Od kilku miesięcy trwają dziwne zawirowania na rynkach światowych. Przejawiają się one niezwykłym spadkiem cen ropy, huśtawkami na giełdach, a w Polsce trendem spadkowym na giełdzie oraz spadkiem kursu złotego do głównych walut. Towarzyszy temu wrzawa dziennikarzy, polityków i "ekspertów" dysponujących chyba tylko tzw. pamięcią podręczną o horyzoncie czasowym kilkunastu godzin. niekiedy paru tygodni. Proszę poszukać w sieci kursu złotego do euro ze stycznia 2012 r...(dla leniwych: osiągnął ponad 4,59 złotego za euro). A S&P nawet chyba nie myślał o obniżaniu ratingu POlsce.
Tym niemniej ta medialna "biegunka" staje się zaraźliwa. Rozmawiam ze znajomym dyrektorem kierującym sporą firmą, człowiekiem bardzo inteligentnym i dobrym menedżerem. Pierwsze zdanie: "No to dzięki polityce Rządu mamy euro po 4,40!". Normalna reakcja człowieka, który za każdym razem, gdy sprawdzał kurs walut zaglądał na stronę Onet. A tam zawsze jak młot między oczy walą nagłówki: "Cios w polską gospodarkę", "Zagrożone perspektywy rozwoju" itd. itp. Z wcześniejszych rozmów wiem, że w kierowanej przez Niego firmie około 30% kosztów w cenie gotowego wyrobu stanowią zakupy w strefie euro, ale około 60% produkcji jest sprzedawana na eksport. Dla uproszczenia przyjmijmy, że średnia cena produkowanego przez nich wyrobu wynosi 100 złotych, w czym koszt importowanych składników wynosi 30 złotych. Wzrost ceny euro o 10 procent oznacza więc wzrost kosztów do kwoty 33,00 złotych. Mamy zatem zmniejszenie marży i zysków, bowiem rynek nie pozwala na szybką zmianę cen zbytu. Ale, ale... ceny kontraktowe rosną o takie same 10% czyli średnia cena zbytu rośnie o .. 6%! Do kwoty 106,00 złotych. Nie mamy żadnej straty, wręcz przeciwnie, stopa zysku tej eksportującej firmy rośnie!!!! Ale to nie koniec dobrych wieści. Głównym konkurentem na rynku są importerzy sprzedający towary pochodzenia azjatyckiego. Spadająca wartość złotówki zmusza ich do podnoszenia cen! Polski producent może więc albo podnieść ceny i zwiększyć stopę zysku, albo (z pożytkiem dla konsumentów) zwiększyć sprzedaż polskiego towaru kosztem producentów z Azji, jednocześnie zwiększając stopę zysku dzięki efektowi skali!(Efekt skali to zmniejszenie jednostkowych kosztów produkcji dzięki zwiększeniu jej wolumenu: koszty stałe w mniejszym stopniu ciążą na kosztach produkcji. Kosztem stałym na przykład jest koszt opracowania prototypu: pierwszy egzemplarz kosztuje setki tysięcy, produkowany w dziesiątkach tysięcy miesięcznie może kosztować nawet i 10 złotych, dając stopę zysku 30%!).
Wczoraj byłem na sobotnich zakupach. Jajka na targu kosztowały tyle samo, podobnie marchew, ziemniaki, nabiał... Ale Martni podrożało. Bez jedzenia człowiek głoduje, bez Martini - czuje się trochę mniej 007. Tymczasem "eksperci" biją na alarm: "Za chwilę przeciętny Polak poczuje w swoim portfelu skutki nieodpowiedzialnej polityki PiS!". Przeciętny Polak nie wybiera się na urlop z dziećmi do St Moritz czy Madonna di Campiglio, nawet nie wie, co te nazwy oznaczają. Chyba że jego Szef uwielbia tam jeździć. Zamiast płacić swoim pracownikom godziwą pensję.
Dzisiaj rano słyszłam Monikę Olejnik mówiącą w Radio Zet: "Moi znajomi we Włoszech są zaniepokojeni sytuacją w Polsce". Może ci znajomi to właśnie POlacy siedzący aktualnie w Madonna di Campiglio? Bo moi włoscy znajomi przedsiębiorcy zawsze nostalgicznie wzdychają za swoim lirem: "Kiedyś, jak był lir, to gdy gospodarka kulała, wystarczyło zdewaluować lira i już eksport rósł, turyści chętniej przyjeżdżali i szybko stawaliśmy na nogi...". Podobnie Francuzi uważają, że zbyt wysoki kurs przeliczania franka na euro w momencie przyjęcia wspólnej waluty spowodował gwałtowne osłabienie ich konkurencyjności eksportowej i zalanie Francji tańszymi, niemieckimi towarami. A tu, patrzcie Państwo, dzięki "nieodpowiedzialnej polityce Rządu" polscy eksporterzy dostali premię kursową. I gdzie te obawy o zagrożenia dla polskiego eksportu? I co, Volkwagen zamknie swe zakłady w Polsce, bo z miesiąca na miesiąc produkują coraz taniej??? Inni potencjalni inwestorzy będą unikać kraju o słabszej walucie, bo tam są niskie koszty?
Co ciekawe, cytowany na wstępie Onet ma teraz (godz. 12:00, 17 stycznia) w dziale Biznes tekst zatytułowany "Cios w polską gospodarkę..." ale .... już w artykule mamy tekst:
Proszony o komentarz do gwałtownego wzrostu kursu euro - w piątek wieczorem skoczył on do 4,48 zł, Morawiecki powiedział: "Mam nadzieję, że sytuacja będzie się bardzo szybko stabilizować, że ludzie zobaczą w poniedziałek i wtorek, że nie ma jakiegoś dalszego niepokoju. A w krótkiej perspektywie, jeżeli euro jest po 4,5, to też chciałem zauważyć, że jest to dobrze dla polskich eksporterów. Po raz pierwszy od 27 lat widzimy, że w okresie 12-miesięcznym będziemy mieli nadwyżkę handlową w tym roku. To jest bardzo dobra wiadomość dla gospodarki polskiej".
http://biznes.pl/kraj/szalamacha-standard-poor-s-nie-bierze-pod-uwage-zjawisk-gospodarczych/zljq0j
Tyle, że na stronie głównej mamy "cios w polską gospodarkę" ... a zalinkowany tekst nie każdy przeczyta. Nie mówiąc o jego zrozumieniu.
Inne tematy w dziale Gospodarka