Ostatnie dyskusje na temat ekologii powinny zwrócić naszą uwagę na poważny problem. Jest to problem kulturowy oraz zarazem etyczny i tak jak większość problemów kulturowych i etycznych ma bezpośredni związek z judaizmem, z czego nie zawsze zdajemy sobie sprawę.
We wszystkich kulturach poprzedzających świętą księgę Żydów, Torę, istniały jakieś formy kultu Natury. Przez tysiąclecia ludzie widzieli w Naturze bóstwo i czcili słońce, księżyc, planety, niebo, ziemię, jeziora, morza, rzeki, góry i drzewa. Szczególnie często czcili zwierzęta (totemizm, animalizm); na przykład w starożytnym Egipcie: krowę, krokodyla, węża, gazelę, sokoła, byka, szakala, żabę i kota.
Człowiek bał się Natury. Natura była zagrożeniem. Wrogiem. Była potęgą. Była bogiem.
Tora postanowiła to zmienić. Postanowiła dać człowiekowi władzę nad Naturą.
Judaizm zapoczątkował rewolucję (jego ideały przejęło oraz upowszechniło chrześcijaństwo) i czynił to w pełni świadomie. Tora już w pierwszych słowach Pierwszej Księgi stwierdza, że cała natura – i kosmos, i świat zwierząt, przy całym swoim skomplikowaniu, są jedynie wytworem Boga, a nigdy nie Bogiem. Już to było niezwykłe i rewolucyjne.
Księga Bereszit (Genesis) podkreśla zarazem w sposób jednoznaczny, że nic, co Bóg stwarza, w tym żadne zwierzę, nie było tak wyjątkowe, jak „stworzony według istoty [na podobieństwo] Boga” człowiek. Jedynie on. Rewolucyjność polega tu na przekonaniu człowieka do jego wyjątkowości, aby w nią uwierzył i stał się partnerem Boga w doskonaleniu świata (tikkun olam). To jest bardzo ważne: w symbolicznym przekazie Pierwszej Księgi Tory wyłącznie człowiek po zjedzeniu owocu Drzewa Poznania Dobra i Zła mógł dostrzegać i rozróżniać dobro i zło; ponieważ tylko on miał naturę ukształtowaną według Boskich cech. Gdyby ten metaforyczny owoc zjadło jakiekolwiek zwierzę, nie zaczęłoby przez to rozumieć etyki.
Zwierzęta pozostały na zawsze w krainie bez etyki – całkiem poza dobrem i złem. Zwierzęta ani nie popełniają zła, ani nie czynią dobra. Ich działania oparte są na instynkcie, nie tworzą one kultury, obca jest im wolna wola, nie umieją tworzyć skomplikowanych systemów językowych umożliwiających opisywanie pojęć abstrakcyjnych. Instynkty i naturalne zdolności zwierząt można wykorzystać w dobrym i złym celu, ale one same nie mają wolnej woli, aby dokonać wyboru. Pies, który poszukuje rannych pod zawalonym budynkiem i przyczynia się do ratowania życia ludzkiego, jest równie „dobrym” psem, jak esesmański pies zagryzający na śmierć więźniów w obozie koncentracyjnym. „Dobry” odwołuje się tu nie do wartości etycznej, ale wartości „treserskiej” i oznacza jedynie „posłuszny”.
Z jednej strony judaizm kładzie niezwykle silny nacisk na etyczne traktowanie zwierząt, z drugiej – przyznaje człowiekowi wobec nich pozycję dominującą. („Napełnijcie ziemię, posiądźcie ją i panujcie„) Zwierzęta to istoty, które są szczególnym dziełem Boga, mają większą wartość niż przedmioty przyrody nieożywionej. Zasługują więc na szacunek i szacunek ten wyraża się na przykład w tym, że ludzie nie mają prawa do postępowania z nimi w sposób dowolny. Ich śmierć nie może być traktowana przez człowieka niefrasobliwie i zadawana bez szczegółowych reguł i ograniczeń. Judaizm ma – na tle innych religii – wręcz obsesję na punkcie humanitarnego traktowania zwierząt. Ideałem Tory jest wegetarianizm. Zgoda na jedzenie mięsa jest „brudnym kompromisem”. Jednak w światopoglądzie i filozofii etycznej judaizmu zwierzęta zajmują zdecydowanie niższe miejsce w hierarchii stworzeń niż ludzie.
Jakie były przyczyny tej rewolucji, która odseparowała człowieka od Natury i postawiła go na szczycie świata?
Judaizm zawsze uważał, że traktowanie Natury i jej wytworów (zwierząt) jako bóstwa lub uznawanie, że Bóg istnieje w Naturze (panteizm), jest skrajnie niebezpieczne, bo w konsekwencji staje się akceptowaniem jej praw (które są przecież „prawami dżungli”), a ich przenoszenie w świat ludzki jest skierowane przeciwko człowiekowi. Człowiek ma – według Tory – kierować się prawami etyki, które przeciwstawiają się bezwzględności Natury i jego własnym naturalnym instynktom. Ma naśladować i czcić etycznego Boga, a nie jakikolwiek aspekt Natury, w której silniejszy i bardziej bezwzględny zawsze wygrywa.
