Pierwotnie zamierzałem zacząć od zdania: Poruszony opisami postępowania Pana Prezydenta Państwa Polskiego poczynionymi przez pana posła Palikota postanowiłem… ale zorientowałem się, że nadmiar aliteracji może podziałać na czytelnika, jak nadmiar alkoholu. Poza tym, szczerze przyznaję, nie miałem pomysłu na to, jak takie zdanie można by zgrabnie zakończyć. Z tego względu pozwalam sobie podejść do linii z napisem START po raz drugi i stwierdzić, że ostatnie rewelacje posła Palikota ośmieliły mnie do podzielenia się z Państwem wiedzą, którą w innych warunkach trzymałbym głęboko ukrytą.
Mogę spokojnie tedy donieść, że kilka dni temu, przechodząc ulicą Polanki w kierunku obsypanego śniegiem Parku Oliwskiego usłyszałem zupełnym przypadkiem rozmowę dwóch mężczyzn sprawiających wrażenie, jakby byli ochroniarzami byłego prezydenta Lecha W. wracającymi z pracy do domu. Z rozmowy owych mężczyzn wynikało, że brat córki Lecha W. był podobno świadkiem sytuacji, w której ów Lech W. miał był rzekomo powiedzieć do swej żony, cytuję z zawodnej pamięci, Co jest, do chuja, z tym pilotem? Na Polsat sie, kurwa, nie przełancza.
Nie pierwszy to raz wchodzę w posiadanie i zdradzam informację, której nawet nie powinienem znać, a którą usłyszałem przez przypadek. W zeszły weekend spędzałem czas w sopockiej restauracji, której nazwy nie chcę ujawniać, więc powiem tylko, że nad drzwiami wisi napis Błękitny Pudel, co i tak nikogo nie nakieruje na to miejsce, bo jest to rodzaj nazwy dość typowy dla lokali mieszczących się na ulicy Monte Cassino. Tam właśnie, siedząc przy ósmym tego wieczoru soku żurawinowym, zauważyłem pomimo zmęczenia, że mężczyźnie siedzącemu przy stoliku obok wypadł z tylnej kieszeni spodni skrawek papieru. Intrygujące było to, że w toalecie, do której udałem się po wypiciu dziewiątej szklanki soku, zauważyłem człowieka wchodzącego do kabiny, który trzymał w ręku całą rolkę podobnych skrawków. Mężczyzna ten prawdopodobnie odebrał w kabinie telefon, gdyż nagle zaczął głośno mówić. W pamięć wryło mi się zdanie I Donald do niej mówi – weź się odpierdol, co? Przyznaję, że mnie oczywiście postawiło to w pewnej konfuzji, bo jest to informacja, którą posiadłem nieformalnie, i której być może nie powinienem posiadać.
Aby Państwa do reszty pognębić, i dopełnić wymogu stylistycznego każącego konstruować strukturę wypowiedzi z trzech części, donieść jeszcze pragnę na koniec, że zapaliwszy zasłużonego papierosa po napisaniu powyższego tekstu powiedziałem sam do siebie Spieprzaj, Futrzak, z takim dziadowskim tekstem. Fakt ten wprowadził mnie w stan nie mniejszego zmieszania, niż dwa poprzednie wydarzenia, zwłaszcza, że informację ową posiadłem zupełnie świadomie. Zdaję sobie sprawę z tego, że moje doniesienia mogą być dla części osób szokiem a inni mogą je potraktować wręcz jak osobistą zniewagę. Sprawa jest jednak na tyle bulwersująca i oburzająca, że mimo całego dyskomfortu koleżeńskiego uznałem, iż nie mogę tego trzymać w tajemnicy i muszę się tym podzielić z opinią publiczną. Co niniejszym czynię, życząc jednocześnie wszystkim wyjątkowo wesołego weekendu, kontaktu jedynie z kulturalnymi kelnerami i mnóstwa radości w ramionach rozkosznie rozpustnych pań.
FUTRZAK
ZBANOWAN PRZEZ: Cichutki, Anita, G. Ziętkiewicz, Adrian Dąbrowski, Coryllus, Stary, Szczur Biurowy
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka