Foxx Foxx
345
BLOG

Pisząc "bóg" z małej litery nie jego pomniejszasz

Foxx Foxx Polityka Obserwuj notkę 25
(Agnostyk do ateisty) Na S24 pojawiła się dość ciekawa notka studenta Uniwersytetu Wrocławskiego, W. Jarzyńskiego - "Zejdźcie z moralnego piedestału". Wpis z kilku względów interesujący, chociaż operacja wzmiankowana w tytule notki sama w sobie jest dość charakterystyczna. Zwyczajowo piszemy "Bóg", mając na myśli absolut dobra występujący w Piśmie Świętym Starego i Nowego Testamentu ("Jahwe" odnosiłoby się tylko do pierwszej z tych ksiąg), by jakoś różnicować pojęcie Boga od bogów licznie nawiedzających mitologie greckie, rzymskie, etruskie i inne. W tym przypadku zastosowanie małej litery sugeruje podobną operację, jaką np. stosują w internecie kibice nie przepadający za piłkarskim klubem z Wrocławia pisząc "wks śląsk wrocław". Nic więcej.

Do rzeczy. Autor rozpoczyna swój tekst następująco:

Piszę ten tekst z pozycji ateistycznej, jednak myślę, że i dla wielu osób wierzących, postawa kościoła katolickiego w debatach światopoglądowych jest pewnym rozczarowaniem.

 

Słuchając hierarchów w rodzaju arcybiskupa Tadeusza Pieronka czy czytając felietony Tomasza Terlikowskiego, uderza wyższość z jaką traktują oni swoich polemistów. Czasem mam wrażenie, że są oni zdegustowani tym, że ktoś "śmie" podważać ich nieomylność w kwestiach aborcji czy ostatnio - eutanazji. Dla nich rozmowa na te tematy jest autentycznie niesmaczna, jak odpowiadanie na pytanie "czy bije pan żonę?".

 

Świadczy to nie tylko o braku szacunku dla adwersarzy, którzy są przez nich - szczególnie przez Terlikowskiego - wyzywani od morderców czy "ludzi bez właściwości". To ostatnie tyczy się "większości" posłów PO, którzy zdaniem redaktora, zostaną z automatu ekskomunikowani za legalizację eutanazji.


Tak się składa, że do obu stron sporu mój dystans jest podobny - w sensie: jestem przeciwnikiem aborcji na życzenie i eutanazji z przyczyn doczesnych a nie religijnych - nie należę do osób wierzących. Autorowi najwyraźniej umyka cały szereg faktów. Przede wszystkim ten, że od '89 w Polsce to Kościół - rozumiany zarówno jako instytucja, jak i wspólnota wiernych - jest pouczany przez osoby i środowiska nie tylko do niego nie należące, ale często - wrogie. Katolicy są zarzucani postulatami dot. form dialogu z Żydami, lustracji, celibatu oraz wszystkiego, co tylko przyjdzie do głowy.

Dziwnym trafem to "jasnogród" ma tendencje do protekcjonalnego traktowania przeciwników światopogladowych, mędrkując na tematy, które "jasnogrodu" zupełnie nie dotyczą. Podobno mamy demokrację (piszę podobno - wszak żyjemy w państwie, w którym urzędujący minister spraw wewnętrznych, A. Milczanowski, oskarżył premiera, J. Oleksego, o działalność agenturalną na rzecz Rosji i żaden z nich nie stanął przed Trybunałem Stanu oraz - przykład drugi z brzegu - służbowe zaplecze PO, W. Brochwicz i K. Miodowicz, doprowadza - tzw. "sprawa Jaruckiej" - do wycofania sie W. Cimoszewicza z wyborów prezydenckich 2005 - i nic się nie dzieje). Tymczasem czyni się zarzuty instytucji, która - w ramach tego systemu - w, nomen-omen, dobrej wierze próbuje lobbować za stanem prawnym odwołującym się do wyznawanych przez to środowisko najbardziej elementarnych wartości.

Zasadniczy błąd, występujący zresztą u wielu komentatorów, polega na myleniu przyczyny ze skutkiem. Nie jest tak, że Kościół "ma twarz" swojego tradycjonalistycznego nurtu - to tradycjonalistyczny nurt jest jedyną częścią Kościoła (w Polsce) przyciągającą i integrującą wiernych. Cóż w tym dziwnego, skoro - podobnie jak na Zachodzie - ludzie słyszą od "liberalnych" teologów i kapłanów, że wiara jest sprawą intymną, więc nie powinna być przenoszona na życie społeczne. No i bardzo często przestaje być. Proces ten dopełnił się w tzw. Europie Zachodniej - przez całe lata '90 przestrzegali przed nim konserwatywni publicyści, którzy Kościół-wspólnotę uznają za wartość.

Dlatego jako agnostyk otwarcie popieram polityczne działanie w imię wartości (chociaż T. Pieronek wspomniany w tekście W. Jarzyńskiego należy do grupy osób, obok których niespecjalnie chciałbym stanąć). A "liberałom" powiedzieć można jedno - jeżeli macie jakieś własne wartości - walczcie o nie. Jednak oczekiwanie, czy wręcz żądanie, że "druga strona" odda pole walkowerem jest dość dużym nieporozumieniem. "Liberalizm" jest trendy, mainstreamowe media bombardują nim m.in. studentów non-stop. Wydawałoby się więc, że karty już dawno zostały rozdane. Nie są? Cóż, to chyba dobrze, że strona tradycjonalistyczna dochodzi swego w ramach reguł demokracji, zamiast chwycić za buzdygan, jak to drzewiej bywało.

Nigdy jednak nie wiadomo - zatomizowane jednostki mogą mieć wielki wpływ na bieg wydarzeń - gdy trafiły w newralgiczne miejsca. Wyczucie wspólnoty pozostanie jednak im obce, niezrozumiałe i z definicji budzące poczucie zagrożenia.

Na dzisiaj - niepotrzebnie, niech każdy zajmie się sobą. I swoją wspólnotą.


PS

1. Podtrzymuję moje wszystkie różnice z rzymskimi katolikami oraz krytykę niektórych aspektów działalności Kościoła.

2. Proszę mi nie wyjeżdżać z "Psychologią tłumu" G. Le Bona. Wspólnota jest naturalnym stanem funkcjonowania człowieka. Howgh.

Foxx
O mnie Foxx

foxx@autograf.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (25)

Inne tematy w dziale Polityka