W ostatni piątek miałem niewątpliwą przyjemność spędzić wieczór w oliwskim lokalu Altanka, gdzie przy okazji 40-tych urodzin Bogusława Szarmacha wystąpił zespół Kings Of Caramel, w którym jubilat gra na basie. Resztę zespołu tworzą: basista Ścianki (wcześniej Kristen) Michał Biela śpiewający i grający na gitarze [co za konferansjerka!], wiolonczelistka Karolina Rec, Adam Schonefeld na puzonie i lider Ścianki Maciej Cieślak, który podczas koncertu w Altance obsługiwał pianino, szklankę z jakimś brązowym płynem i takie okrągłe coś z blachy, w co walą perkusiści, ale za cholerę nie pamiętam, jak to ustrojstwo się nazywa.

Koncert co prawda rozpoczął się z niezłym poślizgiem, ale lokal okazał się sympatyczny, urodzinowe żarcie i winko z beczki dobre, więc czas oczekiwania minął szybko i przyjemnie. Występ trwał niestety dość krótko bo i debiutancka płyta Kings Of Caramel to ledwie pół godziny muzyki, choć niezmiernie przyjemne pół godziny.
To, co prezentuje zespół na dziś trudno jednoznacznie zaklasyfikować, brzmienie jest raczej akustyczne, pomimo użycia w paru kawałkach dziecinnego syntezatora, trochę folkowe, trochę psychodeliczne. Piosenki są dość spokojne i proste, jednak każdy dźwięk jest tu na swoim miejscu i czemuś służy.

Trochę brzmi to jak Pram (zwłaszcza Dolphins in Wales) przez „wesołkowaty” motyw gitary i „ślizgający się” wokal; dbałość o wyciągnięcie z każdej nutki wszystkiego, co się da trochę przypomina ostatnią płytę Air, a upodobanie do miniaturek skojarzyło mi się z Jasmine girl z ostatniej płyty Ścianka Quintet plays Secret Sister. Plus jest tam jeszcze coś, czego nie mogę namierzyć, ale wiem, że gdzieś już coś podobnego słyszałem. [Update: mnie to zalatuje spokojniejszymi kawałkami The Notwist] Tak, czy inaczej, u mnie w domu leci co najmniej dwa razy dziennie, bo to po prostu bardzo dobra, bezpretensjonalna płyta, do tego ciekawie wydana.



Z tego, co wiem zespół raczej nie planuje koncertów, ale ma nagrywać występ w radiowej Trójce, więc warto mieć oczy i uszy otwarte. Dzień dobry, dobry wieczór, w końcu nie wiadomo, kiedy to pójdzie...
P.S. Podziękowania dla Karoliny za zaproszenie :)