Swego czasu w dyskusji ze Stańczykiem pod postem na zupełnie inny temat rzuciłem idee „rewolucji botów” i „syndromu Dyzmy”. Chwila była wtedy nieodpowiednia, ja też najprawdopodobniej w nienajlepszej formie intelektualnej, więc pomysłu nie zdążyłem rozwinąć. Dziś jednak – ponieważ na temat wojny polsko-polskiej i redaktora Krasowskiego nie mam nic więcej do powiedzenia ponad to, że nie wart on ni prztyczka, ni klapsa, ni mezaliansu dla psa1 – postanowiłem w ramach eskapizmu powrócić do nakreślonej wówczas wizji.
Otóż wymyśliłem sobie, Drodzy Teleradiosłuchacze, że nasza rzeczywistość polityczna rozwija się poprzez rewolucje w dziedzinie komunikacji na linii politycy-społeczeństwo i, że jesteśmy w przededniu kolejnego przewrotu, który kompletnie odmieni nasze wybory polityczne. Ale ab ovo.
Cofnijmy się o kilkanaście lat do czasu rewolucji pierwszej, kiedy Aleksander Kwaśniewski, syty chwały i obmyty nieco z grzechów ojców po trasie koncertowej z Adamem Michnikiem, stanął do wyścigu o fotel prezydencki. Czy pamiętacie, dlaczego post-komuch o aparycji małomiasteczkowego żigolaka porwał tłumy? Nie chodziło przecież o to, że disco polo dancin’, że wybierzmy przyszłość, że kolor niebieski – choć takie niuanse też swoje robiły. Otóż boski Olo wykreował się na pierwszego profesjonalnego polityka polskiego. Ogolonego, dobrze ubranego i niezmiennie odwołującego się do pragmatyzmu i postępu. Elity solidarnościowe przespały po prostu moment, kiedy społeczeństwo już troszkę łyknęło Zachodu przez – wtedy jeszcze kradzioną – telewizję satelitarną. Styropianowcy nie dostrzegli, że naród z nieodłącznymi saszetkami przy bermudach odbywa pierwsze wycieczki do świata poza sferą demoludów, w którym czuje swoją nieprzystawalność do nowych standardów kulturowych i estetycznych. Przeciętny Kowalski po raz pierwszy wtedy zakupił wodę Perrier w schludnej, włoskiej restauracyjce, napatrzył się na panie opalające się topless na plażach Lazurowego Wybrzeża i po powrocie stwierdził, że Maja Komorowska to jednak nie to. I – jak to w kapitalizmie bywa – w odpowiedzi na popyt pojawiła się podaż w osobie króla Aleksandra i królowej Jolanty, którzy spełnili sen Polaków o Zachodzie na wschodzie, łechcąc jednocześnie gdzieś głęboko ukryte fornalskie tęsknoty do posiadania nad sobą jakichś państwa. Prezydent Kwaśniewski okazał się na tyle bystrym graczem, że – przyswajając sobie kolejne zdobycze kultury medialnej – przez kolejne 10 lat był w stanie tumanić Polaków wizją utylitaryzmu na każdą okazję, dopóki nie odszedł na zasłużoną emeryturę.
Przewrót drugi wiąże się z poszerzeniem rynku medialnego o coraz mniej wieśniackie TVN ewoluujące od telewizji dla bezrobotnych do medium dla młodych-wykształconych; coraz większym dostępem Polaków do kultury i polityki zachodniej; wejściem na rynek wydawnictwa Springera i – przede wszystkim – pojawieniem się Internetu. Naród w międzyczasie zdążył okrzepnąć finansowo, przyzwyczaić się do tego, że moda a la Pałubicki jest już wybitnie niszowa a politycy są w stanie w miarę dobrze dobierać krawaty i przymiotniki do rzeczowników. Pojawiła się więc potrzeba zabawy, mocnych wrażeń i wyrazistych wizji rzeczywistości, na które to zapotrzebowanie odpowiedziały zgodnie komisje sejmowe, spin doktorzy i dziennikarze konkurujących ze sobą mediów goniący za tematem na jedynkę. Dlatego – psiocząc nieco – żyjemy teraz w rzeczywistości, w której politycy z jednej strony sprzedają nam całościowe obrazy świata, snują narracje, a z drugiej – z dziecięcą radością – bawią się nową zabawką w postaci mediów poprzez przecieki i konferencje prasowe na ich temat. Normą stało się ogłaszanie coraz to nowych sposobów interpretacji polskiej rzeczywistości: szara sieć, układ, wschód kontra zachód, młodzi kontra starzy etc. Są to teorie holistyczne, w których łączy się korupcję w PZPN z protestami górniczymi i misją telewizji publicznej. Nie staram się tu wnikać głębiej w prawdziwość owych analiz – są to na ogół mające źródło w znanych i bulwersujących faktach nadinterpretacje pełne chwytów rodem z latynoamerykańskich telenowel; manieryzmu, przesadnych gestów i wielkich słów. Warto jednak zauważyć, że dzieje się to wszystko przy wyraźnym spadku zainteresowania merytoryczną stroną wszelkich sporów.
