Zwolennicy geopolitycznego podejścia do polityki międzynarodowej (do których się zaliczam), nie od dziś zwracają uwagę na pewną interesującą konsekwencję aktualnego układu granic w Eurazji. Mianowicie dwa państwa działając w skoordynowany sposób - Polska i Ukraina - są w stanie całkowicie zablokować lądowe przejście między Azją (w tym przede wszystkim Rosją, ale też - uwaga - Chinami) a Europą.
Taka blokada to oczywiście opcja atomowa. Coś jak zamknięcie kanału sueskiego czy cieśniny Malakka. W normalnych warunkach opcja raczej teoretyczna. Każdy, kto postulowałby jej użycie, miałby przeciwko sobie całą społeczność międzynarodową i zostałby uznany za państwowego terrorystę.
Tyle że obecnie sytuacja... nie jest normalna. Zapewne bezwiednie, Łukaszenka z Putinem doprowadzili do zaistnienia okoliczności, w których otwiera się możliwość użycia karty, której w innych warunkach nikt nie odważyłby się użyć.
Oczywiście takimi kartami trzeba grać bardzo ostrożnie i nie odsłaniać całej talii w jednym ruchu. Byłoby to kontrskuteczne i niebezpieczne. Pierwsza blotka została już zgrana - zamknięcie przejścia w Kuźnicy. W przestrzeni publicznej pojawia się też coraz częściej kwestia terminalu w Małaszewiczach. I bardzo dobrze. Tzw. sygnalizacja strategiczna została rozpoczęta.
W tej chwili wskazana byłaby ściśle skoordynowana akcja polsko-ukraińska. Tutaj przydaje się pojęcie spopularywane przez Jacka Bartosiaka i środowisko Strategy & Future - drabina eskalacyjna. Potrzebujemy wielostopniowej drabiny, po której polsko-ukraiński tandem mógłby się poruszać w górę i w dół. Zamknięcie jednego przejścia, spowolnienie ruchu na drugim, ogłoszenie planu remontu linii kolejowej do trzeciego, itd. Stopniowe przymykanie i otwieranie kurka, w miarę postępów negocjacji.
Do położenia na szali z naszej strony jest cały pakiet ważnych spraw, tylko pozornie niezwiązanych z sytuacją na granicy - od ukraińskiego Donbasu, przez nasz Fundusz Odbudowy, transformację energetyczną, po uznanie suwerenności Polski przez państwa zachodniej Europy (które mają z tym duży problem).
Paradoksalnie, z tej perspektywy podtrzymywanie napięcia na granicy polsko-białoruskiej mogłoby być wręcz korzystne z naszej perspektywy. W tej sprawie Polska uzyskała jednoznaczne poparcie całego zachodniego świata. Sprawa trafiła też na forum ONZ. Im dłużej to napięcie będzie trwało, tym trudniej byłoby światu nagle zmienić front i przedstawić tandem Polska-Ukraina jako cynicznego gracza, który wykorzystuje sytuację dla własnych korzyści - nawet gdyby tak faktycznie było.
Oczywiście każda wojna ma swoją cenę dla obu stron. Ta miałaby również dla Polski. Polskie firmy transportowe, polscy eksporterzy i importerzy - wszyscy ponieśliby koszty. Państwo polskie powinno być przygotowane na udzielenie im wsparcia, włącznie z wypłatą rekompensat finansowych.
Mamy potencjalnie bardzo dużo do ugrania. Wymaga to jednak odwagi. A przede wszystkim spojrzenia na mapę. Jak mówi mądre powiedzenie, każdą rozmowę o polityce międzynarodowej należy zacząć od spojrzenia na mapę.
Fascynuje mnie polityka. To gra, w której naprawdę o coś chodzi. Żadna inna nie skupia w sobie wszystkich dobrych i złych stron ludzkiej duszy.
A poza tym to Hala Madrid!!!
Moj mail: fmigaszewski (at) gmail . com
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka