Zastanawiałem się, czy tę notkę pisać i do jakiego działu ją podpiąć... Śledząc kolejne komentarze, dodam jednak kilka słów. Najpierw wątek medialny, niżej moja krótka relacja z tegorocznych obchodów w Warszawie. Nie z Powązek Wojskowych, czy Ronda Dmowskiego, a z Parku Dreszera na Mokotowie, gdzie "gospodarzem" było miasto. Pojawiło się tam wielu niewidzianych w poprzednich latach gości. Kampania wyborcza... Preludium dała z samego rana gazeta. "Gazeta Wyborcza".
Dziś Andrzej Duda odda hołd powstańcom warszawskim, a jutro faszystom
Dziś 75. rocznica wybuchu powstania warszawskiego i prezydent Andrzej Duda odda hołd powstańcom warszawskim. A za dziesięć dni uczci pamięć polskich kolaborantów III Rzeszy. 11 sierpnia będzie patronował rocznicy powołania Brygady Świętokrzyskiej NSZ, która odrzuciła współpracę z AK i współdziałała z Wehrmachtem
(źródło i całość)
Małe przypomnienie. Żołnierze Brygady po przedostaniu się na Zachód - jako formacja wartownicza w ramach armii USA.
We wstępie do tekstu w "G.W." dziwnie zabrakło powodu braku zgody części NSZ na scalenie z AK. Wielu walczących Polaków odrzuciło koncepcję "sojusznik naszego sojusznika jest naszym sojusznikiem". Cóż się takiego stało? Stało się rozpowszechnienie informacji o Katyniu i sowieckich "porządkach" na zajętych polskich ziemiach. Symboliczne w kontekście AK było Wilno. By zamknąć ten wątek przytoczę fragment wywiadu autorki powieści "Legion" opartej na żmudnej pracy ze źródłami. Jednej z niewielu polskich publikacji tego typu, która doczekała się zwiastuna.
“Super Express”: – Zajęła się Pani Narodowymi Siłami Zbrojnymi, które cały czas przez część opiniotwórczych środowisk są przedstawiane jako najgorsi „bandyci” i „faszyści”. Mamy ostatnio głośny przypadek „wybitnego socjologa”, prof. Zygmunta Baumana, który z ramienia KBW ścigał po wojnie takich „bandytów”. Można odnieść wrażenie, że w Polsce nadal promuje się tradycje walki z żołnierzami wyklętymi…
Elżbieta Cherezińska: – Gdybym bała się trudnych tematów, pisałabym książki kucharskie, najlepiej o jajecznicy, bo przy niej trudno cokolwiek zepsuć. Kiedy pierwszy raz przeczytałam o marszu Brygady Świętokrzyskiej, jak po rozkazie swego dowództwa w styczniu 1945 r. ruszyła na Zachód, przebiła się przez niemiecki front i połączyła z III armią amerykańską gen. Pattona, pomyślałam – to niemożliwe. Dlaczego tak mało ludzi o tym wie, przecież to scenariusz na film Quentina Tarantino.
Dlaczego w takim razie tak niewiele o nich wiemy?
Przez czarną legendę o NSZ, narzuconą przez komunistyczną propagandę i sączoną przez lata PRL-u. Termin „polscy faszyści” powstał przecież w gabinecie Stalina. Zamiast powtarzać te kłamstwa, lepiej przyjrzeć się prawdziwym losom żołnierzy Brygady. (...)
Inny zarzut, odnoszący się do NSZ i Brygady Świętokrzyskiej to kolaboracja z Niemcami. Wiemy, że organizowane były wspólne konferencje…
Takie konferencje były, ale też po stronie AK, a czasami i wspólne. Wszystko trzeba rozważać w konkretnym przypadku. Część dokumentów się zachowała, wystarczy się im przyjrzeć. AK-owcy i NSZ-towcy konferowali z Niemcami przede wszystkim dlatego, że chcieli uwolnić więźniów. To jest coś normalnego, i nie należy bić takiej postkomunistycznej piany, że to była kolaboracja. Poza tym oni negocjowali z upadającą III Rzeszą, bo w styczniu, lutym i marcu 1945 r. hitlerowskie Niemcy trzeszczały w szwach. Oczywiście, Niemcy próbowali zbudować ligę antybolszewicką, złożoną z oddziałów różnych narodowości do walki ze Stalinem, ale to były fantasmagorie, ich ostatnia deska ratunku. Polacy w to nie weszli. A negocjacje Brygady Świętokrzyskiej polegały na tym: przejdziemy przez wasz teren, nie atakując waszych pozycji. Nie szli razem do walki. To była kolaboracja? To był realizm.
Znów spytam prowokacyjnie – ale od Niemców dostawali też żywność, broń; tylko dzięki Niemcom mogli dalej funkcjonować.
I co z tego, jeśli miesiąc po przejściu niemieckich posterunków, tych samych Niemców zaatakowali. Lepiej, żeby jedli korzonki i zginęli zimą w lesie? W opowieściach o Brygadzie bardzo cenię sobie pragmatyzm dowódców. Mieli pod rozkazami 1-1,5 tys. młodych żołnierzy, i wiedzieli, że jeśli zostawią ich w Polsce, trafią do sowieckich katowni. Mogli wyprowadzić tych chłopaków na Zachód i to zrobili, uratowali ich.
Można spytać – tylko za jaką cenę?
Ja bym tego tak nie nazwała. Jeśli dostali żywność z niemieckich magazynów na ten krótki okres przejścia, dla mnie to jest plus dla geniuszu dowódcy, który potrafił to zorganizować. Zwłaszcza, że wiemy, jak historia potoczyła się dalej. Natychmiast po okresie internowania przez Niemców na terenie Moraw przesłali meldunek do armii amerykańskiej z wykazem niemieckich pozycji i z propozycją, co z nimi zrobić. I natychmiast zaatakowali Niemców od tyłu. Mówiąc o NSZ musimy zawsze pamiętać, że jest to formacja, która nigdy nie uwierzyła, że Stalin jest „sojusznikiem naszych sojuszników”. Dla nich od początku do końca Polska miała dwóch wrogów. (...)
(źródło i całość)
Wojciech Muszyński w tekście "Spadochroniarze z NSZ" przytoczył bardzo ważny rozkaz:
Początkowo przemarsz w kierunku zachodnim odbywał się bez zakłóceń, ale pierwsza próba przebicia się przez linie niemieckie nad Pilicą zakończyła się niepowodzeniem i przyniosła duże straty. Tymczasem od wschodu zbliżały się sowieckie czołówki pancerne. Brygada znalazła się w kleszczach. W rozkazie do żołnierzy płk „Bohun" relacjonował sytuację: „W dniu 15 [stycznia 1945 r.] czołgi bolszewickie zaatakowały nas od wschodu. Dla ratowania Brygady porozumiałem się z dowództwem fortyfikacji niemieckich, aby przejść przez ich linie na zachód. Tym samym weszliśmy w stan nieprowadzenia walki na czas nieokreślony. Mam nadzieję, że szybko toczące się wypadki wojenne pozwolą nam w niedalekiej przyszłości zameldować się u naczelnego Wodza i Prawowitego Rządu Polskiego i według jego rozkazów zwrócić nasz oręż przeciwko wrogowi, którego każe nam zwalczać".
(źródło i całość)
Zdecydowanie polecam pełną wersję publikacji. Swoją drogą warto przypomnieć, że Komenda Główna AK podjęła decyzję o wybuchu Powstania Warszawskiego wbrew krytycznemu stanowisku ówczesnego Naczelnego Wodza - generała Sosnkowskiego.
Tacy to byli faszyści.
PARK DRESZERA 01.08.2019
Jako uczestnik uroczystości od ponad dwudziestu lat z pewnym zdziwieniem przyjąłem nalot "młodej lewicy", która w tym roku uczyniła z mokotowskich obchodów punkt swojej kampanii wyborczej. Można jakoś wybaczyć A. Zandbergowi, bo już jakieś dwa lata temu stwierdził, że ta rocznica jest na tyle ważna, że należy się w tym miejscu pojawić. Trudno to powiedzieć o tłumku młodych SLD-wców, czy nieco starszej K. Piekarskiej, która razem z byłym szefem partii, G, Napieralskim właśnie przeskoczyła do PO. Rekord pobił jednak R. Biedroń, który się spóźnił i sprawiał wrażenie, że nie tylko konkretne miejsce, ale cała okolica jest mu obca. Ciekawy był też porządek składania wieńców. Generalnie składały delegacje kolejnych organów administracji państwowej i samorządowej zgodnie ze statusem. Dość niespodziewanie po środku, przed m.in. wojewodą mazowieckim pojawili się przedstawiciele klubu radnych PO-KO. Dobrze, że R. Trzaskowski tym razem, zamiast opowiadać o tolerancji, współczesnym faszyzmie i o tym, że naprawdę "godzina W" przypada na 16:30 - co zrobił 31.07. przed Apelem Poległych... wygłosił stonowane rocznicowe przemówienie.
Co rok dyskutuje się o reakcjach tłumu na różne delegacje. W tym miejscu warto podkreślić, że Stary Mokotów to jedna z nielicznych enklaw lewej strony naszego miasta w zauważalnej części zamieszkana przez wielopokoleniowe rodziny warszawiaków.
Reakcja była. Jedna, idąca jako ostatnia, delegacja otrzymała głośne oklaski. Kibice Legii Warszawa.
No i... znowu faszyści.
PS Zainteresowanym polecam również tekst L. Żebrowskiego "Narodowe Siły Zbrojne w Powstaniu Warszawskim"
Inne tematy w dziale Kultura