Czas ten jednak się kończy i przewiduję, że w ciągu następnych 5 lat będziemy świadkami tego, co nazwałem „rewolucją botów” wykorzystującą „syndrom Dyzmy”. Pozwolę sobie oddać głos samemu sobie sprzed miesiąca:
Co do botów - politycy jeszcze tego nie zauważyli, ale to jest przyszłość polityki w Polsce. Ten styl. Że zanim cokolwiek powiesz, pokażesz się, musisz mieć medialne entrée, które tak Cię ustawi, że nawet jeśli będziesz bredził na kacu w porannym TVN-ie, to ludzie i tak to zinterpretują na Twoją korzyść, sami będą chcieli wierzyć. Wtedy możesz im wszystko powiedzieć, prawie. To już się dzieje, ale jeszcze nie jest wykorzystywane na dużą skalę.2
Czekają nas czasy, kiedy już każdy polityk będzie wystarczająco pachnący i uczesany, kiedy każda koteria będzie miała swoją, niezwykle barwną opowieść o Polsce i nie będzie potrzeby wysyłania Kuchcińskim i Chlebowskim SMS-ów z wytycznymi, jak myśleć. Walka bowiem przeniesie się do zupełnie innej sfery.
Przyjrzyjmy się ostatniemu spotowi Coca-Coli – facet kupuje butelkę napoju, idzie przez miasto i opowiada o urokach wolnej miłości i posiadania fajnego dzwonka na komórce. Istotą przekazu nie jest jakość produktu, ale „doczepione” do niego pozytywne skojarzenia, które nie mają żadnego związku z napojem, jego ceną, smakiem czy jakością. Przypomnijmy sobie reklamę McDonalds sprzed około roku-dwóch, w której grupa młodych, optymistycznie nastawionych do życia ludzi podróżuje po świecie, przeżywa przygody dokumentowane zdjęciami stylizowanymi na prawdziwe, by w końcu trafić do restauracji wspomnianej sieci. Równie dobrze można by podmienić zleceniodawcom reklamy a efekt byłby ten sam. Tak też prawdopodobnie będą wyglądały kampanie medialne w nadchodzących latach. Nie czarowanie europejskością, którą teraz każdy sobie może zafundować, nie przedstawianie programów, postulatów i wizji, ale mozolna praca sztabów speców od reklamy nad budowaniem sieci przyjemnych skojarzeń, nie powiązanych zupełnie z polityką a nawet samymi osobami polityków. Wszyscy się śmiali z Krzysztofa Bosaka tańczącego w telewizyjnym show i Jana Marii Rokity śpiewającego z Kasią Cerekwicką a to właśnie jest przyszłość. Na razie wygląda to wszystko pokracznie, nieporadnie a prekursorzy zostali już złożeni na ołtarzu postępu. Za kilka lat jednak, kiedy najbardziej zapadła wieś kielecka będzie miała dostęp do Pomponika.pl i TVN Style, o wyborach Polaków będzie decydowało to, czy kandydat Iksiński ogląda M jak Miłość, lubi placki ziemniaczane i miał kiedyś klaser z pocztówkami. W ten sposób wykreowany polityk, a raczej chmura skojarzeń, którą widzowie będą odbierali jako byt rzeczywisty, będzie mógł publicznie mówić i robić praktycznie cokolwiek. Niczym Dyzma XXI wieku stwierdzi w dyskusji filozoficznej, że nie ma bytu bez odbytu, a czytelnicy pism opiniotwórczych i tak nie dostrzegą chamstwa, tylko wysublimowany intelekt i dowcip. Tak bowiem wielka będzie już siła przyjemnych, odnoszących się do życia codziennego, skojarzeń wbitych człowiekowi w podświadomość, że możliwy będzie tylko jeden sposób na redukcję dysonansu poznawczego – przyznanie, że coś w tym jest.
Skąd jednak wzięło mi się pojęcie „rewolucja botów” [przyjmuję, że wszyscy wiemy, kto zacz ów bot]? Przeprowadźmy mały eksperyment – niech każdy wybierze sobie jedną postać z życia polityczno-społecznego, do której autentycznie czuje sympatię i inną, która wzbudza w nas odruchową, ludzką niechęć. Następnie proszę sobie wyobrazić, że osoby te przeprowadzają poniższą rozmowę – zaczyna Obiekt Sympatyczny:
- Czy zgodzi się Pan, że gramatyka generatywna Chomskiego się skończyła?
- A czy kiedyś się zaczęła?
- Myśli Pan, że cała teoria była nic nie warta?
- Osobiście wolę zajmować się praktyką.
- Ale konkretnie, co się Panu nie podoba?
- Za dużo by trzeba wymieniać, ale samo założenie już było wątpliwe, prawda?3
A teraz odwróćcie role…
Rozumiecie? :-)
FUTRZAK
1 Dokonałem małej modyfikacji tekstu na prośbę administracjis24 poniższej treści [Prosimy o usunięcie sformułowania "XXXX" albo zastąpienie go jakąś bardziej kulturalną wersją. Inaczej tekst nie znajdzie się na SG. Administracja s24]
2 http://futrzak.salon24.pl/79910,index.html#comment_1172461
3 http://futrzak.salon24.pl/79910,index.html#comment_1172385
ZBANOWAN PRZEZ: Cichutki, Anita, G. Ziętkiewicz, Adrian Dąbrowski, Coryllus, Stary, Szczur Biurowy
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka