Futrzak Futrzak
49
BLOG

O fundamentach, wolności i konsekwencji - Nicponiowi

Futrzak Futrzak Polityka Obserwuj notkę 27

Nicponiu, z zainteresowaniem przeczytałem Twoje credo pt. „Fundamenty” i czuję, że musze się podzielić kilkoma uwagami. Jestem odcięty obecnie od „sieci Web” [masochistycznie uwielbiam te nowomodne pleonazmy konstruowane przez ignorantów – przed Państwem, Siostry Sisters posiadające numer PIN!], więc nie wiem, jaki dostałeś odzew na swój text, i czy już ktoś dał Ci słuszny odpór. Piszę więc z głębin jaskini filologa, bez świadomości tego, co się dzieje wokół mnie.

 

Przede wszystkim, Nicponiu, ze zdziwieniem zauważyłem, że wyrażasz poglądy, które ciężko pogodzić z moim widzeniem prawicy. Nie twierdzę, że jest to jakaś zbrodnia [niebycie prawicowcem], ale wydaje mi się, że mylisz pojęcia. Posłużę się przykładami. Piszesz:

[człowiek] jest związany masą różnych powiązań, ale traktuje je jako naturalne i pożyteczne powiązania tak długo, jak długo nie staną się one zbyt dyskomfortowe.

Jak osoba o prawicowych poglądach może twierdzić, że człowiek jest w stanie sobie wybierać tożsamości? Bo do tego sprowadza się takie stawianie sprawy, Piszesz co prawda o „powiązaniach”, ale naszą tożsamość budują inni ludzie i nasze kontakty z nimi; to, co nas kształtuje najbardziej to otoczenie. A Ty piszesz, że to kwestia wyboru. Bycie Polakiem, czy katolikiem też jest kwestią wyboru? Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że poczucie „dyskomfortu” jest względne, to w praktyce takim cytatem stawiasz się tam, gdzie stoi np. Pandada [razem, o ironio, z Cejrowskim, skur**synem i zaprzańcem], w tej kwestii przynajmniej. Co więcej, dalej czytam:

Jako że prawicowiec nie wie, jak POWIENIEN wyglądać świat stara się robić tak, by jak najwięcej wolności pozostawało w rękach ludzi. Aby mogli w jak największym stopniu kształtować swoje życie. (…) prawicowiec mówiąc o wolności mówi o WOLNOŚCI OD. W dużym skrócie od dowolnej niewoli ze strony innych ludzi. (…) Człowiek, który jest wolny ponosi konsekwencje swoich działań. Jego życie jest jego własnością.

I znowu mam wrażenie, że czytam Quasiego, z tą różnicą, że on mówi głównie o wolności bzykania a ty o wolności obrotu pieniędzmi. Zasada pozostaje jednak ta sama – „piekło to inni”. Może to być prawda, może nie, ale wydaje mi się, że niedocenianie, czy wręcz niechęć do wspólnoty a więc również tradycji, bo bez niej wspólnota nie istnieje – i na odwrót! – jest bardzo dalekie od tego, co można nazwać „prawicą”.

Prawicowiec nie wie, jak POWINIEN wyglądać świat. Patrzy na rzeczywistość raczej z pokorą. (…) nie staramy się sobie uzurpowac prawa do tego, by decydowac za ludzi, co powinni robić, jak żyć, kogo lubić, kogo nie bardzo. Jak się odzywiać, gdzie się bez sensu rejestrowac i pytać o zdanie obcych ludzi, zapinac przymusowo pasy w aucie (…) Prawica nie wie, jak ma być, więc to co ludzie chca ogarnąć swoją energią kreacyjną prawica im zostawia.

Znasz moje poglądy, więc wiesz, że zgadzam się w pełni się z tezą, że państwo nie powinno zbytnio się wtrącać tam, gdzie konsekwencje swojego działania ponosi tylko dany obywatel. Prawica nie może jednak mówić, że patrzy na rzeczywistość z pokorą. A savoir – vivre? A poszanowanie dla prawa? A 10 przykazań w końcu?  Jak można mówić, że nie wiemy, jak powinien wyglądać świat i być przeciwko małżeństwom homoseksualnym? Takie tezy przecież prezentowane są przez myślicieli pokroju prof. Sadurskiego, którzy twierdzą, że prawo powinno obserwować rzeczywistość i się do niej dostosowywać. Prawicowiec [i ogólnie, każdy myślący człowiek] mniej więcej wie, jak powinien wyglądać świat i nie neguje kulturo- i normo-twórczej roli prawa. Choćby dlatego, że prawicowiec [i ogólnie, każdy myślący człowiek] nie jest relatywistą.

Drugim problemem jest to, że piszesz dużo o wolności, ale – mam takie wrażenie – mieszasz różne jej wymiary. Kilkakrotnie piszesz o osobistej „wolności od” a jednocześnie twierdzisz, że:

Więc tylko on, samodzielnie i suwerennie podejmując decyzje (jakiekolwiek by nie były i pod jakimi naciskami z zewnątrz podjęte- to zawsze są one wolne i suwerenne. Zawsze się można NIE ZGODZIĆ) może i z jednej strony cieszyć się owocami swoich działań lub zaznać smaku porażki.

W jaki sposób decyzja podjęta pod naciskiem może być decyzją wolną? Zwłaszcza „wolną od”? Oznaczałoby to, że w więzieniu, pod rządami Hitlera, czy w komunistycznym raju człowiek jest nadal wolny, bo może się na coś nie zgodzić. Zrozumiałbym, jeśli mówiłbyś o wolności rozumianej jako wewnętrzna spójność człowieka, ale przecież ciągle wspominasz dawanie i zabieranie wolności w sensie materialnym [politycznym, gospodarczym, czy kulturowym]. Ze względu na to pomieszanie, niezrozumiałe staje się np. zdanie poniższe:

Człowiek jest do takich decyzji zdolny i to, jak bardzo jest człowiekiem zależy głównie od tego, jak szeroki zakres wolności posiada.

Nie wiem, czy masz na myśli daną od innych swobodę osobistą [co by oznaczało, że miarę naszego człowieczeństwa wyznaczają inni], czy mówisz o wolności jako przyrodzonym prawie, które jednostka posiada od narodzin [ale wtedy każdy jest tak samo wartościowym człowiekiem, nie da się tego mierzyć i stopniować], czy masz znowu na myśli „wolność do” rozumianą jako wewnętrzną zgodność z sumieniem [ale to z kolei nie ma nic wspólnego z polityką]. Wydaje mi się też, że nie do końca przemyślałeś konsekwencje innego Twojego twierdzenia. Piszesz:

Z przyrody wynikają pewne oczywiste kwestie. Kwestią taką jest wolność. Człowiek rodzi się wolnym, albowiem jest istotą, która świadomie jest w stanie podjąć decyzję, która uważa za słuszną.

Wolność jednak – jakkolwiek rozumiana – nie wynika z natury w sensie biologicznym; to już wtórny, ludzki konstrukt myślowy. Człowiek rodzi się silny, słaby, biały, czarny, etc, ale nie wolny. Chyba, że uznajemy postulat istnienia wrodzonego prawa jednostki do wolności osobistej za naturalny dla człowieka jako części natury, więc też ogólnie „zgodny z naturalnym porządkiem”. Ja jednak byłbym tu ostrożny. Po pierwsze, to raczej pomył europejski, w innych kulturach takie widzenie praw człowieka nie musi obowiązywać. Po drugie, jeśli tak stawiamy sprawę, to wszystko, co ludzkie jest naturalne. „Lewackie” pomysły na urządzenie świata, tłumy, które za tymi teoriami idą i „stosy ofiar” też są w pełni zgodne z naturą, czy zamiarem boskim. Teoria pociągająca, ale pachnie mi to jakimś społecznym panteizmem, jakimś z gruntu lewicowym optymizmem w stylu: "wszystko, co się dzieje jest dobre". To stąd przecież bierze się mania przeprowadzania najdurniejszych eksperymentów społecznych – z wiary, że „i tak będzie dobrze”. Prawica jest konserwatywna i raczej pesymistyczna. Prawicowość – wbrew przekonaniom „kolibrów” – nie oznacza bierności w stosunku do zjawisk społecznych na zasadzie opozycji do lewicowego interwencjonizmu. Bierność taka prowadzi to bowiem dokładnie do tego samego, czym kończą się owe eksperymenty, czyli chaosu i cierpienia. Zamiast tego prawica umieszcza działania społeczne w perspektywie etycznej.  

Nie zrozum mnie źle, Nicponiu. Nie robię Ci zarzutu z tego, że masz „progresywistyczne” poglądy [ja np. mam czasami i żyję], chodzi mi raczej o spójność. W „Fundamentach” odmieniasz słowo „prawica” na wszelkie sposoby, a sam wpis – jak rozumiem – jest czymś w rodzaju manifestu. Mam jednak wrażenie, że niektóre Twoje założenia niewiele z prawicą mają wspólnego, więc może i Ty nie jesteś takim „prawakiem”, jak Ci się wydaje? Przecież doskonale pamiętamy, że „idee mają swoje konsekwencje”.

FUTRZAK 

P.S. Giz 3miasto, jasne, że chętnie, nie wiem, czy w tym tygodniu bo jestem zarobiony, ale po weekendzie, czemu nie? Sorry, że się nie odezwałem, ale byłem w strefie bez-netowej. A gdzieś dają Koźlaka i Żywe z kija?

Futrzak
O mnie Futrzak

ZBANOWAN PRZEZ: Cichutki, Anita, G. Ziętkiewicz, Adrian Dąbrowski, Coryllus, Stary, Szczur Biurowy

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (27)

Inne tematy w dziale Polityka