Foxx Foxx
84
BLOG

Wiosna: słońce świeci, frustracja kwitnie

Foxx Foxx Rozmaitości Obserwuj notkę 25

Wiele napisano o ambicjach redakcji z Czerskiej, by wpływać na rzeczywistość społeczną i polityczną w stopniu nieproporcjonalnie większym, niż to bywa w przypadku innych gazet codziennych. Jesteśmy przyzwyczajeni, że informuje się nas na bieżąco, "od kogo się mamy odpieprzyć", czy, że SB była zła, ale jej szef w czasie stanu wojennego - już nie bardzo. A lider junty SB się posługującej to ktoś na kształt bohatera, którego stawianie przed sądem jest wyłącznie obrzydliwą zemstą małych ludzi.

Standardowe są również reakcje autorów podobnych opinii, gdy rzeczywistość za nimi nie nadąża. Właśnie dlatego chciałbym zwrócić uwagę na rzecz nieczęsto spotykaną - literacki wykwit frustacyjny człowieka, który ma problem z utrzymaniem równowagi psychicznej z powodu, iż w sprawie zupełnie prozaicznej - wbrew wielomiesięcznej kampanii "G.W." przeciw kibicom piłkarskim (zawierającej jawne kłamstwa i manipulacje) - życie znowu sprawiło psikusa. Oto dość smakowity moim zdaniem cytat:

W Gdyni kolejny raz okazało się, że kluby i kibice mogą w żywe oczy kpić z martwych przepisów, a prowadząca rozgrywki Ekstraklasa SA bezradnie rozkłada ręce. "To ligowy Paragraf 22" - komentuje Jacek Sarzało z "Gazety Wyborczej"

Arka nie wpuszcza kibiców gości, bo ma remont stadionu. Legia nie organizuje swoim kibicom wyjazdów na mecze. A mimo to legioniści obejrzeli sobotni mecz. Dodatkowo nie jest żadną tajemnicą, że zwolennicy Arki i Legii są do siebie wyjątkowo wrogo nastawieni. Dlatego obrazek oglądany na trybunach w Gdyni był kuriozalny. Fani obu drużyn siedzieli w sąsiednich sektorach. Przyjezdnym przypadł rodzinny.

Skąd się tam wzięli? - Trudno powiedzieć. Widocznie normalnie nabyli bilety - odpowiada rzecznik Arki Krzysztof Paciorek.(...)
Na stadionie Arki kibice Legii siedzieli tylko dlatego, że nie mogli tam wejść. A skoro nie mogli, nie trzeba było ogłaszać, że to mecz podwyższonego ryzyka. W związku z czym, kiedy już nie przyjechali - można ich było spokojnie na trybuny wpuścić. Major Major, jeden z bohaterów "Paragrafu 22", przyjmował interesantów w swoim namiocie tylko wtedy, kiedy go tam nie było. W książce Josepha Hellera niespełna rozumu są zresztą wszyscy. Poza głównym bohaterem, który jednak i tak musi udawać wariata, by mógł być wzięty za normalnego.

(źródło i całość)

W tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę na żelazną logikę autora, charakterystyczną zresztą dla "liberałów". Ci zwolennicy stosowania odpowiedzialności zbiorowej - wprawdzie raczej wobec kibiców piłkarskich, niż byłych SB-ków... cóż, taka logika... - i otaczania stadionów drutami kolczastymi nie są w stanie pojąć, że wizja którą sami kreują (i chyba w nią uwierzyli) nieco mija się z rzeczywistością.

W spowodowanej tym faktem pogoni za rozumem powstaje tekst, którego "ostrze" krytyki kieruje się przeciw temu, że... kibice wrogich sobie klubów piłkarskich zgodnie siedzieli na trybunach, przyjezdni zakupili bilety na mecz (nikt nie próbował wejść nielegalnie), po czym usiedli w pustym tego dnia sektorze rodzinnym i z kierunku żadnej ze stron nie odnotowano nie tylko agresywnych zachowań, ale wulgarnych okrzyków pod adresem adwersarzy.

Taka właśnie rzeczywistość redaktora "G.W." przeraża. Robi więc on jedyną rzecz, która mu pozostała - wszak na codzień opisuje "kiboli" jako "gówniarzy", czy "bandytów", więc sięgnięcie do arsenału stosowanego zwykle np. wobec historyków IPN przez jego kolegów z redakcji nie miałoby żadnego sensu. On tą rzeczywistość po prostu odrzuca, jako "kuriozalną". Idąc za tym tokiem myślenia, "normalnie" byłoby wtedy, gdyby zrealizował się jeden z poniższych wariantów:

- policja zatrzymała kibiców udających się na mecz i posiadających bilety, mimo iż byli trzeźwi i nie przejawiali agresywnych zachowań

- na stadionie doszłoby do awantury

- miasto uznałoby to spotkanie za "mecz podwyższonego ryzyka", uniemożliwiając warszawskim kibicom dotarcie na stadion, a więc... powyższego "ryzyka" zaistnienie

A tu klops. Zachodzi stary, dobrze znany mechanizm - wobec niezasłużonych restrykcji i chorego systemu opartego na odpowiedzialności zbiorowej, który wzorcowo uwydatnił się w powyższej sytuacji, najbardziej zdysansowani wobec siebie ludzie mogą sobie pomagać, mimo iż skala niecheci między, w tym przypadku, kibicami Legii Warszawa i Arki Gdynia nie zmalała nawet odrobinę. Chociaż szacunek być może nieco wzrósł.

Na meczu byłem obecny - w sektorze rodzinnym oczywiście :)


Przypomnienie:

Ciekawy wywiad z dr R. Chwedorukiem m.in. na temat społecznych aspektów subkultury kibiców piłkarskich

Foxx
O mnie Foxx

foxx@autograf.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (25)

Inne tematy w dziale Rozmaitości