Futrzak Futrzak
124
BLOG

Wywiad, którego nie było - dla Nicponia

Futrzak Futrzak Kultura Obserwuj notkę 29
Autor niniejszego wpisu życzy sobie kontaktu z Cameron Diaz

Artur M. Nicpoń - ...Twierdzisz, że paręset lat takiej a nie innej historii nie odbija się w genach. Z tego, co mi wiadomo, zostaje jakiś ślad (i to spory) w kulturze. Tym bardziej ciągnięcie tematu nie pozwala się narodowi otrząsnąć z różnych kolonialnych naleciałości. Ludzi na przykład wkurwia to, że Jankesi w każdym filmie machają stars&stripes. Faktem jest, że taki przekaz tak samo się koduje, jak nasza nieszczęsna historia. Tyle, że Jankesi się pucuja pozytywnie, a my się już 20 rok niepodległości tarzamy w gównie, któreśmy nie sami zrobili.

Futrzak - Nie neguję roli tego, że upupianie mentalne jest ważne. To oczywiste, że jeśli człowiekowi tłumaczysz przez wiele lat, że do niczego się nie nadaje, to zaczyna w to wierzyć. W ten sam sposób rodzice – często nawet niechcący – potrafią wykrzywić swoje dziecko, które potem nie może się zebrać w życiu, bo ma wpojone przekonanie, że jest nikim. Na poziomie narodu też to działa. Mnie chodzi o to, że ciągnięcie tematu nie jest jedynym i najważniejszym elementem kreowania świadomości narodowej. Oprzyjmy się na przykładzie z dzieckiem, Można latami przekonywać je, że kradzież jest rzeczą złą, ale jeśli na podwórku widzi samych złodziei samochodów, którym wiedzie się świetnie, i których ludzie darzą szacunkiem, to nici z wychowania. Cóż z tego, że będziemy kodowali ludziom słuszne zachowania skoro potem wychodzą na ulice i widzą to, co widzą. Jankesom łatwiej się tym patriotyzmem napawać, bo standardowy Jankes myśli USA i widzi duży kraj, który trzepie tyłki Saddamom tego świata. Za komuny też wciskano ludziom, że Polska socjalistyczna jest wielka i potężna. Wchodziłeś do sklepu i było po zawodach.

Druga sprawa – mówisz 20 lat gówna, któreśmy nie sami zrobili. Myślę, że mamy do czynienia z co najmniej, 300 laty gówna, które jest również nasze. Nie wszystko wygląda tak, że tu mamy piękny – no, może troszkę utytłany – Naród, a tam złych Onych. Po śmierci Chrystusa nie zapadła noc komunizmu; my Polacy sami sobie też nieźle skomplikowaliśmy życie. Nie mówię o okresie 45-89, bo tu wiele do gadania nie mieliśmy, ale przed wojną, przed zaborami…

AMN - Koterski puszcza w eter parszywe memy tak, jakby ich było mało. A to, że facet flekuje sam siebie, że jest tam silny akcent autobiograficzny, nie ma w gruncie rzeczy znaczenia.

Fu - Ma to o tyle znaczenie, że owa wsobność ratuje go przed ześlizgnięciem się w pozę kolejnego odbrązawiacza jakiejś mitycznej, zaściankowej polskości. On podchodzi do sprawy bardzo introwertycznie. To nie jest oskarżenie Polaka w sensie: członka pewnej wspólnoty historyczno-polityczno-gospodarczej a raczej wgląd w psyche człowieka, który ma konkretne problemy ze światem, rodzicami czy nawykami. Oczywiście, nie da się tego całkowicie oddzielić od bycia Polakiem, ale kierunek, w którym podąża Koterski jest inny. To zupełnie inna liga mentalna, niż Masłowska czy Shuty. Wydaje mi się, że Koterski mówi to samo, co Ty. Tyle, że on to robi w filmie.

AMN - Może mam cos z oczyma, ale nie bardziej widzę u Koterskiego - patrzcie ludzie, jacyśmy ogównieni. Bez choćby próby wskazania tego, kto za ten stan odpowiada.

Fu - Myślę, że on to pokazuje – skąd się biorą te natręctwa, dziwactwa. Nie widzisz tam Jaruzelskiego i Michnika, bo nie o tym jest ten film. On w bardziej dosłowną politykę się nie bawi. Choć fakt, w jakiś sposób Adaś Miauczyński nie radzi sobie też z historią Polski, z Polakami.

