Na początku roku 2007 m.in. po lekturze tekstu byłego sekretarza Unii Wolności, M. Czecha o "mrocznym lustratorze" popełniłem notkę pod tytułem
Lech, Czech i Rus. Przypomniała mi się ona, gdy na Wyborcza.pl trafiłem na tytuł... "
Sieją kłamstwo i nienawiść". Stara dobra "gazetowa" szkoła :). Zwłaszcza, że dotyczy... przeglądu prasy dokonanego przez tego samego autora. Ot, apolityczny
dziennikarz.
Muszę powiedzieć, że lektura ta sprawiła mi dużo uciechy, przekonując, iż oddając w 2005 roku głos na PiS - w mikroskopijnym stopniu, ale jednak - mozna było się przyczynić do przełamania "oryginalnej III RP". Jak się nie uśmiechnąć, czytając np. coś takiego:
Kurtyka po raz kolejny pokazał, że za nic ma prawo i obowiązki, jakie nałożyła na niego ustawa o IPN oraz ustawa lustracyjna. Napisał wstęp do książki IPN, w której próbowano dowieść, że Lech Wałęsa był agentem "Bolkiem".
(
źródło i całość)
Po prostu pyszny żart :). Ponad pół roku temu napisałem m.in. "... warto przypomnieć, że nie chodzi tylko o dokumenty opublikowane w głośnej książce historyków IPN. Na nic się nie zdadzą się krzyki, by "
odpieprzyć się od Wałęsy", ani delirka członków dawnej prowałęsowkiej frakcji służb, którzy będąc dzisiaj zapleczem PO
mocno się "plączą" w wypowiedziach.
Niestety, gdy przebrzmią wszystkie obelgi, obrońcy byłego prezydenta są w stanie przedstawić
jeden jedyny dokument. Rozumiem korzystanie z mechanizmu "to my mówimy, jak powinna wyglądać historia i prawo", ale naprawdę, mogliby się trochę bardziej postarać... Zwłaszcza, jeżeli podobne rzeczy chcą firmować nazwiskiem. Chociaż... to chyba nie jest mój problem."
Od tamtej pory nic się nie zmieniło. Ignorowanie tego faktu przez jednego z czołowych antylustracyjnych "zagończyków" tylko potęguje ogólne wrażenie. W części dotyczącej A. Kwaśniewskiego jest tylko lepiej.
Szef instytucji państwowej, zobowiązanej do przestrzegania prawa ubliżył byłemu prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu i ponownie go zlustrował.
Powiedział: "Pan Kwaśniewski był komunistycznym aparatczykiem, wiecznie młodym przywódca przybudówki partii, przed 1990 r. gwarantującej Sowietom przynależność Polski do ich imperium zewnętrznego. W latach 1983-1989 był rejestrowany przez bezpiekę jako TW "Alek" przez Departamenty II i III MSW. Takie są historyczne fakty. Myślę, że pan Kwaśniewski nie jest w stanie nikogo obrazić".
Cóż, wystarczy przypomnieć - jak podaje strona
www.kwasniewskialeksander.pl ("strona oficjalna polityka o międzynarodowej renomie"...), A. Kwaśniewski studiował w okresie 1973-77, tymczasem we władzach
Socjalistycznego Związku Studentów Polskich zasiadał w okresie... 1977 - 82, do momentu gdy ta "młodzieżowa" przybudówka PZPR została zlikwidowana. Późniejszy prezydent w tym apogeum stanu wojennego był więc dwudziestoośmioletnim działaczem studenckim. Pięc lat po studiów ukończeniu. Daleko mu wprawdzie do Jerzego Jaskierni, szefa Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej jeszcze w wieku trzydziestu czterech lat, ale wyraźnie się starał.
Jeżeli zaś chodzi o okoliczności sprawy lustracyjnej... warto przypomnieć fragmenty sejmowego wystąpienia J. Pałubickiego (ówczesnego koordynatora ds. służb specjalnych) z 14.09.200 w sprawie wyroku Sądu Lustracyjnego "uniewinniającego" A. Kwaśniewskiego:
(...) W przesłanym załączniku do pisma przewodniego do sądu UOP zawarł wnioski, do których nie był upoważniony. Wnioski takie mógł przedstawić sądowi jedynie rzecznik, po przeprowadzeniu procedury wyjaśniającej, ostateczną zaś opinię może wyrażać sąd. Podkreślić należy, że załącznik ten ma charakter jawny. Proszę państwa, rzeczywiście jawny, ponieważ był to załącznik do spisu informującego, jakie materiały są i których sąd może zażądać. Pytając komisję, miałem wrażenie, że chodzi jej o to, że informacja jest niespójna, że w 1979 r. nie istniał Stołeczny Urząd Spraw Wewnętrznych, lecz Komenda Stołeczna MO, a więc data upoważnienia lub - co bardziej prawdopodobne - nazwa instytucji je wydającej jest błędna. Tymczasem okazało się, że komisji w ogóle nie o to chodziło. Komisji chodziło o następujące sformułowania: 23 czerwca 1982 r. Aleksander Kwaśniewski został zarejestrowany przez Wydział XIV Departamentu B pod nr 72204 w kategorii "zaba", czyli zabezpieczenie. 29 czerwca 1983 r. zmieniono kategorię rejestracji na TW pseudonim "Alek". 3 grudnia 1983 r. przeniesiono rejestrację na stan Wydziału VII Departamentu III MSW. 7 września 1989 r. dokonano wyrejestrowania z powodem: rezygnacja. Podstawa rejestracji to zapis w pozycji nr 72204 dziennika rejestracyjnego sieci agenturalnej MSW, załącznik nr 2 oraz uwaga: Nazwa druku jest myląca. W rzeczywistości odnotowywano w nim wszystkie rejestracje, zarówno agentury, jak i figurantów, tj. osób rozpracowywanych, oraz spraw operacyjnych, a także same sprawy. Wskazówką, że pozycja nr 72204 odnosi się do Aleksandra Kwaśniewskiego, są zapisy omówione niżej, w pkt 3.
(...)
Nie ma żadnej wątpliwości co do tej rejestracji. Ona jest parokrotnie w różnych miejscach zapisana. I w tej samej sprawie, w sensie merytorycznym, sąd - później już - odniósł się do tego... Cytuję fragment uzasadnienia orzeczenia według Polskiej Agencji Prasowej: Ze szczególną uwagą sąd analizował materiały nadesłane przez UOP i MSWiA. Analiza ta prowadzi do wniosku, że nie ma podstaw do kwestionowania rzetelności przekazanych materiałów.
Udostępnione na żądanie sądu oryginały dziennika rejestracyjnego i dzienników koordynacyjnych zawierają wpisy autentyczne i nie budzą pod tym względem zastrzeżeń sądu. Z dokumentów tych, zwłaszcza z dziennika rejestracyjnego, wynika, że w 1982 r. dokonano zabezpieczenia wskazanej osoby pod poz. 72204, a w 1983 r. zmieniono kwalifikację, przyjmując, iż jest to tajny współpracownik o pseudonimie "Alek". Porównując treści zawarte w dzienniku rejestracyjnym z tymi treściami, które wynikają z dzienników koordynacyjnych, należy dojść do wniosku - i sąd doszedł do takiej konkluzji - że zarówno to zabezpieczenie, jak i zmiana kwalifikacji na tajnego współpracownika, dotyczy osoby pana Aleksandra Kwaśniewskiego.
