Ostatnie sondaże są dla Janusza Korwina-Mikkego nadzwyczaj łaskawe. W bodajże trzech ostatnich ma po pięć procent, co daje cień szansy na wejście do parlamentu chociaż kilku osób, a nie daje najmniejszego, najmarniejszego europosła - bo co to w eurowyborach pięć procent. Pięćdziesiąt byłoby za mało.
Godzę się z wynikami sondażowymi KNP, sam jestem liberałem (tak, wolny rynek + rozpusta światopoglądowa), od biedy bym na nich zagłosował, gdyby nie byli tak strasznie bezczelną, niemarketingową, źle zorganizowaną partią. To jednak blaknie przy głównej personie, wiecznym liderze i właściwie jedynym liderze - samym Januszu Korwinie-Mikkem (tak to się odmienia?). Jego sytuacja przypomina mi tę w PiSie - gdy go zabraknie, nie będzie nikogo godnego przejąć po nim schedy. Co prawda w PiSie można jeszcze od biedy jakąś hierarchię spadkową wyznaczyć (1. Kot Prezesa, 2. Antoni Macierewicz, 3. Mariusz Błaszczak), ale w KNP ludzi znanych nie ma, przez co guzik, po partii.
Zerknąłem przed chwilą na blog Korwina, czy czasami nie komentuje owego uśmiechu fortuny. Okazało się że komentuje, utrzymując iż wirtualne procenty są realnym poparciem. Mnoży je i dzieli, wieszcząc że to na stałe. Ale będzie inaczej. Zawsze było inaczej. Chlapnie coś nie do odkręcenia, poparcie spadnie tuż przed wyborami a potem zaskoczenie "Jak to? Nie mamy pięciu procent?".
Inne tematy w dziale Polityka