Futrzak Futrzak
79
BLOG

Gay Festival!

Futrzak Futrzak Polityka Obserwuj notkę 14

Przeglądając anglojęzyczne strony internetowe w poszukiwaniu materiałów wykorzystywanych przeze mnie potem w pracy natykam się od pewnego czasu na dyskusje i artykuły dotyczące właściwego witania i żegnania się w czasie adwentowo-świątecznym. Obok tłumów w muzeach handlowych jest to widomym znakiem, że zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. Piszę o muzeach handlowych zniesmaczony wtórnością tego, co oferują ostatnio sklepy odzieżowe mieszczące się w takich przybytkach, ale też w ramach antycypacji pewnego trendu językowego. Skoro bowiem za mojego życia zwykłe sklepy zdążyły się stać centrami handlowymi a następnie galeriami [a w każdej jest Kantor, jak słusznie zauważył swego czasu Michał Witkowski] trend wydaje się logicznie wieść przez muzea do kościołów. Co tylko pokazuje, że pod słońcem nic nowego nie ma, nie było i nie będzie, zarówno w sferze odzieżowej jak i semantycznej, gdyż jeszcze pacholęciem będąc, kiedy Polska kwitła niczym sto goździków pod rządami generałów, słyszałem nie raz o świątyniach konsumpcji na zgniłym zachodzie. Których to świątyń wspomnienie pozwala mi spiąć klamrą wstęp i powrócić do tematu właściwego, czyli wyboru pomiędzy tradycyjnym i religijnie nacechowanym powitaniem Merry Christmas a świeckim Happy Holiday.

Nie uciekajcie jeszcze, Drodzy Czytelnicy! Nie mam bynajmniej zamiaru rozkręcać kolejnej akcji obrony świętości Świąt i wyrażać oburzenia upadkiem cywilizacji białego, anglosaksońskiego chrześcijanina – choćby dlatego, że pamiętam o Jul. Nie zależy mi też na odkrywaniu z wypiekami na twarzy argumentów zużytych jak cnota posła Napieralskiego. Wszak wszyscy rozumieją, że holiday – jeśli mamy unikać konotacji religijnych – jest ze względu na etymologię wyborem dość idiotycznym; po cóż argumentować, że skoro June czy Saturday jest akceptowalne, to nie powinno być problemu z Christmas; i ile można przypominać, iż Christmas nie jest aktem agresji a stwierdzeniem faktu, że ca 2 tysiące lat temu narodził się rzekomo ktoś o imieniu Chrystus. My to mamy wszystko doskonale obcykane i nie w tym rzecz. Zwłaszcza, że polszczyzna nie stwarza nam takich problemów.

Otóż zadałem sobie pytanie, czy dla przeciętnego euroatlantyckiego chrześcijanina konieczność [w sensie obyczajowym, nie prawnym] wymiany w sklepie powitań takich, jak Joyous Kwanzaa [26 grudnia], czy Happy Chanukah [ktoś wyliczał, kiedy to przypada w tym roku?] stanowiłoby wyraz agresji i dominacji ze strony innowiercy. Czy odebrane by to było jak wystawienie ku nam środkowego palca? I czy byłby to powód do oburzenia, jakie wyraża pani cytowana przez jeden z amerykańskich portali - I just oppose to people saying that their God is better or the only one. And I get that mostly at Christmas? Prawdopodobnie nie. Z dokładnie tego samego powodu, dla którego żaden zdrowy, pewien swej męskości i spójny wewnętrznie facet nie potraktuje parady gejowskiej – odbywającej się nawet częściej, niż raz w roku – jako zagrożenia intelektualnego, emocjonalnego czy fizycznego. Co jest w zasadzie wesołą konstatacją świetnie wpisującą się w radosny czas przedświąteczny. Skoro bowiem po latach laicyzacji i dechrystianizacji Inni nadal się nas boją, to możemy spoglądać w przyszłość z umiarkowanym optymizmem. Rozsądnym wydaje się podtrzymywanie tego stanu delikatnej niepewności, więc hasłem kończącego się roku 2008 niech będzie „Merry Christmas albo w ryj”.

FUTRZAK

Futrzak
O mnie Futrzak

ZBANOWAN PRZEZ: Cichutki, Anita, G. Ziętkiewicz, Adrian Dąbrowski, Coryllus, Stary, Szczur Biurowy

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (14)

Inne tematy w dziale Polityka