Przemysław Sadura upichcił dziś - na łamach bloga prowadzonego przez zespół Krytyki Politycznej – smakowity Wpis, w którym dało się dostrzec pożywne kęsy strawy duchowej, pływające jednak w płynie podejrzanie kojarzącym się z zupką z proszku. Zamierzałem – w ramach wydłubywania oczek czerwonym laleczkom (copyright by Major) - wrzucić „pod kreską” jakiś krótki, błyskotliwy i złośliwy wielce komentarz, ale okazało się, że tekst rozwija się niczym onuca czerwonoarmisty i ma prawdziwie europejsko-etatystyczną tendencję do rozrostu.
W swoim wpisie Autor sprawnie zmiksował ciekawe spostrzeżenia, choć potraktowane niezmiernie hasłowo, z rzeczami, z którymi zgodzić się nie sposób. Pisze np.:
„Premier Tusk chce prowadzić ranking (…) Chce w ten sposób zaostrzyć rywalizację między ministrami i zdopingować ich do pracy. (…) Nie wystarczy być dobrym ministrem, trzeba jeszcze będzie być lepszym od pozostałych. (…) ustali się adresatów informacji o procedurze „selekcji”. Nie są nim bynajmniej ministrowie, lecz obywatele otrzymujący komunikat: szansę w Polsce będą mieli tylko najlepsi.”
Można by nawet przyjąć dla dobra wywodu, że „wyścig szczurów” jest czymś immanentnie złym, ale nie da się ukryć, że na stanowiskach rządowych większość z nas wolałby widzieć najlepszych, a nie tylko dobrych. I to nie ze względu na propagandę neoliberalną, czy też rzekomą tresurę (o tym niżej) ostatnich 18-tu lat, ale dlatego, że na urzędnikach ciąży ogromna odpowiedzialność za życie i pieniądze innych ludzi, którzy są zmuszani do ich utrzymywania. Wydaje się, że w „grze Tuska” większym problemem jest coś innego:
„Tusk mimowolnie ujawnił, w jaki sposób PO zamierza utrwalać instytucje IV RP. Podobne przeglądy resortów zapowiadał już Jarosław Kaczyński, tylko wyszło mu z nich niewiele.”
Zarówno w przypadku Kaczyńskiego, jak i Tuska jest to przede wszystkim okazja, by za parę miesięcy zrobić konferencję, podczas której – założymy się? – okaże się, że wszyscy ministrowie działają, jak szwajcarskie zegarki; a także, by w trakcie 2 godzinnego spotkania z kwiatem niezależnego dziennikarstwa wygłosić pięć płomiennych mów na cześć Gabinetu Miłości. Pamiętamy Jarosława Kaczyńskiego po przeglądzie ministerstw? Pamiętamy, co odpowiedział na pytanie o - dowodzone przez Chłopię Wszechpolskie - Ministerstwo Śledzia, czy jak tam się to-to nazywało, dopóki jeszcze istniało? „Khym, khym, ministerstwo, jest teges, hyyy, no, potrzebne (uśmiech), znaczy się, no właśnie, Państwo rozumiecie (uśmiech) niezbędne, tego i tak dalej.” Tak też dokładnie przewiduję przyszłość jakiegokolwiek rankingu polityków przeprowadzanego przez innych polityków pochodzących z tego samego obozu. (Z drugiej strony, gdyby wymiany dokonywali obywatele albo opozycja, to dopiero byśmy mieli burdel!)
Nastepnie Autor wsiada na ulubionego konika swojego środowiska politycznego i „hajda trojka na mienia”:
„Tusk daje wyraz przekonaniu, że współzawodnictwo jest lepsze niż współpraca. Mówi to ludziom, których przez kilkanaście lat TRESOWANO [podkr. moje] w konkurowaniu tak długo, aż ODUCZYLI [podkr. moje] się współpracować.”
Daleko jednak nie dojeżdża, bo trudno się zgodzić, że w ciągu ostatnich lat Polacy „oduczyli się” czegokolwiek, gdyż sugerowałoby to, jakoby PRL był krajem kwitnącej samorządności i współpracy, co raczej trudno udowodnić. Natomiast nie da się ukryć, że p. Sadura trafia w sedno mówiąc w następnym akapicie o wadze kapitału społecznego i braku zaufania w społeczeństwie (anarchokapitaliści czytają 2 razy):
„Tymczasem do najistotniejszych czynników rozwoju współczesnych społeczeństw należy kapitał społeczny, czyli więzi międzyludzkie i umiejętność współdziałania. Zaufanie do ludzi jest niezbędnym warunkiem współpracy tkwiącej u podstaw funkcjonowania współczesnych społeczeństw i gospodarek. Społeczeństwo polskie wyraźnie odbiega pod tym względem od europejskiej średniej. (…) odsetek Polaków ufających innym ludziom wahał się między 8,4 i 13,8%.”
ale chyba trochę źle szuka winnych tego stanu rzeczy. Oczywiście nie wszystko da się zwalić na PRL, choć nie wolno lekceważyć tego, co ludziom wpajano przez 45 lat. Warto jednak zwrócić uwagę na nasze słabe i niesprawne instytucje państwowe, sądy i policję; niskie poczucie legalizmu w naszym społeczeństwie – chyba mocno uwarunkowane historycznie; mocną – też historyczną – identyfikację polskiej wspólnoty z Kościołem Katolickim i obecny zgrzyt pomiędzy nim a tzw. wymogami nowoczesności – to wszystko, o czym mówiono w kontekście sporu między ideami III i IV RP, kiedy jeszcze jedynymi twarzami tego konfliktu nie byli Kuchciński i Schetyna.
Autor podsumowuje wątek:
„W krajach najdynamiczniej się rozwijających odsetek ten przekracza 51% (Irlandia), a nawet 70% (Finlandia).”
Niewątpliwie coś jest na rzeczy, nie wiemy jednak, czy w podanych przez p. Sadurę przykładach mamy do czynienia ze skutkiem, czy przyczyną i czy istnieje tam w ogóle BEZPOŚREDNI związek przyczynowo-skutkowy. Ja np. raczej kojarzę Irlandczyków z ludźmi, na których trudno polegać w interesach, aczkolwiek są to oczywiście tylko wrażenia pochodzące z kilku mniej lub bardziej oficjalnych kontaktów. Wydaje się, że dużo w takich przypadkach zależy od kultury i historii (Polecam ciekawy artykuł na podobny temat autorstwa Edwina Bendyka: http://www.neww.org.pl/pl.php/news/print/1.html?&nw=1544)
Sadura pod koniec znowu próbuje się wdrapać na rumaka:
„W ostatnim czasie wielu rodaków nie wytrzymało polskiego wyścigu szczurów. Porzucili kraj, w którym ciągle musieli być najlepsi i pojechali tam, gdzie wystarczy po prostu być sobą.”
I to również nie wydaje się mieć pokrycia w rzeczywistości. Ludzie, którzy wyjechali do Irlandii, lub do Anglii, uciekali raczej od słabo-płatnej pracy, lub bezrobocia, do krajów, gdzie można się dorobić. A tam też biegną za marchewką na kiju – tyle, że za dużo, dużo większe pieniądze.
Faktem jest, że w Wielkiej Brytanii można sobie jako-tako popracować a na żarcie i mieszkanie jakośtam starczy, ale wynika to z różnic w historii gospodarczej Polski i Wysp Brytyjskich. My niestety musimy jeszcze parędziesiąt lat pobiegać w tłumie podobnych nam gryzoni, albo ograbić jakieś kolonie. Biorąc jednak pod uwagę nasze mało wymierne, w kategoriach finansowych, korzyści z okupacji Iraku, lub obecności w Afganistanie, słabo to widzę. A więc? Do biegu-gotowi-start!
FUTRZAK
ZBANOWAN PRZEZ: Cichutki, Anita, G. Ziętkiewicz, Adrian Dąbrowski, Coryllus, Stary, Szczur Biurowy
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka