To pewnie mój ostatni wpis w tym roku, więc zatańczę na całym parkiecie. Jesień (właśnie odeszła) to piękna pora również w życiu człowieka, kiedy najpierw zachwycony wszędzie wybuchającą potencją wiosny, wyzwolony latem do sięgnięcia po pełnię życia, odkrywa tajemnicze ścieżki do szansy poznania tajemnic własnej osiągniętej głębi budując też własną dojrzałość. Przejdźmy jednak do spraw bieżących i spójrzmy na najbardziej dziś drążące ludzkość problemy.
https://encrypted-tbn0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcQEdOMcr4cdOHjato1nfUCKoOPEg3oULK9jqF5axBNx9tqEuzVCsw&s Kończy się kolejny rok (pierwszy kalendarz z 12 miesiącami powstał w Egipcie w 4241 r. p.n.e. (!)), a z nim odchodzą nadzieje i rozczarowania na które spróbujmy spojrzeć. Na arenie świata jak u Platona zwykle widzimy tylko cienie rzeczywistych wielkich graczy i często trudno nam zrozumieć ich ruchy, odróżnić teatralne dekoracje, od twardości muru budowanej twierdzy. Jednak nie zwalnia nas to z obowiązku szukania sensu i kierunku ich działań, które przecież dotyczą naszych spraw i losów naszego potomstwa. Polityka zawsze jest perfumowanym propagandą szambem, więc wynurzmy się z niego, aby zrozumieć realną rzeczywistość.
Gołym okiem widać, że wyłoniony w wyniku II wojny światowej układ sił, skorygowany wpierw upadkiem imperium Rosji Sowieckiej, następnie wzrostem znaczenia Azji, głównie Chin i Indii zmienia strategiczny układ na globalnej szachownicy. Odrodzona po upadku komunizmu Rosja ciągle militarnie silna, ale ekonomicznie stojąca na ropie i gazie ryzykownie próbuje odbudować swoje wpływy i potęgę. Marzenia Putina są podobne do marzeń konkurującej z nim socjalistycznej międzynarodówki Unii Europejskiej: zjednoczyć EurAzję w jeden potężny mocarstwowy organizm, od Władywostoku do Lizbony. Jednak na południu od słabo zaludnionej jeszcze rosyjskiej dziś Syberii do poziomu swojej starożytnej i średniowiecznej świetności wracają gwałtownie rozwijające się przeludnione Chiny, ze smoczym apetytem do pozycji supermocarstwa.
Dziś Chiny i Rosja to taktyczna współpraca w dziedzinie dywersyfikacji amerykańskiej siły militarnej przez stwarzanie zagrożeń militarnych na Pacyfiku (rosyjski transfer militarnych technologii do Chin). A wszystko po to, aby dać oddech Rosji w jej ekspansji w Europie i na Bliskim Wschodzie. Więc na dziś Rosjanie taktycznie preferują wzmacnianie Chińczyków, aby ograniczyć wpływy i osłabić USA, co jutro może okazać się ich największym strategicznym błędem. Tak jak ogromne sukcesy amerykańskich korporacji w Chinach okazały się największym błędem dla bezpieczeństwa i utrzymania statusu supermocarstwa dla USA.
USA odebrawszy w II w.ś. status supermocarstwa Anglii padły ofiarą własnych wyalienowanych elit (globalnej magnaterii), których celem było i jest wyzwolenie się z ograniczeń, lojalności i interesów państw narodowych i budowa jednego ponadnarodowego światowego supermocarstwa, ewentualnie w okresie przejściowym składającego się z regionalnych potęg (jak UE). Taki ambitny projekt wymaga wiele pracy i może napotkać okresy załamania podobnie jak azjatycko-europejski projekt bolszewicki po pierwszej i po drugiej wojnie światowej.
Dla nas smutnym jest, że zachód najpierw prowadził politykę appeasementu względem Hitlera, następnie wobec Stalina w tym wypadku definitywnie na koszt Polski (i krajów sąsiednich), ale musimy zrozumieć, że wynikało to z interesu państw zachodnich. W sensie globalnym to Anglia tracąc imperium i bankrutując zapłaciła za powstanie amerykańskiej potęgi, natomiast właśnie Anglia (i USA) zapłaciła Stalinowi za pomoc w pobiciu Hitlera, właśnie też Polską. Przecież nasi sojusznicy podczas zdradliwego spotkania 12 września 1939 r. w Abbeville skazali Polskę (wbrew zaciągniętym zobowiązaniom) na samotną walkę z Niemcami, ale jednak z postanowieniem, że niepodległa Polska zostanie dopiero odbudowana po pobiciu Niemiec. Oczywiście realpolitik i buty Armii Czerwonej zdeptały i taką obietnicę...