Natura jest poza etyką, natomiast człowiek ma być zanurzony w etyce. Światem Natury kieruje prawo silniejszego. W świecie człowieka, siła nie może zastępować etycznej racji. Uznanie wyższości Natury nad człowiekiem byłoby katastrofą.
Kiedyś była to np. kwestia ofiar z ludzi składanych dla bóstw reprezentujących Naturę. Jednak w XX wieku przejawem akceptowania praw Natury w świecie człowieka był – znacznie groźniejszy od składania ofiar z ludzi – tzw. darwinizm społeczny, który stworzył podstawy nazizmu i wzmocnił rasizm. Zniewolenie i niszczenie słabych (nie-Aryjczyków) przez silnych (aryjski Herrenvolk) stało się nawet podstawową ideologią nazizmu i jego planów podboju świata.
Wiara, że Natura równoznaczna jest z Bogiem, pozwala na nobilitowanie, a nawet uświęcanie działań naturalnych. A naturalne jest przecież wcale nie opiekowanie się słabymi i szanowanie obcych (to jest ideał i nakaz Tory), ale mordowanie, gwałcenie, torturowanie słabszych i „innych” bez żadnych ograniczeń (charakterystyczne zachowanie małp człekokształtnych – np. szympansów), bo pozwala to na zwycięstwo silnego nad słabym, potwierdzając tym swoją zgodność z Naturą. Gdyby Natura była więc równoznaczna z bóstwem – oznaczałoby to, że zachowania te otrzymują Boską akceptację, a tym samym, że tę akceptację otrzymuje zło.
Jednak mimo dokonania tej rewolucji, w kulturze wciąż istnieją tendencje do powrotu do kultu Natury. Jednym z jego współczesnych przejawów jest zacieranie różnic pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem. Jest ono niebezpieczne dla człowieka. Judaizm zawsze obawiał się zjawiska nadmiernego zrównywania pozycji zwierząt i ludzi. Starożytny prorok Ozeasz (Hoszea) dostrzegał w swoich czasach tę odwróconą moralność: „Ci, którzy składają ofiary z ludzi, całują cielęta” (Ks. Ozeasza 13:2). Taka ideologia, traktowana jak swoista religia, prędzej czy później może prowadzić do obniżenia a nawet zanegowania wartości życia człowieka i zwrócić się przeciw niemu.
Tak właśnie interpretował biblijną historię Kaina i Hewla (Abla) rabin Josef Albo (1380-1444). Kain – według jego interpretacji – dlatego nie złożył ofiar ze zwierząt, ale z roślin, ponieważ dla niego zabicie zwierzęcia było równe zabiciu człowieka. Jednak w momencie, gdy jego ofiara została oceniona niżej przez Boga, nie miał – na zasadzie dokładnie tego samego rozumowania – obiekcji przed zamordowaniem z zawiści człowieka – swojego brata, Hewla. Przecież dla Kaina jego życie nie było warte więcej od życia zwierzęcia.
Kain powrócił na gigantyczną skalę w XX wieku: niemieccy naziści wprowadzili wiele praw chroniących zwierzęta i ograniczających medyczne eksperymenty na nich, mordując jednocześnie miliony ludzi i poddając wielu więźniów obozów koncentracyjnych torturom, które oficjalnie były klasyfikowane właśnie jako eksperymenty medyczne. W ich działaniach widać było ponurą logikę, którą wydobył rabin Albo w swojej interpretacji.
We współczesnej kulturze obecny jest pogląd, nawiązujący (zapewne nieświadomie) do antymonoteistycznej postawy ideologów nazizmu, że „człowiek to takie samo zwierzę, jak wszystkie inne” (zazwyczaj wówczas pojawia się argument o minimalnej procentowo różnicy w genomie człowieka i szympansa – demagogiczny, bo to człowiek stworzył skomplikowaną cywilizację, a największym intelektualnym osiągnięciem szympansa jest przyciąganie banana patykiem), a różni się od tych innych jedynie tym, że jest „nieco bardziej inteligentny”.
W Polsce takie poglądy reprezentuje prof. Andrzej Elżanowski (Gazeta Wyborcza: „Krowa też człowiek”: „Świat byłby dużo lepszy, gdyby cywilizację stworzyły delfiny lub słonie. Dajmy zwierzętom takie prawa, jakie mają ludzie – apeluje Andrzej Elżanowski„).
