychmiast anulować wszystkie dotychczas funkcjonujące umowy w ramach porozumień z Oslo, wycofać dotychczasowe uznawanie Izraela przez Autonomię Palestyńską i odmawia skreślenia ze swojego statutu punktu o dążeniu do zniszczenia Izraela. Hamas wie, że może sobie na to pozwolić. Niewiele wody upłynie, a i te kroki zostaną zapomniane lub wytłumaczone.
Hamas video: "In black bags - Chunks of flesh of Jews"/ Wideo Hamasu: "W czarnych workach - kawałki ciał Żydów"
Czy Izrael jest bez winy?
Na pewno nie. Jednak nie pomaga się rozwiązaniu tego konfliktu, produkując pasztet w jednej z najpoczytniejszych gazet w Polsce.
Krzysztof Pesses
Tekst ukazał się 19 kwietnia 2012 na stronie internetowej Forum Żydów Polskich
Uwaga: Z przyczyn od niego niezależnych, autor nie będzie mógł wziąć udziału w ewentualnej dyskusji
Inne tematy w dziale Polityka