Wydaje się, że socjalizm traktowany jest przez architektów Nowego Porządku Światowego jako pożądane stadium w procesie przekształcania tak ludzkiej mentalności, jak i budowaniu koniecznych mechanizmów kontroli wobec obywateli i obsługujących ich struktur społecznych. Europa jest pod tym względem dobrym królikiem doświadczalnym gdzie proces postępu zdecydowano się jednak przyspieszyć poprzez sponsorowanie imigracji z Bliskiego Wschodu i Afryki.
W dziele przyśpieszenia uzyskiwania pełniejszej kontroli nad populacją państw europejskich celem wydaje się zniszczenia wartości starej cywilizacji i poddania ich terapii szokowej poprzez wpompowanie w ich społeczny organizm milionów ludzi z kompletnie innego świata wartości, kultury i religii. Poprzez wprowadzenia nowego czynnika niepokoju, destrukcji i poczucia zagrożenia chodzi o stworzenie sytuacji w której obywatele-tubylcy łatwiej zrezygnują z wywalczonych przez ich przodków praw i wolności na rzecz wyposażenia rządzących elit w silny aparat represji i kontroli. A wszystko po to przecież, aby ludzie zwykli mogli dalej żyć, pracować i funkcjonować w nowych warunkach powstałego zagrożenia.
W tym celu dodatkowo widzimy sponsorowanie ruchów i orientacji, w tym seksualnych, wszystkiego co mogłoby przyspieszyć zniszczenie ukształtowanego przez wieki systemu wartości skupionego wokół rodziny, religii, prywatnej własności, osobistych wolności i narodu. Już dzisiaj objawiają się tożsamościowe potworki, wydmuszki gardzące wartościami swoich przodków, na gruncie polskim tytułujący się tzw. europejczykami (oszuści bez posagu). Jednocześnie obserwujemy ogromne sukcesy architektów nowego porządku w kształtowaniu nowego człowieka poprzez szkoły, media i kulturę masową. Hitler aby ukształtować nowego człowieka do swojej dyspozycji miał jedynie niecałe 12 lat, bolszewicy mieli znacznie więcej czasu i efekty ich edukacji i osiągnięć w kształtowaniu homo sovieticus są dla inżynierów globalnego porządku istną kopalnią wiedzy.
Interesująco wygląda eksperyment globalistów na przykładzie Chin, których elity były kokietowane od lat 50-tych ubiegłego wieku z pierwszym sukcesem związanym z wizytą prezydenta Richarda Nixona w Chinach (1972). Chińscy komuniści mieli całkowitą kontrolę na swoją populacją, co wyglądało atrakcyjnie dla globalistów, więc zaproponowali im w zamian za stopniowe otwarcie, roszczelnienie systemu, dostęp do kapitału i technologii (plus złagodzenie kwestii Tajwanu i rozdzielenie od Sowietów), oraz stopniową tolerancję aktywności i wpływów na całym świecie. Wreszcie Mao i Zhou Enlai dojrzeli w tym dobry interes. W kilkadziesiąt lat później okazało się, że gwałtownie rosnące w potęgę Chiny wcale nie myślą się demokratyzować, czy porzucać swojego komunizmu, ale właśnie modyfikując go do celów biznesowych na nim opierają się w opozycji do wizji reform i modelu propagowanego przez globalistów.
W sumie dziś na scenie gigantów świata zachodniego walczą globaliści ze stopniowo odradzającymi się na drodze do zaawansowanego własnego samozniszczenia państwami narodowymi. Proces ten dobrze widać w Unii Europejskiej, gdzie w sposób sponsorowany i systemowy unijni globaliści stopniowo pozbawiają państwa narodowe atrybutów ich odrębności i suwerenności. Wysługują się przy tym lokalnymi agenturalnymi elitami wewnątrz tychże państw, aby wykorzystać efekt oswajania populacji w strategii powolnego gotowania żaby.
