Najpierw kilka uwaga wstępnych:
1. Blog nie jest miejscem zamieszczania dysertacji naukowych czy też monografii. Przynajmniej mój blog.
2. Temat euro rozbijam na kilka oddzielnych notek publikowanych kolejno i wyrywkowo wskazujących na konkretne aspekty rzeczywiste koncepcji strefy euro dziwnym trafem nie dostrzegane przez "uznane" autorytety.
3. Całkowicie zgadzam się z tezą wygłoszoną przez Beatę Szydło, iż Polska może przystąpić do strefy euro, gdy Polacy będą zarabiali tyle, co Niemcy.
Czym jest strefa euro?
Jest przede wszystkim nieznanym w dziejach świata eksperymentem na żywym ciele gospodarek kilkunastu krajów.
Od początku istnienia pieniędzy (nie wymyślili ich Fenicjanie!) prawo do emisji, wówczas faktycznie bicia monety, było prawem i przywilejem władców każdego zorganizowanego państwa. Gdy tylko jakieś ludy osiągały wyższy stopień organizacji społecznej, zauważały potrzebę zastąpienia wymiany towarowej. I tak dalej.
Zawsze bicie monety było związane z terenem dominacji danego władcy. Nie ma w historii przypadku, aby kilka królestw posiadało tą samą monetę. Chyba że tylko jeden z władców był faktycznie suwerenem, a reszta jego wasalami.
Nie partnerami, sojusznikami związanymi traktatami, tylko wasalami!
Jedynym przypadkiem, jaki mi przychodzi na myśl jest Argentyna. Ten kraj związał swoją walutę sztywnym kursem wymiany z dolarem. De facto wprowadził więc na swoim obszarze dolara amerykańskiego jako oficjalną walutą. Efektem było spektakularne bankructwo Argentyny, kiedyś najbogatszego kraju w Ameryce Płd.
I zasadnicze pytanie: Skoro strefa euro liczy sobie zaledwie 11 lat, jest to eksperyment całkowicie nowy, to skąd tak wiele osób jest przekonanych o posiadaniu "prawdy absolutnej" co do teorii i praktyki tego eksperymentu? Skąd przekonanie, że było (jest) to przedsięwzięcie słuszne, skoro dowodów brak, bo ich być nie może. Nie istnieją laboratoria, w których można by takie eksperymenty prowadzić. Być może wraz ze spotęgowaniem mocy obliczeniowej jakiś ośrodek pokusi się o wymodelowanie takiego procesu. I przedstawi wyniki symulacji wskazujące, iż wspólna waluta dla kilkunastu krajów, przynajmniej formalnie suwerennych, jest, albo nie jest, koncepcją słuszną. Na razie widzę, słyszę i czytam tylko zaklęcia w rodzaju: "Koncepcja jest słuszna, przyjęcie euro jest korzystne, tylko Grecy i............ (tu wstawiać nazwy kolejnych narodów, poza Niemcami) są leniwi, nieodpowiedzialni, populistyczni, rozpasani, otumanieni, lekkomyślni (niepotrzebne skreślić lub dopisać inne).
Mnie się to nieodparcie kojarzy z eksperymentem radzieckiego komunizmu i budowy Nowego Człowieka. Jak bowiem można sprawdzić w starych tekstach dla radzieckich komunistów największym problemem był człowiek nie spełniający ich założeń i dlatego rujnujący tę "wspaniałą" - ich zdaniem - koncepcję.
Jak to mówiono w Polsce w latach osiemdziesiątych: "Naród się nie sprawdził, Naród trzeba rozwiązać". Słowa te wkładano w usta ówczesnego I Sekretarza PZPR. Koniec końców to PZPR została rozwiązana, ku pożytkowi także jej działaczy!
W kolejnych notkach, pisanych w miarę wolnego czasu, wskażę na kilka bardzo istotnych mankamentów dzisiejszego stanu strefy euro.
Inne tematy w dziale Polityka