Na portalu "G.W." można znaleźć tekst jej naczelnego poświęcony recenzji filmu A. Wajdy opublikowanej w "Le Monde". Polemika ta ma się podobno ukazać na tych samych łamach. Jest to druga tego typu sytuacja. Pierwszą był artykuł "Poles and the Jews: How Deep the Guilt?" z 17.03.2001 będący próbą "rozrachunku polskiego sumienia" wobec zbrodni w Jedwabnem zamieszczoną w "New York Timesie" (mój komentarz do tej kwestii z maja 2001) .
W 2001 dość głośnym echem odbił się list jednego z czytelników "G.W.", gdy po zapoznaniu się z polską wersją tekstu opublikowaną w "GW", w "NYT" nie znalazł jednego z kluczowych cytatów z apelu Frontu Odrodzenia Polski napisanego przez Zofię Kossak-Szczucką w roku 1942. Brzmiał on następująco:
(...) Zabieramy przeto głos my, katolicy-Polacy. Uczucia nasze względem Żydów nie uległy zmianie. Nie przestajemy uważać ich za politycznych, gospodarczych i ideowych wrogów Polski. Co więcej, zdajemy sobie sprawę z tego, iż nienawidzą nas oni więcej niż Niemców, że czynią nas odpowiedzialnymi za swoje nieszczęście. Dlaczego, na jakiej podstawie - to pozostaje tajemnicą duszy żydowskiej, niemniej jest faktem nieustannie potwierdzanym. Świadomość tych uczuć jednak nie zwalnia nas z obowiązku potępienia zbrodni.
Nie chcemy być Piłatami. Nie mamy możności czynnie przeciwdziałać morderstwom niemieckim, nie możemy nic poradzić, nikogo uratować - lecz protestujemy z głębi serc przejętych litością, oburzeniem i grozą. Protestu tego domaga się od nas Bóg, Bóg, który nie pozwoli zabijać.
Protestujemy równocześnie jako Polacy. Nie wierzymy, by Polska odnieść mogła korzyść z okrucieństw niemieckich. Przeciwnie. W upartym milczeniu międzynarodowego żydostwa, w zabiegach propagandy niemieckiej usiłującej już teraz zrzucić odium za rzeź Żydów na Litwinów i... Polaków, wyczuwamy planowanie wrogiej dla nas akcji. Wiemy również, jak trujący bywa posiew zbrodni. Przymusowe uczestnictwo narodu polskiego w krwawym widowisku spełniającym się na ziemiach polskich może snadnie wyhodować zobojętnienie na krzywdę, sadyzm i ponad wszystko groźne przekonanie, że wolno mordować bliźnich bezkarnie.
(całość polskiej wersji tekstu A. Michnika)
Tymczasem fragment wersji opublikowanej w "NYT", w którym powinna się znaleźć wyboldowana wyżej część ostatniego akapitu prezentuje się następująco:
We don't want to be Pilates. We have no chance to act against the German crimes, we can't help or save anybody, but we protest from the depths of our hearts, filled with compassion, indignation and awe. . . . The compulsory participation of the Polish nation in this bloody show, which is taking place on Polish soil, can breed indifference to the wrongs, the sadism and above all the sinister conviction that one can kill one's neighbors and go unpunished.
(całość wersji angielskiej)
Z ciekawością poczekam na publikację w "Le Monde" oraz komentarz jakiegoś biegłego we francuskim czytelnika obu wersji językowych. Do tej opublikowanej w "G.W." w zasadzie trudno się przyczepić. Powiedziałbym nawet, że po tekstach mających czytelnika przekonać, że przynależność do Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy była porównywalna z uczestniczeniem w antykomunistycznej opozycji w czasach PRL, tekst ten zawiera naprawdę odważne fragmenty - cytuję obszernie w pełnej świadomości, że niemal żaden z moich czytelników nie sięgnąłby po oryginał. A tym razem warto:
(...) "Katyń" to pierwszy film o zbrodni i sowieckiej agresji na Polskę dokonanej w zmowie sojuszniczej z Hitlerem. To był temat tabu dla francuskiej lewicy. Milczała ona przez długie lata o sowieckiej agresji na Polskę i o sowieckich zbrodniach; milczała też o Katyniu. Ta zbrodnia do dziś jest szkieletem w szafie francuskiej lewicy, która miała przez tyle lat tak wiele zrozumienia dla Wielkiego Językoznawcy.
Nie był to jedyny dogmat zakłamania lewicowego. Drugim dogmatem było przekonanie, że Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki, a jedynymi ofiarami niemieckiej okupacji byli Żydzi. Czytam w"Le Monde", że "Wajda dopuszcza się dziwnego pomieszania zbrodni katyńskiej z zagładą Żydów". Czytam też, że "w filmie nie ma nawet najmniejszej aluzji do eksterminacji Żydów". Natomiast "są sceny łapanek i prześladowania polskich oficerów, tak jakby chodziło o deportację Żydów do obozów zagłady".
Co więcej: "Przyszłe ofiary zbrodni okazują głębokie emocjonalne przywiązanie do maskotki - pluszowego misia, który został uznany przez Yad Vashem za symbol męczeństwa narodu żydowskiego - eksterminacji dzieci żydowskich".
Jakby tego było mało, to czytamy, że w tym filmie "wszystko i bez przerwy nawiązuje do eksterminacji Żydów, choć słowo to nie pada ani razu. Żydów w tym filmie po prostu nie ma. Ofiarą II wojny światowej jest Polak".
Chciałbym wierzyć, że przyczyną cytowanych głupstw jest ignorancja, a nie zła wola. Przecież tematem filmu Andrzeja Wajdy nie jest Zagłada, lecz zbrodnia katyńska (...)
(źródło i całość)
Nie wnikam, czy powodem tego w miarę uczciwego postawienia sprawy są relacje naczelnego "Wyborczej" i reżysera filmu. Chociaż, skoro już autor z "Le Monde" porusza kwestię obecności Żydów w kontekście sowieckiej inwazji, można by jednak skrobnąć dwa słowa o postawach przez nich zajmowanych. Postawach nazwanych po imieniu przez Zofię Kossak-Szczucką. Filmu A. Wajdy nie widziałem, ale czytałem, że zabrakło w nim odzwierciedlenia faktów takich, jak te, o których wspominałem w kontekście dyskusji o "Sąsiadach": (...) próbowano nas przekonać, że serwilistyczny stosunek Żydów do komunistów jest antysemickim mitem. Niestety – jak pisze Norman Davies ("Smok wawelski nad Tamizą") ten sam Gross w 1982 roku wydał w Londynie pracę zawierajacą relacje kresowych Żydów z wejścia Armii Czerwonej. Szczegółowo jest w nich opisany entuzjazm, z jakim witano sowietów, a także wiele oddolnych inicjatyw – np. "lotna brygada" żydowskich komsomolców niszczących katolickie świątynie. Tyle, jeżeli chodzi o "społeczeństwo". Co do władzy komunistycznej – jest rzeczą ogólnie znaną odsetek osób narodowości żydowskiej w komitetach partyjnych oraz strukturach KBW (...).
W sumie można by wytłumaczyć francuskiemu krytykowi filmowemu, że polski reżyser nie przytoczył wątku związanego z Żydami, gdyż przestraszył się poprawności politycznej. Jak widzimy - miał czego. W jej świetle, gdy Rosjanin lub sowiecki kat innej narodowości morduje Polaka - ofiarą jest Żyd.
To przecież proste.
Inne tematy w dziale Polityka