Amerykański portal Space News podsumował miniony rok w dziedzinie startów rakiet kosmicznych.
Łącznie odbyło się 259 startów, co oznacza wzrost o 17% względem minionego roku. Dynamika iście kosmiczna!
Jak może się domyśleć każdy, kto cokolwiek słyszał o rakietach, na pierwszym miejscu umacniają się Stany Zjednoczone z najmocniejszym swoim graczem czyli firmą SpaceX, która sama odpaliła aż 134 razy swoje Falcony. Pozostałe firmy amerykańskie dołożyły kolejne 20 startów. Jeden start Falcona 9 był nie do końca udany i przepadło trochę Starlinków. Istotne jest, że w minionym roku dwukrotnie startowała nowa rakieta Vulcan Centaur. Istotne, bowiem firma ULA ma pełen portfel zamówień na kolejne, już tegoroczne starty, którym może być nawet 6 -8. Naturalnie, większość startów Falconów 9 to były zlecenia wewnętrzne na wysyłanie Starlinków. Już za niewiele godzin jest planowany start kolejnej nowej, z dawna oczekiwanej wielkiej rakiety New Glenn firmy Blue Origin. Również ta rakieta ma już zaplanowane ładunki na wiele startów, więc (jak dobrze pójdzie) jeszcze w tym roku też wystartuje z 5- 6 razy. Uwaga: w statystyce startów nie uwzględniono lotów suborbitalnych rakiety New Shepard, jak i nie do końca udanych prób rakiety Starship. Kolejna próba już za mniej więcej tydzień. Ponadto trwają intensywne prace nad dziewiczym lotem nowej rakiety Neutron znanej już firmy Rocket Lab (ich pierwsza rakieta Electron w minionym roku zaliczyła 13 startów). A w międzyczasie może komuś jeszcze udać się debiut, kandydatów jest kilku.
Summa summarum w bieżącym roku sama SpaceX planuje jakieś 175 - 180 startów samych Falconów, więc USA mają realne szanse na gładkie przeskoczenie poziomu 200 startów rocznie!!! Będzie to więc więcej, niż cały świat wysyłał jeszcze dwa lata temu.
Na drugim stopniu podium stanęły Chiny z 68 startami - rok wcześniej było ich 67. Co zrobią w bieżącym roku, tego nawet eksperci za dużo nie wiedzą, ale nie zdziwiłbym się, gdyby doszli do pułapu 100 startów rocznie. W chińskim sektorze kosmicznym, tak państwowym, jak prywatnym, dosłownie praca wre, tylko informacje są trudno dostępne.
Na trzecim miejscu schodzące mocarstwo kosmiczne czyli Rosja z 17 startami. Ich flagowym (i koniem roboczym) produktem jest skądinąd udana rakieta Sojuz, która (w różnych konfiguracjach, poczynając od R-7) 25 grudnia minionego roku zaliczyła już 2000 (słownie: dwa tysiące) startów! Ale chyba już niedługo odejdzie na emeryturę... I ich trzecia pozycja jest coraz bardziej zagrożona nawet przez szybko rozwijające się Indie.
Na czwartym miejscu Japonia - 7 startów, w tym dwa nieudane. Wspomniane już Indie zaliczyły 5 startów, ale ich ambitne plany wysłania własnego statku załogowego, a w dalszej perspektywie nawet lądowania na Księżycu pozwalają przypuszczać, że już wkrótce tych startów będą dziesiątki.
Na szóstym miejscu Iran z 4 startami. Ich kosmiczny apetyt wynika jednak najbardziej z militarnych zapędów.
Na siódmym i przedostatnim miejscu Zjednoczona Europa z trzema startami, w tym jeden Ariane 6 oraz dwa starty włoskiej rakiety Vega. Obie rakiety mają swoje portfele zamówień - zlecenia od ESA.
Stawkę zamyka Korea Północna - znów chyba bardziej w celach militarnych.
Bieżący rok przyniesie bardzo poważną zmiany - NASA ma już wyznaczonego przez Donalda Trumpa nowego dyrektora Jareda Isaacmana. Już dzisiaj wiadomo, że oznacza to radykalny zwrot w polityce NASA. Zamiast finansować bardzo kosztowne własne programy NASA będzie się skupiać tylko na programach stricte naukowych. Natomiast eksploracja Kosmosu ma stać się areną komercyjnych zleceń według zasady najniższej ceny za określoną usługę typu dostarczenia danego satelity na orbitę Marsa. Podobnie po zezłomowaniu starej Międzynarodowej Stacji Kosmicznej NASA nie będzie budować nowej, lecz planuje wynajmować stacje komercyjne, wysyłając tam naukowców, aby prowadzili dane badania. Oczywiście w gestii państwowej pozostanie sfera militarna i tu nadal będą tajne rządowe satelity czy nawet pojazdy kosmiczne, ale będą wystrzeliwane na jak najbardziej prywatnych rakietach, po podpisaniu klauzuli poufności i przyznaniu stosownych certyfikatów.
Tym samym w bieżącym roku rozpocznie się nowa, złota era w eksploracji Kosmosu. Problem w tym, że Unia Europejska aktualnie dysponuje co prawda świetnie zlokalizowanym kosmodromem w Gujanie Francuskiej (który może być wynajmowany), ale dysponuje na razie tylko dwiema, niezbyt nowoczesnymi rakietami. Ich koszty eksploatacyjne są dość wysokie, więc mogą być "atrakcyjne" jedynie dla zleceniodawców z Europejskiej Agencji Kosmicznej. I tak się zresztą dzieje. Tyle tylko, że zbudowanie satelity jest dzisiaj w zasięgu możliwości wielu innych krajów i będą oni raczej woleli taniej zapłacić Amerykanom czy Chińczykom.
Mamy w Europie pewien potencjał naukowców i inżynierów, ale ... istnieje poważna groźba, że będą oni przenosić się za ocean, gdzie widzą dużo więcej możliwości. Tak zresztą dzieje się już dzisiaj w wielu branżach. Nowe firmy, tak zwane z angielska start-upy, po paru latach zmagań z europejską biurokracją i powszechną niemożnością, często w całości emigrują do centrów rozwojowych w innych rejonach świata, albo zaczną pracować jako podwykonawcy dla zleceniodawców z innych krajów (głównie Ameryki). Tak jak przykładowo dzisiaj robi to Thales Alenia Space.
Inne tematy w dziale Gospodarka