Futrzak Futrzak
82
BLOG

Przyjemne z pożytecznym

Futrzak Futrzak Polityka Obserwuj notkę 33

Lektura piątkowej prasy wprowadziła mnie w nastrój zadumy nad przenikliwością naszych elit. Nie prostodusznych inteligentów, którym się zdaje, że modulacja głosu, jaką z sukcesem stosują na deskach teatru wojewódzkiego wywoła podobne reakcje u widzów wychowanych na Kubie Wojewódzkim, ale elit realnie rządzących. Otóż, Dziennik któryś już raz „dotarł” (prawdopodobnie redakcja ma na myśli przedzieranie się przez zwały śniegu, które cieszyły nasze oczy jeszcze tydzień temu) do sensacyjnych dokumentów, tym razem na temat p. Anety Krawczyk. Pani ta, której każde praktycznie słowo traktowano jeszcze niedawno z nabożną czcią, okazuje się teraz złodziejką i naciągaczką. Ofiarą jej paść miały setki niewinnych osób płacących za miejsca na liście wyborczej Samoobrony. Poszkodowane są oczywiście również władze partii. Jako ludzie z natury dobrzy dziennikarze bez zastrzeżeń przyjmują bowiem tłumaczenie: „Kolejna ciekawostka: o płaceniu (…) nigdy nie słyszała Halina Sikorska, dyrektor finansowy Samoobrony (…)”.

Nie dalej jak przed rokiem-dwoma Samoobrona pogrążała się pod ciężarem oskarżeń skrzywdzonej kobiety. Dziś jednak „kobieta skrzywdzona” okazuje się „kobietą złą”, więc pogrążeni automatycznie zostają oczyszczeni z części win poprzez zmniejszenie kontrastu oprawca-męczennik i podważenie moralnych standardów oskarżycielki. A więc już nie ofiara chuci, nie samotna matka zmuszana do świadczenia usług seksualnych, ale defraudant. I to taki, który dodatkowo sam prostytuuje się za miejsce na partyjnej liście. Dziennikarze nie pozostawiają nam złudzeń „W Samoobronie był cennik. Za I miejsce trzeba było płacić 500 zł (…) W Tomaszowie pieniądze zbierała Aneta Krawczyk (…) Ona nie musiała płacić za miejsce na liście”.
 
Czytając wspomniany artykuł miałem poczucie, że słyszę starą, dobrze znaną melodię. Może to mój pech, a może przypadek, odnoszę jednak wrażenie, że od kilku tygodni przewodniczący SO coraz częściej gości w programach telewizyjnych. W Polsacie – wypowiada się o kryzysie, w Superstacji – o standardach a w TVN – o celibacie. Nie, to akurat tylko mi się śniło. Z niewiadomych przyczyn Andrzej Lepper znowu staje się osobą, której zdanie w sprawach polityki jest brane pod uwagę. Ten sam człowiek, który miał się już nigdy nie podnieść; polityk przegrany i wielokrotnie skompromitowany.
 
Czy tego chcę, czy nie pojawiają się nieodparte skojarzenia z sytuacją przed lat, kiedy karykatura Jakuba Szeli w tureckim sweterku zajmująca się zadymami znikna nagle z widoku. Nic dziwnego – stare wyroki, nowe procesy na horyzoncie i niespłacone długi. Mija jednak czas kwarantanny i Andrzej Lepper ponownie objawia się Polakom w pełnej krasie, głosząc swe prawdy w stacjach telewizyjnych i udzielając wywiadów czołowym dziennikom. Teraz już opalony, wciśnięty w garnitur i wyuczony nieśmiertelnego gestu-piramidki, którym potem utorował sobie drogę do parlamentu. Ten, kto wtedy wydał na to swoje pieniądze może być tylko przedmiotem naszych domysłów. A dziś
 
Reanimacja Leppera załatwia dwie sprawy. Po pierwsze, wbrew zapewnieniom ministrów, dopadnie nas w końcu poważny kryzys. Musi to skutkować niezadowoleniem społeczeństwa, które jeszcze niedawno, w czasach koniunktury, miało jakieś oczekiwania płacowe i nadzieje na uszczknięcie kawałka globalnego tortu. Uruchomienie kawiorowych populistów jest zatem potrzebą chwili z punktu widzenia stabilności państwa. Z drugiej strony, pomimo „ciągłego spadku notowań”, mniemanych podziałów i „strzelania sobie w stopę” popularność PiS wciąż utrzymuje się na przyzwoitym poziomie, choć powinna już dawno była sięgnąć wartości ujemnych. Strategia tej partii na następny rok-dwa opiera się częściowo na wyczekiwaniu kryzysu, który pchnąć ma rzesze rozczarowanych Polaków w ramiona braci Kaczyńskich. Reaktywacja ugrupowań, które miały skończyć na śmietniku historii – bo przecież i Roman Giertych się budzi – wydaje się zabezpieczeniem przed realizacją czarnego scenariusza, zwłaszcza w perspektywie zbliżających się wyborów prezydenckich. Czy wynika z tego jakiś wniosek? Och, całe mnóstwo, a każdy może sam sobie wyciągnąć w dowolnym momencie taki, który mu się przyda. Ja jedynie chylę w tym momencie czoło przed przenikliwością śp. Jacka Kuronia, który stwierdził był dawno temu: „Ten układ jest na 50 lat”.
 
FUTRZAK

 

Futrzak
O mnie Futrzak

ZBANOWAN PRZEZ: Cichutki, Anita, G. Ziętkiewicz, Adrian Dąbrowski, Coryllus, Stary, Szczur Biurowy

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (33)

Inne tematy w dziale Polityka