AMN - Ale czy to jest rzeczywistość? Poważnie z taka się stykasz?

Fu - Oczywiście, że tak. W wolnej chwili możemy przelecieć cały ten film na podglądzie, scena po scenie, a ja opowiem Ci o wszystkich sytuacjach, które mi się przydarzają. Fakt, to wszystko jest niesamowicie skondensowane, niczym skecze w „Misiu”. I pewnie z tego względu nie jest to wierne odbicie realiów, tylko pewna wizja. Ale nie jest wzięta z nieba.

AMN - No a taki „Wszyscy jesteśmy Chrystusami”. Co z niego wynika? Co zawiera ten film poza konstatacją pewnej oczywistości? Moim zdaniem nic.

Fu - 99% wielkich dzieł konstatuje oczywistości. W sensie opowiadania historii, podstawowych problemów ludzkich wszystko już było. Wydaje mi się, że jakość sztuki poznaje się po tym, jak to jest pokazane i jaki to ma wpływ na odbiorców w perspektywie czasowej. Poza tym, czy to, co Koterski pokazuje w „Chrystusach” jest takie oczywiste? Mam wrażenie, że jego konstatacje dotyczą tego, o czym się powszechnie jednak nie mówi. A na pewno nie w taki sposób. Mnie ten film ugryzł w dupę. W tym jest i potencjał i ładunek pozytywnego przekazu.

AMN - Jesteś pewien? Ja mam inne zdanie.

Napisałeś Pozytywny impuls – tak, ale nie poprzez przykrywanie tego, co jest. Bo to będzie to samo, co michniki robili z komuną – wybierzmy przyszłość. Że też ci coś takiego do glowy przyszło. Nieładnie.

Fu - Jest tu podobieństwo. Otóż, przyjmuję, że nam dwóm, tu i teraz, chodzi o dochodzenie do prawdy historycznej, a nie doraźnie wykorzystywanie jej do celów politycznych – co akurat nie jest niczym zdrożnym, ale przyjmuję, że nie o tym mówimy. Więc, jeśli zabieramy się za babranie w dziejach, to nie możemy rozliczyć Polaków, którzy tworzyli system komunistyczny, a nie rozliczyć Polaków z Jedwabnego, czy z Powstania Styczniowego. Oczywiście, nie mam na myśli odpłacenia w sensie prawno-materialnym, tylko opisu w sensie moralno-historycznym. I na odwrót. Jeśli Gazeta Wyborcza jest w stanie wyciągnąć Janowi Kowalskiemu to, że pies jego dziadka obsikał kiedyś nogawkę jakiemuś Żydowi, a Gross zrobić z tego kolejną książkę, to Gazeta Wyborcza nie może zamykać oczu na to, że 30 lat temu inny Jan Kowalski – esbek – zatłukł Iksińskiego, albo zniszczył życie Pipsztyckiemu. Jeśli przyjmujemy, że należy zachowywać jakąś uczciwość. Oczywiście, jeśli rozpatrujemy to z punktu widzenia teraźniejszej sytuacji politycznej i tego, co jest ważne dla interesu Polski na dziś, to Jedwabne jest na ósmym planie, Powstanie Styczniowe na dwudziestym ósmym, a dawna esbecja co najmniej na drugim. Niektórzy mówią, że nawet na pierwszym.

AMN - Przecież nie chodzi o przykrywanie. Ale o sensownie opowiadane historie filmowe, w których jest i to, co parszywe, ale też wielkie pozytywy albo wielkie metamorfozy. A my w kinie mamy głownie epatowanie ludzi ich własna małością i gównianością. A to jest wdeptywanie narodu jako żyjącej tkanki w błoto mentalne.

Fu - Jasne, że tak. W sztuce jest miejsce na wszystko. Małość, śmieszność i wielkość. Natomiast jest kwestia skali i proporcji tych elementów. Tu zgadzam się z Tobą całkowicie. To, co jest uznawane przez polskie środowiska opiniotwórcze za ambitne często jest jednym, wielkim powodem do samobójstwa. Tak, jakby pokazanie tragedii automatycznie przydawało wartości artystycznej. Ja tu się z Tobą zgadzam, i ja serdecznie chrzanię takie kino, bo mam swoje problemy, i one dreszczu metafizycznego mi dostarczają w wystarczającej ilości.

Taka postawa artystyczna replikuje ten postkolonialny schemat, w którym człowiek nie jest pogodzony z realiami. Nie mówię tu o akceptacji zła. Chodzi mi o to poczucie, że rzeczywistość jest w stosunku do nas czymś zewnętrznym, niezależnym, że nie mamy na nią wpływu. To jest myślenie niewolnika, który się cieszy, jeśli żyje i ma co jeść. Jeśli jeszcze dostanie możliwość krytykowania tego, co widzi, w granicach rozsądku naturalnie i z błogosławieństwem elity, to jest cały obesrany z radości, jak widzowie Szkiełka. Powiem tak – nieważne, o czym jest film. Ważne, żeby był taki, jak „Symetria”, czy „Tulipany”, a nie jak „Sztuczki”, jeśli rozumiesz, o co mi chodzi.

AMN - Miedzy innymi stad ten dyskurs, że nasza kultura tkwi w postkolonializmie cały czas i zamiast brać się za budzenie żubra, choćby gryzieniem go w dupę, bawi się w przykrywanie żubra zgniłymi liśćmi i wskazywanie - patrzcie, jaki paskudny żubr, tu i tu, tak i tak nasrał.

Fu - Pewnie, że tak. Koterski, też jest postkolonialny, ale on przez ten nadmiar syfu pozwala mi przeżyć katharsis.

AMN - Galopek z tym swoim parszywym szadenfrojnde wali konia nad modlitwą z "Dnia...". Tu nie ma żadnego katharsis, tylko jest asumpt do bycia małym, podłym chujkiem. Pytanie, ilu takich małych podłych chujków naprodukowały, niech będzie, że opacznie rozumiane, filmy pokroju "Dnia..."?

Fu - To niestety prawda. Istnieje taki mechanizm. Choć nie przeceniałbym kinematografii – dużo więcej szkody w głowach ludziom robi się poprzez gazety, newsy telewizyjne, reklamy, seriale... Człowiek jednak ma wbudowany taki bezpiecznik w głowie, który mówi mu – to tylko film. Oczywiście człowiek dorosły. A chujki się same reprodukują, niestety. Brak „Dnia Świra” w niczym by im nie pomógł. Powiem Ci tak – to jak widzowie reagują na „Dzień Świra”, na te grepsy i scenki, jest świetnym probierzem tego, jakimi są ludźmi. Jeśli ktoś przy modlitwie ma ubaw, że Koterski dosrał polactwu, to znaczy, że nic nie rozumie, że jest durniem i chuj mu na drogę.

AMN - Nasza obecna mentalność kształtowała się od paruset lat nie tylko w zaborach, ale i na polu chwały i w sarmackiej wolności, i w zrywach i w rzeczach wielkich i pięknych oraz Polsce od morza do morza. A nasi tfurcy wyciągają nam sam syf i się dziwią, że Polska nie jest sexy. Klaudia Szifer tez nie będzie sexy, jak się ja wytarza w smole i pierzu.

Fu - Jasne, ale czy takich filmów już nie było dużo, w przeszłości, nawet za komuny? Nie sądzę, że taka formuła ma na dzisiaj – że tak zagadam, jak Sierakowski – potencjał emancypacyjny. Gryźć w dupę żubra trzeba tym, co jest teraz lub było niedawno, w czym ludzie mają szansę znaleźć odbicie swoich potrzeb i lęków. Obejrzenie kolejnej epopei o chwale polskiego oręża w XVII wieku jest miłe, ale jedyny efekt będzie taki, że po projekcji obywatel pójdzie na tradycyjny żurek, żeby podtrzymać klimat a jutro o tym zapomni. Słynni „Trzej kumple” bardziej gryzą żubra w dupę niż cała Trylogia…


P.S. Pozwoliłem sobie wziąć sobie to, co napisał Nicpoń i moje odpowiedzi, a następnie skleić z tego coś w rodzaju wywiadu. Gwoli przyjemności estetycznej, ułatwienia czytania i treningu zawodowego.

P.P.S. Nicpoń, jeśli uważasz, że coś poprzekręcałem i zmanipulowałem, to dawaj.

P.P.P.S. Panie Marianie - wyszło cacy!

FUTRZAK

 

 

 

Futrzak
O mnie Futrzak

ZBANOWAN PRZEZ: Cichutki, Anita, G. Ziętkiewicz, Adrian Dąbrowski, Coryllus, Stary, Szczur Biurowy

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (29)

Inne tematy w dziale Kultura