Twórczo rozwijając i ubogacając myśl przewodnią rzuconą mimochodem przez p. Prezydenta postanowiłem przeanalizować dialektycznie występowanie Smerfów na scenie politycznej.
Pierwszego Smerfa określił sam p. Prezydent: Smerf Maruda to Andrzej Duda.
Nawet pasuje, rym i rytm. No i to ciągłe narzekanie: "Nie cierpię, że Polacy muszą emigrować za pracą!". "Nie cierpię, że Polacy muszą pracować aż do śmierci!". I tak można ciągnąć.
Kolejnym, już moim odkryciem jest Papa Smerf. Tu bez wątpienia pasuje Jarosław Kaczyński. Proszę zamknąć oczy i wyobrazić sobie Jarosława Kaczyńskiego z bujną brodą i charakterystyczną czapeczką. Korci mnie, aby wkleić stosowną ilustrację, ale nie chce mi się sprawdzać praw autorskich.
Kolejną moją propozycją jest Smerfetka. Tu bez wątpienia pasuje Magdalena Ogórek.
Smerf Ważniak to ... oczywiście Janusz Korwin - Mikke. Wszystkich wkoło poucza, zawsze wie lepiej. I jak to Ważniak, często miewa rację, ale przedkłada ją w tak absurdalny sposób, że od czasu do czasu nikt nie może z nim dłużej wytrzymać....
Identyfikację pozostałych Smerfów pozostawiam Czytelnikom. Ale bez przymusu.
Czytelnikom też pozostawiam identyfikację "figury" (jak to kiedyś mówiono w Polsce) Gargamela. Tylko kilka wskazówek: Gargamel musi nienawidzić Smerfy. I musi mieć kota Klakiera. Nie jakiegoś tam prawdziwego kota, bo prawdziwych kotów na świecie jest mnóstwo. W niektórych europejskich krajach to ponoć żyje więcej kotów niż ludzi. Chodzi mi o alegorię Klakiera, złośliwego, ale niezbyt rozgarniętego pseudokota, takiego ....kota, ....kota.
Bo Gargamela zawsze można rozpoznać po obecności Klakiera u jego boku.
Inne tematy w dziale Rozmaitości