![](http://fzp.net.pl/sites/default/files/imagecache/srodek_najciekawsze/artykuly/demonstracja.JPG)
Pytanie, czy urządzanie awantur i walk z policją podczas legalnych manifestacji jest rzeczą godną pochwały, nie wydaje się problematyczne. Dużo ciekawszą kwestią jest analiza języka, jakiego używają grupy zjednoczone pod szyldem Porozumienie 11 Listopada, oraz recepcja takiej wizji rzeczywistości przez dzisiejsze elity.
Od wydarzeń, które rozegrały się na ulicach Warszawy 11 listopada, minęło już wiele miesięcy. Powstaje pytanie czy jest sens wracać do tego tematu. Spróbuję w tym tekście pokazać, dlaczego warto nadal zastanawiać się nad wydarzeniami, jakie mogliśmy wtedy obserwować.
Najkrócej rzecz ujmując, wydaje się, że relacje między częścią wpływowych środowisk intelektualnych a ruchem 11 Listopada, które ujawniły się w tamtym okresie, mogą determinować w przyszłości pojawienie się w tak zwanym „mainstreamie” specyficznych idei politycznych. Abstrahować tu będę od, swego czasu szeroko poruszanej, kwestii przemocy. Pytanie czy urządzanie awantur i walk z policją podczas legalnych manifestacji jest rzeczą godną pochwały, nie wydaje się problematyczne. Dużo ciekawszą kwestią jest analiza języka, jakiego używają grupy zjednoczone pod szyldem Porozumienie 11 Listopada, oraz recepcja takiej wizji rzeczywistości przez dzisiejsze elity.
Hannah Arendt w „Korzeniach totalitaryzmu” analizuje język ruchów odwołujących się do totalitarnych ideologii. Dla Arendt jego cechą charakterystyczną jest brak trwałego znaczenia słów. W zależności od potrzeby słowa-klucze, będące sposobem określania dystynkcji wróg-przyjaciel, odnoszą się do zupełnie innych desygnatów. Przykładem może być termin „wróg klasowy” w komunizmie czy „komunista” w nazizmie. Określony tymi nazwami mógł być każdy. Zasadą bowiem tego typu ruchów jest postrzeganie rzeczywistości jako ciągłej wojny, więc i potrzeba ciągłego istnienia wroga. Dlatego odziera się pojęcie wyznaczające przeciwnika z realnej treści. W ten sposób, w zależności od interesów ruchu, można określać nim kolejne grupy. Polisemiczny (wieloznaczny) język umożliwia wszelkiego typu manipulacje na pojęciowej rzeczywistości przez ów język określanej.
9 grudnia 2010 na łamach Gazety Wyborczej opublikowano „Oświadczenie Porozumienia 11 Listopada”. Najbardziej rzucającą się w oczy specyfiką języka, który został użyty przez Porozumienie 11 Listopada do opisu rzeczywistości, jest jego wieloznaczność i otwartość. Innymi słowy - terminy, którymi opisuje rzeczywistość manifest Porozumienia 11 Listopada, nie mają żadnego realnego znaczenia. Są one pojęciami „wydmuszkami”, które nabierają sensu w zależności od kontekstu. Kontekst zaś jest określany przez aktualne potrzeby przedstawicieli Porozumienia. Takie podejście do języka umożliwia wymienialność pojęć. Widać to choćby po mieszaniu i utożsamianiu określeń z różnych porządków. Faszyzm, rasizm, neonazizm i nacjonalizm stosowane są zamiennie. Przez cały tekst przewijają się następujące zbitki słów „świętem sprzeciwu wobec faszyzmu i nacjonalizmu”; „Sprzeciwem wobec nacjonalizmu i faszyzmu”; „Po ulicach Warszawy chodzą prawdziwi faszyści, więc my organizujemy prawdziwe blokady. Udało się to w lutym tego roku w Dreźnie, gdzie ponad 10 tysięcy osób skutecznie zablokowało przemarsz pięciu tysięcy neonazistów”. Brak tu miejsca na szczegółowe analizy pojęciowe i historyczne.
Wystarczy jednak elementarna wiedza z zakresu tak historii jak i myśli politycznej, by mieć świadomość, że tego typu zabiegi opierają się na rozmywaniu sensów i ahistorycznym ujęciu. Nacjonalizm jest sposobem legitymizacji systemu politycznego, odwołującym się do narodu. Definiować zaś naród można różnie - poprzez krew, ale i poprzez obywatelstwo. Nie należy stosować określenia nacjonalizm jako pejoratywnego. Nacjonalizm nie musi mieć nic wspólnego z rasizmem. Nacjonalistami byli rewolucjoniści francuscy, istniał nacjonalizm komunistyczny, ruchy nacjonalistyczne Ameryki Łacińskiej doprowadziły do zniesienia niewolnictwa. Dzisiejsze rządy Francji czy Wielkiej Brytanii także odwołują się do narodu. Faszyzm zaś nie musi łączyć się z rasizmem (Mussolini pogardliwie określał teorie rasistowskie jako trafne tylko w przypadku hodowli psów). Miał faszyzm także duży potencjał internacjonalistyczny i rewolucyjny.
(...)
David Wildstein
Kontynuacja artykułu znajduje się tutaj.
Inne tematy w dziale Polityka