Przejawy tego poglądu można zaobserwować np. także w niektórych działaniach ruchów „obrony praw” zwierząt, które mają tendencje do zrównywania w swoich akcjach propagandowych zwierząt z ludźmi (np. słynna akcja PETA przeciwko niehumanitarnej hodowli i zabijaniu kurczaków – pod nazwą „Holocaust na twoim talerzu”) i chociażby w poglądach znanego filozofa i etyka Petera Singera, który z jednej strony jest bardzo aktywnym rzecznikiem praw zwierząt, a z drugiej (nie bez związku ze swoimi poglądami na prawa zwierząt) – proponował dopuszczalność zabijania dzieci do 28 dnia ich życia, jeżeli rodzice dziecka zadecydują w ten sposób.
Coraz więcej ludzi zgadza się z ideologami PETA, że nawet gdyby – dzięki doświadczeniom przeprowadzanym na zwierzętach – możliwe było wynalezienie lekarstwa na raka, to wciąż nie byłyby one etyczne i dopuszczalne. Wielu działaczy ruchu „praw zwierząt” przeciwstawia się zabiciu świni, aby uzyskać zastawkę serca i ocalić ludzkie życie.
Jest bowiem regułą, że takie zabiegi, które – w swym założeniu – mają podwyższać status zwierząt, zamiast tego powodują zazwyczaj obniżenie statusu ludzi, szczególnie gdy kształtują je i propagują radykalne organizacje traktujące swoje działania jako misję i popadające w fanatyzm. Gdy życie zwierzęcia znaczy aż tyle, co życie człowieka, wtedy życie człowieka ma tylko wartość życia zwierzęcia.
Gdy poobserwujemy zachowania zwolenników „praw zwierząt” i „wyznawców religii ekologizmu”, ich wypowiedzi, zauważymy bez trudności, że ich postawa zdradza nie jedynie etyczne motywacje (w niektórych aspektach słuszne!), ale również tak silne i skrajne emocje, że porównanie ich do religijnego fanatyzmu nie jest żadną przesadą. W dyskusjach internetowych widać wyraźnie, jak miłość do zwierząt splata się u nich z pogardą, a nawet nienawiścią do człowieka – nie tylko jako adwersarza w sporze, ale jako do „gatunku” żywych istot.
To nie przypadek. To jest nowa, a może raczej właśnie bardzo stara religia, tkwiąca głęboko pod etycznym przesłaniem.
Opozycja pomiędzy dwoma poglądami – jednym, że człowiek jest na szczycie piramidy żywych istot, a drugim, że Natura, w tym zwierzę, jest mu równe albo go nawet przewyższa – jest jedną z trwale towarzyszących istnieniu homo sapiens.
P.S.
Jednocześnie:
Rabbi Szolom Dow Ber Schneersohn, znany jako Rebe Raszab, spacerował ze swoim synkiem, Josefem Izaakiem, który w przyszłości miał stać się szóstym przywódcą ortodoksyjnego odłamu Chabad-Lubawicz. Gdy szli, chłopiec bezmyślnie chwycił dłonią i urwał liść z rosnącego przy ścieżce drzewa. Ojciec zganił go za to zachowanie i przypomniał, że każdy przedmiot stworzony przez Boga ma duszę, więc trzeba o tym pamiętać i być ostrożnym. Jeśli człowiek potrzebuje jakiś obiekt należący do świata przyrody i chce go wziąć w zakresie wyznaczonym mu przez Boga, wolno mu to uczynić, bo jest mu dane panowanie nad światem natury. Jednak człowiek nie ma prawa do bezcelowego niszczenia, nawet w takim wymiarze jak urywanie liścia rośliny, jeśli niczemu to nie służy.
Mistyczne teorie (w Kitwej Arizal) zwracają uwagę, że zakaz zadawania niepotrzebnego cierpienia, które to cierpienie jest symbolizowane przez jedzenie części ciała żywego zwierzęcia (takie okrucieństwo jest zabronione w judaizmie CAŁEJ LUDZKOŚCI), oznacza też zakaz niepotrzebnego niszczenia jakiejkolwiek żywej istoty, bezcelowego odbierania życia. Człowiek ma prawo zabić zwierzę tylko i wyłącznie w jakimś utylitarnym celu, ale według interpretacji Arizala (rabina Jicchaka Lurii) jest wielkim grzechem zabijanie nawet najmniejszego, najbardziej niepozornego owada czy robaka tylko po to, aby po prostu pozbawić go życia.
Nawet bezcelowe zniszczenie rośliny, nawet zerwanie jednego liścia z drzewa lub krzewu tylko po to, aby zerwać i wyrzucić – jest poważnym naruszeniem prawa danego wszystkim ludziom. Ta etyczna reguła jest obecna w żydowskim prawie religijnym jako zasada „Bal Taszchit”: „nie niszcz” – בל תשחית
Paweł Jędrzejewski
https://forumzydowpolskichonline.org/2019/12/27/judaizm-natura-zwierze-czlowiek-ekologia/
Inne tematy w dziale Rozmaitości