Nawet za podwójnej kadencji prezydenta Baracka Husseina Obamy, kładziono duży nacisk na pozyskanie do projektu Putina i w konsekwencji Rosji. Reprezentująca politykę zagraniczną US Hillary Clinton udała się do Moskwy z gadżetem mającym symbolizować reset/zmianę stosunków rosyjsko-amerykańskich. Putinowi pozwolono nawet na zakupienie 20% amerykańskich zasobów uranu potrzebnego do produkcji broni atomowej (w zamian jej mężowi za pół godzinne wystąpienie w Moskwie ofiarowano $0.5 mln!) Putin po rosyjsku ofiarę wziął, ale się nie sprzedał. Wydaje się, że globalistom do dopięcia europejsko-azjatyckiej transakcji potrzebna jest Rosja, taki przecież był pomysł na światową rewolucję w 1917 r, ale też nie wyszedł. Szczególnie kiedy Polacy zatrzymali ich w bitwie pod Warszawą w 1920 r.
Jak wspomniałem wyżej również US jest ofiarą tej destrukcyjnej działalności globalistycznych elit (koncepcja dyktatury bankierów) wykorzystujących struktury i zasoby państwa narodowego (np. siłę militarną) do swoich dalekosiężnych egoistycznych interesów sprzecznych z interesami państwa, jego obywateli i podatników. Wydaje się, że kiedy flirt z Chinami i Rosją się nie powiódł, globaliści uznali, że dla lepszej synchronizacji kolejnych etapów działań potrzebują więcej czasu i pozwolili na danie oddechu ciągle instrumentalnie potrzebnym państwom narodowym.
Stąd pewnie przyzwolenie okazane buntującym się Amerykanom na wybranie Donalda J. Trumpa na Prezydenta. Co jednak zawsze znamienne, niezależnie, czy wygra Partia Demokratyczna, czy Republikańska globalni banksterzy zawsze potrafią wykorzystać sponsorowane zwycięskie elity (obydwu partii) do realizacji swoich celów na interesujacym ich odcinku do dokonania zmian koniecznych do następnego etapu. Pewne potrzebne im reformy może np. przeforsować tylko Partia Demokratyczna, inne tylko Republikańska w przeciwnym razie wybuchła by wielka wrzawa, protesty, a nawet rozszerzający się opór.
Naturalnie, że nie każdy zainicjowany proces społeczny można w pełni kontrolować, stąd globaliści od czasu do czasu mają niespodzianki. Na dzień dzisiejszy jak grzyby po deszczu w wielu krajach świata wyrastają przywódcy narodowi, bądź reprezentujący w różnym stopniu narodowe tendencje: Jinping, Putin, Trump, Kaczyński, Orban, Erdogan, Bolsonaro, Johnson, Duterte, Żeleński, czy Netanyahu.
Komentatorzy zwracają przy tym uwagę, że globaliści banksterzy nie cierpią państw narodowych i ich aspiracji, w tym Izraela, który przeszkadza im w dobrych stosunkach ze światem islamskim. Jednak na drugim biegunie uznają potęgę wpływów w dzisiejszym świecie właśnie tego niespełna 9-milionowego państwa, głównie przez pozycję w światowej bankowości i biznesie jak i silne lobbystyczne wpływy jego diaspory, szczególnie w US, ale i np. w Rosji. W tej ostatniej podkreślają wpływy i znaczenie rosyjskich oligarchów żydowskiego pochodzenia, podobnie sytuacja ma się na Ukrainie i w krajach ościennych (sam Putin chwalił się, że praktycznie jako dziecko wychowywał się wśród ortodoksyjnych Żydów).
Postrzeganą tak siłę wpływów Żydzi mają osiągać przez dominację w bankowości, inwestowanie kapitału w newralgiczne miejsca gospodarek państw, jak i poprzez sprzedawanie i inwestowanie w nowoczesne technologie z zakresu obronności i bezpieczeństwa danych państw. Zwraca się też uwagę na nowy dynamizujący czynnik występujący tu w obszarze religijno-kulturowym, podkreślając wpływy znanej żydowskiej sekty religijnej Chabad Lubawicz. Sekta ta ma ogromne wpływy i ucho Putina, ogromne wpływy na Ukrainie, w Polsce, jak również w Ameryce w rodzinie i otoczeniu prezydenta Trumpa, ale to ogromny temat na inną okazję.
USA pomogła zbudować Izraelowi słynną kopułę obronną, swoistą tarczę obronną zabezpieczającą to państwo przed rakietami, pociskami ze strony jego bliskowschodnich przeciwników (głównie palestyńskiego Hamasu ze strefy Gazy). Niedawno Trump “zbudował” taką prawną ochronną tarczę dla Żydów w swoim kraju w USA, podpisując dekret w którego konsekwencji wszelka krytyka poczynań Izraela np. w wojnie z Palestyńczykami na amerykańskich uczelniach, czy namawianie do bojkotu produktów z Izraela, czy też krytykę syjonizmu określa w kategoriach antysemityzmu (ciekawe jak to się ma do konstytucyjnego prawa wolności wypowiedzi?). Jeśli uczelnie chcą dalej otrzymywać federalne dotacje nie mogą tolerować aktów tak “rozszerzonego” znaczenia antysemityzmu. Znany amerykański radio show host Mark Levin, o którym pisałem poprzednim razem, niedawno w dowód wdzięczności nazwał Trumpa pierwszym żydowskim prezydentem USA.
Kiedy spogląda się na Historię, na dojrzewanie i okres świetności upadającej dziś cywilizacji chrześcijańskiej, zauważamy między innymi hiszpański okres Wielkiej Inkwizycji na czele której stał (pochodzący z rodziny przechrztów) Tomas de Torquemada. Miejmy nadzieję, że historia nie zapamięta prezydenta Trumpa jako nowego Torquemadę, wielkiego Inkwizytora nadchodzącej nowej cywilizacji?
A może to tylko fantazja i etap uwikłany w religijną optykę z sympatią do walczącego o przetrwanie państwa położonego w Ziemi Świętej, ściśle powiązany z protestanckim syjonistycznym zapleczem Trumpa? A poza tym Trump reprezentuje czysty amerykański patriotyzm i nie tylko wiecowo dla wyborców zostanie świętym hasło: “Keep America Great”...?
W jakiej sytuacji w tym narastającym światowym bałaganie jest Polska? Na dziś przy polskim politycznym stole ciągle karty rozdają selekcjonerzy okrągłego stołu, to oni spełniają (jak ongiś PZPR) wiodącą (ale utajoną) rolę w życiu Narodu. Prawdziwa “transformacja” i odejście rządzących elit od starych układów z komuchami będzie miała miejsce z chwilą opublikowania tajnego Aneksu WSI. Jeśli jesteśmy poważni to właśnie to jest warunek “sine qua non”, który trzeba spełnić.
Wracając na ogólny plan generalnie patrząc musimy liczyć się z dwiema potężnymi siłami walczącymi o dominację nad światem. Jeśli zdołają zwyciężyć banksterzy wtedy może zapanować ustrój totalitarny (dyktatura bankierów) spod którego nie będzie łatwego odwrotu (vide nazizm, czy komunizm). Więc wydaje się, że bezpieczniej będzie popierać blok sił narodowych, których championem w potocznym rozumieniu jest dziś Trump i inni wyżej wymienieni liderzy. W tym bloku jest jednak koncepcja starego świata, z Rosją Putina i Izraelem Netanjahu (bliskim amerykańskim syjonistom) również niosąca stare i nowe zagrożenia wynikające z egoizmu państw narodowych, które w miarę dobrze znamy.
Wiele tu zależy od współczesnego polskiego “europejczyka”, czy tak jak ten z poprzedniej edycji “homo sovieticus” wzgardzi wartościami własnej rodziny, tradycji, religii i historii i pobiegnie do postępowych błyskotek nowego globalnego świata ku swojemu zatraceniu? Śmiem mniemać, że wśród eksplozji fontanny pokus, zstąpi na nas Duch Święty zdrowego rozsądku i tradycyjnego polskiego patriotyzmu i da nam siłę i skrzydła, abyśmy mogli wzbić się ponad pożogi gotowanego nam unicestwienia świata, który jest nam bliski, który obdarował nas wolnością, którą chcielibyśmy ocalić i zatrzymać, aby w niej żyć...
Rodacy! Szczęśliwego i Pomyślnego Nowego 2020 Roku!
Jacek K. Matysiak Kalifornia, 2019/12/29
Lubię i uprawiam historię, ale z braku czasu posługuję się często fraszką, którą próbuję definiować zjawiska w otaczającym mnie swiecie...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka