Na portalu Dziennik.pl od wczorajszego wieczoru ciekawy wywiad Dominiki Ćosić z K.M. Ujazdowskim. Odczekałem trochę, by poznać reakcje zwolenników i przeciwników stron zaangażowanych w "obronę liberalnej demokracji". Nie zauważyłem ich, więc po przytoczeniu najważniejszego fragmentu publikacji dwa słowa ode mnie.
DOMINIKA ĆOSIĆ: Już wczoraj zaczęły się pojawiać komentarze, że mechanizm nadzoru przestrzegania praworządności może sam nie być zgodny z prawem unijnym.
KAZIMIERZ MICHAŁ UJAZDOWSKI: I najprawdopodobniej te komentarze są słuszne. Dotarłem do opinii służb prawnych Rady Unii Europejskiej z maja 2014 roku. Opinia ta nie pozostawia cienia wątpliwości – mechanizm brony praworządności sam nie jest zgodny z prawem.
To wyjaśnijmy to od początku. Mechanizm wprowadzono w marcu 2014 roku, tuż po wyborach parlamentarnych na Węgrzech ponownie wygranych przez premiera Orbana. I miał on być formą nacisku prawnego na kraje członkowskie (wtedy chodziło o Węgry), słabszą od osławionego artykułu numer 7 z traktatów.
Tak. Komisja Europejska wyszła z założenia, że artykuł 7. jest zbyt radykalny (zakłada on, że przy zgodzie 4/5 krajów członkowskich dany kraj mógłby dostać ostrzeżenie w sprawie łamania praworządności, a przy jednomyślności – mogłyby na niego być nałożone sankcje), zaproponowała więc sama coś pośredniego. Coś własnego i miększego. Problem w tym, że KE może być tylko jednym z organów wnioskujących i w nie może sama zmieniać traktatów.
Mechanizm wprowadzono przez Radę jako ramy prawne dla artykułu 7. Czyli de facto zmieniono traktat bez konsultacji z krajami członkowskimi…
I to jest to największe zastrzeżenie. Traktaty unijne nie mogą być traktowane dowolnie i dowolnie modyfikowane przez inne instytucje. Czyli takie podejście Komisji mogłoby stworzyć niebezpieczny precedens. Tylko Rada, czyli kraje członkowskie, mogą zmienić traktaty. Prawo publiczne rządzi się innymi zasadami niż prawo cywilne. W prawie cywilnym jest zasada że to, co nie jest zabronione, jest dozwolone. W przypadku prawa publicznego dozwolone jest tylko to, co jest określone jako dozwolone. Traktaty są tak szczegółowe i precyzyjne, bo ich konsekwencje mają tak wielkie znaczenie. Ten mechanizm jest próbą ingerencji w niezależność krajów członkowskich. I jednocześnie ograniczaniem kompetencji Rady, co jest ze sobą wzajemnie powiązane. Byłby zgodny z prawem tyko wtedy, kiedy zostałby przyjęty przez kraje członkowskie w ramach konferencji międzyrządowej. O tym wszystkim mówi ekspertyza.
Na czyj wniosek powstała ta opinia?
Stworzyły ją służby prawne Rady w reakcji na opublikowanie komunikatu KE o wprowadzeniu mechanizmu. Nie była więc ta opinia inspirowana przez żaden z krajów ani konkretną sytuację polityczną. (...)
Myśli Pan, że eksperci z KE nie znali tej opinii Rady i kontrowersji wokół mechanizmu?
Moim zdaniem musieli znać tę opinię. Co prawda do niedawna miała ona klauzulę niejawności, ale przecież służby prawne Komisji Europejskiej musiały się z nią zapoznać.
(całość)
Jest to koleny przykład po działaniach sedziego Rzeplińskiego jak liberalne "elity" rozumieją obronę demokracji... liberalnej - czyli takiej, w której mają decydujący głos niezależnie od instytucji opartych o wybory bezpośrednie w ramach demokracji bezprzymiotnikowej.
Wcześniej mieliśmy do czynienia ze stenogramami prac w parlamentarnych komisjach procedujących ustawę o TK z udziałem sędziów Trybunału, Rzeplińskiego i Biernata, w których obecności zostały wprowadzone zapisy, które sam TK uznał za niekonstytucyjne. Treść stenogramów mogliśmy poznać dopiero po nakazie ich upublicznienia przez NSA. Następnie kwestia orzekania w składzie z prezesem Rzeplińskim na czele w sprawie zgodności z konstytucją ustawy, której był współautorem, co w oczywisty sposób łamało ustawę o TK - właśnie tę, którą współtworzył i której domniemanie konstytucyjności sam wtedy uznawał (w odróżnieniu od aktualnej). Pan prezes zmienił więc skład i wyłączył się na dzień przed posiedzeniem, argumentując że powodem jest "krytyka w mediach". Jednym słowem na żadnym etapie nie chodzi o postępowanie zgodne z prawem, tylko o samowolkę, byle "się nie wydało".
No i ostatnio "liberalni demokraci" na identycznych zasadach próbują "moderować" niezgodną z ich preferencjami polityczną sytuację w Polsce. Uzurpują sobie kompetencje, których nie mają. Inaczej, niż K.M. Ujazdowski uważam, że wybrali takie narzędzie, bo pójście "na rympał" z artykułem 7. Traktatu o UE zakończyłoby się spektakularną klęską. Wcale nie dlatego, że drugi etap przewidzianej w nim procedury wymaga jednogłośnej decyzji Rady Europejskiej, a przedstawiciele Węgier i Rumunii zadeklarowali, że żadnych sankcji przeciwko Polsce nie poprą.
Moim zdaniem co najmniej państwa Europy Śr-Wsch zagłosowałyby przeciwko. Parlament Europejski ma swój egzotyczny klimat i różnych deputowanych. Komentując jednak kolejne wypowiedzi Schultza i innych "liberalnych" euro-polityków warto zdawać sobie sprawę jak "liberalna demokracja" polegająca na siłowym forsowaniu rozwiązań przez 2, a właściwie 1,5 państwa nie konsultując ich z pozostałymi 26 jest komentowana "na miejscu". Na yt jest kanał, na którym można obejrzeć niektóre wystąpienia na forum PE. Nie chodzi tu o to, kto mówi. Chodzi o to, jakim językiem jest prowadzona debata, jakiego charakteru argumentów używają mówcy oraz jak reaguje sala, co wiele mówi o nastrojach.
Wiele wskazuje na to, że "liberalni demokraci" w imię "wolności" ("wojna to pokój, wolność to niewola, ignorancja to siła") są na najlepszej drodze do zaduszenia w miłosnym uścisku projektu politycznego, który przejęli w chwili gdy europejscy chadecy zaczęłi się różnić od socjalistów wyzutym już z treści "chrześcijaństwem".
Politycy innych państw widzą skalę uznaniowości w oparciu o którą euro-federaści próbują narzucać preferowane przez siebie rozwiązania, jak widać, również łamiąc Traktat o UE. Polska jest relatywnie dużym państwem, więc przedstawiciele mniejszych mogą sobie przemyśleć, jakie one by miały szanse w przypadku, gdyby Niemcy chciałyby wyegzekwować rozwiązania sprzeczne z interesem zainteresowanego kraju.
Ktoś tu nieco przeszarżował.
Inne tematy w dziale Polityka