Vis pacem, para bellum - głosi łacińskie przysłowie. Kierujący się taką (i innymi) maksymami Rzymianie zdominowali w starożytności basen Morza Śródziemnego, wprowadzając do historii takze takie pojęcie jak "pax romana".
Potem Rzymianie stopniowo zapominali o swych cnotach, wiecej uwagi poświęcali walce z "orgiofobią", więci Rzym stopniowo upadał.
(Nie będę objaśniał znaczeń, ani przytaczał historii, bo mi się Czytelnik obrazi.)
Dziwną mi się zatem wydaje ogromna wrzawa wokół słów Andrzeja Dudy o potrzebie rozważenia kwestii ewentualnego wysyłania wojsk polskich na Ukrainę. Nie mam zielonego pojęcia o aktualnych układach sił na Ukrainie, o celach taktycznych i stategicznych "zielonych ludzików" ani możliwych scenariuszach na bliższą i dalszą przyszłość. Głośne i ostentacyjne manifestowanie niechęci nawet do rozważania polskiego stanowiska w tej kwestii uważam jednak za przejaw krótkowzroczności (bieżąca walka polityczna ponad interesem Państwa) i bardzo zły sygnał wysyłany do całego świata.
Ta wojna może któregoś dnia zbliżyć się niebezpiecznie blisko naszych granic (nie da się tego wykluczyc!). I się na nich nie zatrzymać. Wtedy może być za późno nie tylko na myślenie, ale i na działanie.
Nota bene Rosja nie wypowiedziała się oficjalnie w sprawie wypowiedzi Andrzeja Dudy, mimo że czujnie zauważa i interweniuje w innych podobnych przypadkach.
Inne tematy w dziale Polityka