Mówienie w tym momencie, że urząd w tym spisie coś sugeruje czy wyciąga wnioski, jest nieporozumieniem opartym prawdopodobnie o niefachowe mniemanie, że tajni współpracownicy byli zarejestrowani w jednym miejscu, w którym były ich pełne dane. To nieprawda. Mechanizm rejestracji opierał się na tym, że w kilku miejscach były poszczególne części informacji dotyczącej osoby. Na przykład gdzie indziej było nazwisko, gdzie indziej była data i czas rejestracji oraz pseudonim, gdzie indziej następowało powiązanie tych dwóch rzeczy ze sobą. I oczywiście zniszczenie jednego z elementów powoduje tu utrudnienie, ale nie uniemożliwia. Dlaczego? Ponieważ w późniejszym czasie prowadzono poszukiwania, na przykład jakiś funkcjonariusz pytał o kogoś, bo miał zlecenie zainteresowania się nim - obojętnie z jakiego punktu widzenia - i zadawał pytanie. Jeżeli to pytanie dotyczyło osoby zarejestrowanej w dzienniku agenturalnym, to trafiało ono do specjalnego miejsca, tzw. dziennika koordynacyjnego, gdzie zapytywano, kto zapytywał, kiedy i o kogo. I funkcjonariusze dopisywali tam, że dotyczy to numeru takiego a takiego, na przykład również pseudonim "Alek" itd. Stąd pośrednio można niejako sięgnąć z powrotem do tego obiegu. Jedno jest pewne - do dzienników koordynacyjnych nie wpisywano osób, które nie były zarejestrowane w dzienniku agenturalnym. Jeśli zadano pytanie o kogoś zarejestrowanego w dzienniku agentury, to znaczy, że on w dzienniku figurował. I to nie jest opinia Urzędu Ochrony Państwa, to są dokumenty Służby Bezpieczeństwa pochodzące z różnych lat, często dotyczące różnych osób - w tak bardzo rozległym czasie, że aż trudno przewidywać czy zakładać, że osoby wypełniające w różnych latach, różnym charakterem pisma rubryki wprowadzały w tamtym okresie fałszerstwo po to, żeby ono dzisiaj do czegoś mogło być użyteczne. To też nie mogło być dla mnie podstawą do stwierdzenia, że UOP postępował niewłaściwie. Wobec tego sąd mógłby stwierdzić, że na przykład Urząd Ochrony Państwa wysyła informację, opatrując ją czymś niestosownym z punktu widzenia sądu. Ale nie zrobił tego. Jeżeli rzecznik nie ma zastrzeżeń, jeżeli sąd nie ma zastrzeżeń wobec procedury lustracyjnej, to w takim razie kto może stwierdzić, że to było nieprawidłowe?
Przy tym Urząd Ochrony Państwa, tak jak i inne instytucje, wykonując działania na rzecz sądu lustracyjnego czy rzecznika interesu publicznego, nie prowadzi działań związanych z głównym celem ustawowej działalności. Tak na przykład Urząd Ochrony Państwa na życzenie Sądu Lustracyjnego nie może prowadzić działalności operacyjnej w sprawach osób lustrowanych. Ma wydać dokumenty dotyczące sprawy czy jakiejś osoby, ale nie może wszcząć przesłuchiwania świadków, wypytywać przy pomocy tajnych współpracowników, jak się w rzeczywistości rzecz miała to jest zastrzeżone dla sądu lustracyjnego. W związku z tym mogę badać, czy służby wypełniają polecenia sądu i rzecznika - tylko w tym zakresie - natomiast nie mogę dopuścić do tego, żeby służby zajmowały się na własną rękę działalnością lustracyjną niewskazaną w ustawie lustracyjnej.
Dzisiejsza wypowiedź J. Pałubickiego dla Dziennik.pl
Dobrze więc, że w tzw. "głównym nurcie" padają pytania o przeszłość fundatorów "oryginalnej III RP". Czekamy na odpowiedzi. Do skutku.
Zacharski reaktywacja - czyli cienie III RP
Czy TY zostałeś już doprowadzony do tragedii przez IPN?!