Od pewnego czasu dysponujemy na balkonie wolnym lokalem mieszkalnym. W tym roku wczesną wiosną zainteresowały się nim dwie sikorki i wynajęły go. Na początku wyglądały dość marnie (mimo, że zima była lekka, ale zawsze to trudna pora), ale z czasem zmieniły piórka na nowe, modniejsze i chyba trochę urosły.
Dzielnie fruwały znosząc różne potrzebne im rzeczy do adaptacji. Przy czym trzeba przyznać, starały się zachować czystość w okolicy. Tylko raz, jedyny raz znaleźliśmy na balkonie kawałek mchu. Z drugiej strony dość chłodny początek tej wiosny nie zachęcał nas do przebywania na balkonie, co niewątpliwie sprzyjało utrzymaniu dobrych relacji.
W ogóle sikorki poruszają się bardzo szybko i dyskretnie. Bywały tygodnie, kiedy zastanawialiśmy się, czy one jeszcze tam są. Jedynym znakiem obecności były tylko koncerty samczyka na najbliższej latarni, ale zwykle około piątej rano, więc nie zawsze go słyszeliśmy. Poza tym ruch miejski skutecznie zagłusza małego ptaszka.
W końcu na balkonie pojawiły się skorupki, a ptaszki na wyścigi zaczęły latać tam i z powrotem znosząc jedzenie. Czasami zderzają sie ze sobą przy wlocie do budki, a wtedy jeden z nich na chwilkę "parkuje" na balustradzie. I wtedy istnieje jedyna możliwość zrobienia zdjęcia. O ile nie trzepie z radości (a może z emocji?) skrzydełkami i ogonkiem. Próbowałem zrobić zdjęcie w locie lub przy budce, ale to wymagałoby wielu godzin ślęczenia i znacznie lepszego sprzętu. Załączam więc tylko dwie fotki, cudem ustrzelone.
Teraz cierpliwie czekamy, kiedy młode podrosną i wyfruną, a my będziemy mogli spokojnie korzystać z balkonu, nie przeszkadzając małym sublokatorom. A może znowu znajdziemy młode, słodkie i zółte sikorzątko o ciemnych oczkach, jeszcze niezdolne do latania, aby z powrotem włożyć do budki?
PS. Niniejszy tekst na pewno nie narusza ciszy wyborczej. Kto wie, może znajdzie się na pudle?
Inne tematy w dziale Rozmaitości