To miejsce stało się jakieś jazgotliwe. A może to ja wyciszyłem myśli? Sam nie wiem. Oczekiwałem że będzie to mądre forum wymiany myśli a tu tylko politycy i politycy....
Dlatego ja dziś piszę nie o cuchnącej trupim odorem polityce tylko dobrym napitku.
Pamiętam polowanie na zające w roku 2002/3. Przenikliwe zimno; -18 st. C i do tego przejmujący wiatr. Nie miałem jeszcze swojej czapy z lisa i francuskich butów Sorel, które uniezależniają myśliwego od warunków zewnętrznych. Normalnie to jestem niezmordowany. Ale teraz miałem już dosyć. Otwarte pole, zawieja, lekka zamieć (kto z Was wie czym różnią się zawieje od zamieci? ) i coraz zimniej. Zebraliśmy się we czterech i nagle poczułem piękny elektryzujący zapach. To kolega wyjął małą piersiówkę z małym metalowym kieliszkiem i zaczął po kolei nas częstować miodówką. Ale jaka to była miodówka? Mój Boże! Bajka! Już po jednym małym kieliszeczku błogie ciepło rozlało mi się po organizmie, i zaraz zrobiło mi się pogodniej. Nigdy dotychczas niczego podobnego nie piłem. Zacząłem dopytywać o przepis, który okazał się bardzo prosty. Otóż bierzemy litr dobrego lipowego miodu. Miód nie może być pędzony cukrem (stawia się pszczołom wiadro wody z cukrem), bo nie będzie aromatu. Do tego bierzemy litr spirytusu najwyższej klasy. Nie może być to spirytus do rozcieńczania farb typu „Royal” tylko zwykły dobry z Polmosu. Są dwa, trochę mocniejszy i trochę słabszy. Lepszy ten mocniejszy. No i litr soku cytrynowego. Nie może być to sok ten w żółtych buteleczkach jaki stoi wiejskich sklepikach po 3.20 / 100 ml. To musi być normalny klarowny sok wyciśnięty z dojrzałych dobrych, nie zielonych cytryn. Żeby mieć litr takiego klarownego soku trzeba wycisnąć dwa. I kiedy już mamy litr miodu lipowego, litr dobrego spirytusu i litr soku z dojrzałych cytryn to te trzy składniki mieszamy w 3 litrowym słoju, szczelnie zamykamy i stawiamy minimum na dwa lata w chłodnym ciemnym miejscu, np. w piwnicy, bo strych jest trochę za ciepły latem. Te dwa lata wydawały mi się czasem długim, a tymczasem kilka dni temu otworzyłem taki miód z 2003 roku. Prawie 10 lat! No proszę. Odlałem 0,7 litra do karafki, popatrzyłem. Miód ma kolor klarownego ciemnego bursztynu. Powąchałem i poczułem zapach energii i radości życia. Spróbowałem i znowu zagościło we mnie to piękne ciepło. No to pięknie...
A swoją drogą, na swój sposób szczęśliwy jest dom, w którym miód pitny może stać i dojrzewać przez nikogo nie niepokojony 9 lat, i nikt nad nim nie stoi, nikt go nie pogania i nikomu on nie wadzi.
Dobrze dać czasowi czas...
1 litr miodu
1 litr spirytusu
1 litr soku z cytryn
2 lata czasu
Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia....
Moją pasją jest życie....
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości