Futrzak Futrzak
41
BLOG

Co słonko słyszało

Futrzak Futrzak Polityka Obserwuj notkę 61

(obraz śnieży, po chwili widzimy ciemność, słychać przytłumione głosy, „…postaw…nie, tutaj…co z tą kamerą...cholera”. Potem cisza. W końcu pojawia się obraz – pokój, dwa fotele, biurko, po lewej kawałek okna, pod ścianą rododendron. Wchodzi 2 prawdopodobnie mężczyzn, widzimy ich od pasa w dół, dopiero, kiedy siadają w fotelach rozpoznać można twarze znanych działaczy politycznych)

DONALD – Dzień dobry, Wielce Szanowny Panie Waldemarze. Jak szanowny Pan spać raczył?

WALDEMAR – I ja witam z radością Pana Donalda. Spałem wybornie, dziękuję. A jak Pańska przecudnej urody Małżonka?

DONALD – Dziękuję, zdrowa i pogodna, jak my wszyscy. Czy reflektuje Pan, Panie Waldemarze kochany, na coś do picia? Kawę, herbatę, wino, whiskey? Mam irlandzką, bynajmniej. (do siebie) Oj-rysz. Łys-kej. Ojrysz łyskej. Dze ojrysz łyskej.

WALDEMAR – Za spirytualia dziękuję z całego serca, mogą one bowiem zakłócić przebieg naszej konwersacji. Myślę jednak, że nie od rzeczy byłoby zwilżyć wargi odrobiną butelkowanego przecieru z marchwi.

DONALD – Byczy pomysł! Też unikam używek, zwłaszcza, że muszę jeszcze dziś – jak co dzień - przejechać osobiście 500 kilometrów moim własnym samochodem trasą wokoło Urzędu Rady Ministrów. I z powrotem! (woła obsługę) Pani Haniu, poproszę butelkę przecieru z marchwi do gabinetu. … Nie, nie trzeba szklanek, będziemy pili z jednej butelki. My sobie ufamy, nieprawdaż Panie Waldemarze najmilszy?

WALDEMAR – Prawdaż, Panie Donku umiłowany.

(piją)

WALDEMAR – …wybornym znajduję…

DONALD – …pychota, w rzeczy samej…

(patrzą na siebie z szacunkiem i miłością, obydwaj coś nagle zauważają)

WALDEMAR – O, wąsy Ci się od soczku zrobiły, Donku!

DONALD – Tobie też, Waldku!

WALDEMAR –Pozwól, że Ci otrę usta…

(ocierają się, na obiektywie kamery przez chwilę się pojawia zarys ręki, przez chwilę nic nie widać)

DONALD - … mordko moja. A więc może przejdziemy, drogi Waldemarze, do adremu, jak to u Was, przysłowiowo, mówią.

WALDEMAR – No tak, tak. Taka miła i kulturalna atmosfera tu panuje, z nutką frywolnej dystynkcji, iż prawie zapomniałem o tym, z czym przychodzę.

DONALD – A więc, jakie wieści mi przynosisz, przyjacielu...

(przez chwilę ginie obraz, dźwięk się rwie, słuchać tylko szum, na drugim planie słychać urwane zdania: „Co jest kurwa, ja pierdolę, jak Ci biedni ludzie mają coś z tego zrozumieć, co z tym sprzętem, do chuja wafla”)

(wraca dźwięk, ale obraz czasem ginie na kilka sekund)

WALDEMAR – …moje i moich kolegów jest następujące – stanowiska rządowe należy powierzyć członkom Waszej partii. Wszystkim.

DONALD – Zaskakujesz mnie, duszko. Niestety, nie mamy aż tylu zdolnych, młodych, wykształconych fachowców z dużych miast. Musicie objąć kilka stanowisk. Może bylibyście skłonni obsadzić chociaż stanowisko ministra finansów i resorty siłowe. Tego nam nie możecie odmówić!

WALDEMAR – Tam do licha, Donku. Bardzo chciałbym Wam pomóc, ale myślę, że w interesie milionów Polaków jest to, abyście Wy wzięli odpowiedzialność za te resorty.

DONALD – No to chociaż służby i CBA, pliiiiiiis.

WALDEMAR – Nie wiem, czy podołamy. Bardzo nie chcielibyśmy obejmować stanowisk w czczym przekonaniu, że się nam należą z samej racji uczestnictwa w koalicji, a nie wysokich kompetencji i standardów etycznych.

DONALD – Obiecuję Ci solennie, że Twoi fachowcy nie dostaną za swoją służbę Narodowi żadnego wynagrodzenia, do pracy będą przyjeżdżać rowerem, a wydatki na biuro ograniczymy do tego stopnia, że pieniędzy starczy tylko na jeden sweter i długopis.

WALDEMAR – Lejesz miód na moje serce, Kaczorku. Może to rozważymy...

DONALD - No i oczywiście stanowisko premiera dla Ciebie.

WALDEMAR – Co??? Nie! Proszę!

DONALD – Waldku, przecież wiesz. Musisz.

WALDEMAR – Błagam!!! (spuszcza głowę i ukrywa twarz w dłoniach, mówi niewyraźnie, przez palce) Taki byłem naiwny...

(Donald wstaje z fotela, podchodzi do Waldka, klęka przy jego fotelu. Głaszcze Waldka po głowie)

DONALD – Waldi, posłuchaj. Cóż z tego, że jestem szefem największego ugrupowania w parlamencie, skoro Ty jesteś najlepszym kandydatem i wysokiej klasy fachowcem w swojej klasie.

WALDEMAR – Może Komoro…

DONALD – Nie uciekniesz przed swoją prawdziwą naturą.

(długa cisza)

WALDEMAR – Mówili, że negocjacje to ostra, męska gra, ale nie myślałem, że…

DONALD – No, już dobrze, dobrze… Teraz idź na spacer. Najlepiej wzdłuż rzeki. Pooddychasz świeżym powietrzem. I nic się nie bój...

cdn

FUTRZAK

Futrzak
O mnie Futrzak

ZBANOWAN PRZEZ: Cichutki, Anita, G. Ziętkiewicz, Adrian Dąbrowski, Coryllus, Stary, Szczur Biurowy

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (61)

Inne tematy w dziale Polityka