Futrzak Futrzak
43
BLOG

"Osobne pisemko, na rządowej drukarence" czyli przełom

Futrzak Futrzak Polityka Obserwuj notkę 7

Od kiedy pamiętam, stosunki polsko-amerykańskie koncentrowały się na jednej kwestii, tj. na zniesieniu wiz do gościnnej ojczyzny Paris Hilton. Nie mówię oczywiście o tych zamierzchłych czasach, kiedy byliśmy suwerennym państwem i mogliśmy Jankesom wojnę wypowiadać, jeśli tylko by nam się chciało oczywiście, ale o dziejach nowszych, z czasów okupacji europejskiej.

 

Podejrzewam, że sama fraza zniesienie wiz do Stanów” wzbudza w Polakach chyba już podobne uczucia, co „słynny mecz na Wembley”, „przejściowe trudności w zaopatrzeniu” czy „setki ustaw w szufladach”.

 

Zawsze mnie to zastanawiało. Kiedykolwiek poślemy swoich żołnierzy gdzieś, gdzie nas nie chcą, to natychmiast zaczynamy negocjować z USA zniesienie wiz – oczywiście nieskutecznie. Kiedy tylko jakiś oficjel polski dostąpi zaszczytu obciągnięcia pały waszyngtońskiemu urzędasowi – ale szybciutko, pięć minut w korytarzu, raz-dwa – to oczywiście jedzie tam i pracuje dziarsko ustami w imię „zniesienia wiz”. Można pomyśleć, że cała Polska po roku 89. o niczym innym nie marzy tylko o „zniesieniu wiz”. Przeciętny polski obywatel po powrocie z fabryki pogromi trochę lokalnego Żyda, przegoni kopniakiem żonę sprzed telewizora, zasiądzie, spirytusu popije i dawaj rozmyślać zaczyna o wizach. Czoło mu się marszczy – furda energetyka, furda kontrwywiad, wizy znieść nam trza. W istocie – jak tylko pies sąsiada mi nasra na wycieraczkę, to nie myślę jakby tu się pozbyć uciążliwej pamiątki, tylko dumam, co by na to mogła wiza do Stanów pomóc.

 

Podśmiechujki sobie tu urządzam, a okazuje się, że w rzeczy samej tak, jak „niemiecka turystyka koncentruje się na obozowaniu”, tak nasza polityka niezmiennie koncentruje się na pierdołach. Otóż czytam w dzisiejszej Wyborczej, że Anielica Merkel wyciągnęła nogi, znaczy się rękę, do nas, znaczy się Polaków. Pomyślałem sobie – bez ironii, jak pragnę wielokrotnego orgazmu – że "oho, gdzie Kaczor krzywdą polską bezskutecznie w oczy świecił, tam Tusk miłością coś zdziałał". W końcu

Kanclerz Angela Merkel i Donald Tusk znają się ze sobą jako politycy od dawna, lubią się i są na ty.

I istotnie, okazuje się bowiem, że:

Berlin chce wreszcie załatwić największy problem polsko-niemiecki. Kanclerz chce, by do czasu jej wizyty w stosunkach polsko-niemieckich dokonał się przełom.

Dobra nasza, myślę, w końcu przestanie Kaczor wozić dupę po Wielkopolsce i żenić ludziom kity, gdzie jest pradawna polska ziemia i kto gdzie kiedy stał. Zstąpiłem jednak w głąb i co okazało się owym „największym problemem”? Tak więc, tym, co wszystkim nam spędza sen z powiek nie jest kwestia poniemieckich majątków, tylko:

kompromis w sprawie upamiętnienia wypędzeń Niemców z Polski po II wojnie światowej i budowa w Berlinie tzw. widocznego znaku - rządowej wystawy poświęconej tej właśnie sprawie”.

Zaprawdę powiadam Wam, wszystko to jest słuszne i zbawienne.

 

Wałbrzyskiemu kamienicznikowi mieszkającemu po eksmisji kątem u szwagra lżej będzie na duszy ze świadomością, że w Gdańsku stanie Tuskowi widoczny znak. Babuleńka z terenów popruskich z pieśnią na ustach zabierze się za konstrukcję sosnowego szałasu na wiosnę - typ Przewiewny Ksenofob - zamiast bezczelnie korzystać z dobrodziejstw kanalizacji w zagrabionym mieniu.

 

Zastanawiam się tylko z antypolską złośliwością, kiedy jakiś niemiecki polityk trzaśnie pięścią w stół i powie – zupełnie słusznie – żebyśmy się odpieprzyli od Centrum, bo to nie nasz interes, co kto sobie stawia we własnym kraju? W co my WTEDY będziemy się bawić? W "czarnego luda", czy w "kopciuszka"?

 

FUTRZAK

Futrzak
O mnie Futrzak

ZBANOWAN PRZEZ: Cichutki, Anita, G. Ziętkiewicz, Adrian Dąbrowski, Coryllus, Stary, Szczur Biurowy

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka