Każdy narodzony człowiek ma dziś skarb, o który zawzięcie walczą wszelkie koncerny ( nie tylko medialne), politycy oraz agencje reklamowe . Tym skarbem jest kapitał czasu jakim dysponuje, a precyzyjniej ilość kilkuset tysięcy godzin, w czasie których wykona kilka milionów spojrzeń, tyleż samo kliknięć myszą.
Ten nowy trend na wolnym rynku został ochrzczony mianem ekonomii uwagi ( economy of attention ) . Faktycznie redundancja danych , a nawet ich hiperinflacja powoduje, że nie są już one obiektem zainteresowań korporacji, koncernów itd. Tym dobrem kiedy złoto już przestało być parytetem, które dziś przez te podmioty jest pożądane , to czas człowieka, który może poświęcić ich produktom, usługom, programom ( tu mowa o partiach politycznych ) uwagę w postaci odsłon w sieci. Jednym słowem liczy się ten produkt firmy, usługa, ten zaprezentowany program , ta informacja, ten artykuł na ile jest w stanie przyciągnąć liczną uwagę.
Zatem wolny rynek przeszedł kolejna transformację, by osiągnąć nowy sposób wyceny dóbr, co postrzegane jest jako zmierzch klasycznego kapitalizmu na rzecz kapitalizmu "atenjconalistycznego" , co jak określono wyżej wartość marki danej firmy nie zależy od brandów czy usług jakie firma może zaoferować na rynku , a ważne jest to jak wiele uwagi daje jej się przyciągnąć.
Zatem, polem walki już nie jest nasz mikrokosmos, makrokosmos, ale nasze wnętrze, nasze dusze. Pochodną tego stanu rzeczy jest powstanie kultury dystrakcji. Człowiek nie jest zdolny skupić się przez dłuższą chwilę nad czytanym tekstem, nad dobrym spektaklem, filmem, słuchanym utworem muzycznym tylko funkcjonuje prawie jak narkoman na detoxie ( były prowadzone takie badania, w których odcinano badanych od mediów społecznościowych ) i reakcje badanych organizmów były dokładnie takie same. I jeszcze gwoli ścisłości, to nie IT jest tu spirytus movens opisanych zmian, jest tylko narzędziem, które się stosuje by wyżej zamierzone cele osiągać.
No dobrze, ale to w końcu człowiek jest istotą rozumną, charakteryzującą się wolną wolą. To od niego zależy w jaki sposób będzie wykorzystywał dostęp do świata wirtualnego, to on decyduje czy ważniejsze jest w danym momencie bycie on-line czy bycie off-line.
To dla niego powinno być ważne czy daną, pojedynczą chwilę chce przeżyć intensywnie ,dogłębnie jak tylko się da o czym pisał już autor "W poszukiwaniu straconego czasu" ( od razu wyznam nie czytałem, bo uważam, że szkoda mego żelaznego kapitału czasu, tym niemniej zasadnicze przesłanie M.Prousta jest mi znane ). Wyrokował: "Będę miał odwagę mówić każdemu, kto by pragnął mnie odwiedzić albo przysłać po mnie, że w sprawie szczególnie doniosłej, którą winienem bezzwłocznie się zająć, muszę mieć pilne , zasadnicze spotkanie z sobą samym" - przecież powyższą zasadę asertywności można spokojnie wdrażać i w dzisiejszej rzeczywistości...
Gdy będziemy funkcjonować w oparciu o założenia "economy of attention", to narzędzia podboju naszego wnętrza spowodują, że dalsze dzieje naszej cywilizacji będą dotyczyły naszych duchowych rozterek ( eufemizm ) . Pocieszającym jest fakt, ze tak bezbronny wobec dzisiejszego , napastliwego świata Kościół posiada w tej walce imponujący arsenał środków, ba ma przede wszystkim większe w tej walce o dusze doświadczenie niźli kapitalizm ...
W kwestii poglądów na gospodarkę - liberalne, w domenie obyczajowości- konserwatywne, otwarty na poglądy innych, przeciwnik wszelkiej politycznej poprawności, koniunkturalizmu, permisywizmu i szeroko rozumianego lewactwa. Wielbiciel jazzu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości