W Boca Chica trwają gorączkowe, całodobowe prace nad przygotowaniem do kolejnej próby prototypu Starshipa o numerze kolejnych SN11. Jak zapewne wszyscy pamiętają, poprzednie trzy próby zakończyły się Nieplanowanym Szybkim Demontażem, przy czym ostatni raz z kilkuminutowym opóźnieniem. Próby te są o tyle ważne, że NASA już w kwietniu podejmie (odkładaną) decyzję o wyborze wstępnych kontraktów na transport astronautów na Księżyc w ramach programu Artemis. Program przewiduje (o czym pisałem wcześniej) budowę stacji Lunar Gateway, orbitującej wokół Księżyca. Astronauci mają przybywać na stację w kapsułach Orion, a następnie przesiadać się do innego pojazdu dostosowanego do transportu z orbity Księżyca na jego powierzchnię i z powrotem. Do tej pory NASA wstępnie zaakceptowała dwa rozwiązania: pojazd Blue Moon (firma Blue Origin + firmy współpracujące, określające się jako National Team) oraz pojazd Dynetics Human Landing Systems firmy Dynetics. Ten ostatni wygląda tak:
Grafika ze strony firmy Dynetics.
Trzecim wariantem mógłby być Starship w wersji Lunar, ale ...
I właśnie nieprzypadkowo Blue Origin ostatnio opublikował kilka krótkich filmów pokazujących stan na dzisiaj montowni oraz wyrzutni swoich rakiet ciężkich (nośność 45 ton na LEO) o nazwie New Glenn.
Pierwszy start jest przewidywany dopiero na czwarty kwartał przyszłego roku. Tak więc trudne do zgrabnego przetłumaczenia motto firmy BO Gradatim ferociter można na polski przełożyć jako Śpiesz się powoli ... Prawdziwa przyczyna tak dalekiego terminu inauguracji tej rakiety nośnej jest prozaiczna: brak wcześniejszych zleceń! Jeff Bezos jest na tyle bogaty, że stać go na inwestowanie "na zapas", bez martwienia się o rentowność w krótkim terminie. Rakieta New Glenn co prawda na orbitę Księżyca może donieść ładunek rzędu kilkunastu ton, ale za to ma sporą średnicę 7 metrów owiewek, pod którymi zmieszczą się elementy większe, niż istniejącej dzisiaj Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
A skoro już mowa o ISS, to Rosjanie wciąż nie dołączyli swojego modułu Nauka... Być może ma to z niedawną deklaracją chińsko - rosyjską alternatywy do programu Artemis i wspólnej budowy osobnej stacji orbitującej wokół Księżyca oraz bazy na Księżycu. Warto przypomnieć, iż Rosja została wcześniej zaproszona do programu Artemis, ale nie była zainteresowana. NASA jest tą decyzją zbulwersowana. Z powodów oczywistych nie zapraszała nigdy Chin do wspólnych projektów, ale też nie wykluczała Rosji.
Chińczycy podjęli więc samodzielne prace i już w kwietniu zamierzają wystrzelić pierwszy moduł swojej stacji orbitalnej, a w następnych lotach rakiety Długi Marsz rozbudować ją i wysłać pierwszą ekipę doświadczalną. I obecnie można stwierdzić, że w budowie tej chińskiej stacji musieli brać udział rosyjscy specjaliści.Rosja dysponuje bowiem ogromną bazą wiedzy i doświadczeń, ale brakuje im pieniędzy i nowych technologii, których z kolei Chińczycy mają sporo.
Los Międzynarodowej Stacji Kosmicznej w obecnej wersji wydaje się więc przesądzony. Już dzisiaj mówi się o jej "zezłomowaniu" i budowie kolejnych stacji na zasadach komercyjnych. A agendy rządowe, jak NASA i inne narodowe agencje, będą tam po prostu wynajmowały przestrzeń do prowadzenia zlecanych przez siebie prac.
Czyli zdarzył się nam Game Changer i rozpoczął się (chyba) kolejny wyścig w Kosmosie, ale w całkowicie innym układzie. I chyba mało kto się tego spodziewał. Sam niedawno zadawałem tu pytanie, kiedy i kto przystąpi do współpracy z Chinami (poza mało tu znaczącymi krajami), ale osobiście nie spodziewałem się, że będzie to Rosja.
Inne tematy w dziale Technologie