Zdaniem rosyjskich władz wojska rosyjskie na Ukrainie bronią Rosji przed spodziewanym atakiem ze strony NATO i Ukrainy, a dodatkowo prowadzą "operację denazyfikacyjną".
Wskutek tej "operacji" w Warszawie znalazła się dość liczna grupa ukraińskich kobiet, która akurat dzisiaj urządziła sobie spotkanie przed jednym z warszawskich cmentarzy. Ładna pogoda, wojna daleko, więc choć przez chwilę mogły czuć się w miarę spokojne. A tu nadjeżdżają samochody, a z nich wysiadają Rosjanie. Miały więc prawo obawiania się, że za chwilę zaczną je "denazyfikować" czyli gwałcić, bić i okradać. Na wszelki wypadek oznakowały więc zawczasu potencjalnych napastników, tak, aby polska policja łatwiej mogła ich potem odszukać.
A z drugiej strony ambasadorowie też nie mogą zawsze i wszędzie zachowywać się jak chcą. Np. w krajach muzułmańskich normalnemu człowiekowi, nawet dyplomacie, nigdy nie przyszłoby do głowy, aby w czasie Ramadanu w biały dzień w środku miasta publicznie wcinać szynkę i popijać wódką. To kwestia wychowania i wyczucia.
Inne tematy w dziale Polityka