Cynglowanie, czyli o "byłych działaczach" i "spiskach"

W. Czuchnowski, z właściwym sobie wdziękiem, "żegna" Misję Specjalną". Chciałbym zwrócić uwagę na dwa dość zabawne elementy tego pożegnania. Pierwszym z nich jest przedstawienie historyka, P. Wieczorkiewicza jako "byłego działacza PZPR". Zgodnie z prawdą oczywiście - przypadek wart odnotowania. Chociaż sam motyw dość dziwny.

 

 

 

 

Po pierwsze - rozumiem, że fakt ten może przeszkadzać antykomunistom, np. skromnej osobie niżej podpisanego. Nie do końca natomiast jest dla mnie jasne, dlaczego przeszkadza Czuchnowskiemu - i to z wielu przyczyn. Na przykład, czy pisząc o jakimś wydarzeniu z udziałem L. Balcerowicza, przedstawia on swojego bohatera jako byłego pracownika Instytutu Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu przy KC PZPR? Czy odnosząc się do wypowiedzi B. Geremka pisze, że wstąpił on do Związku Walki Młodych, a po ukończeniu 18 lat - natychmiast do PZPR, gdzie szybko awansował zostając drugim sekretarzem Podstawowej Organizacji Partyjnej na Uniwersytecie Warszawskim? (P. Wieczorkiewicz również był drugim sekretarzem POP - na Wydziale Historii UW)

 

 

 

 

Nie? No patrz Pan, cóż za zaskoczenie. Najlepsze jednak dopiero przed nami.

 

 

Sztandarowy program propagandowy telewizji PiS znika z ekranów, przynajmniej publicznej TVP. Dla zwolenników polowań z kamerą na żyjących i martwych agentów, tropienia spisków i niszczenia politycznych przeciwników jedynej słusznej partii, czyli tego wszystkiego czym zajmowała się "Misja" nadszedł czas wielkiego smutku.

 

 

 

 

źródło i całość

 

 

 

 

Czytając powyższy fragment wygenerowany akurat przez tą osobę baaardzo trudno zachować powagę. Czas płynie szybko, kurczaki i jabłka coraz droższe, więc często nie pamiętamy wielu medialnych prawdziwków. Z przyjemnością przypomnę jeden z tych lepszych: Wałęsa: Kaczyński chciał mnie internować. W skrócie - niejaki W. Czuchnowski opisuje oskarżenia jakie rzucił L. Wałęsa akurat... po ujawnieniu pierwszych dokumentów dot. tzw. inwigilacji prawicy dokonywanej przez jego podwładnych. Zdaniem byłego prezydenta, w czasie obalania przez tęczową koalicję rządu J. Olszewskiego, głowa państwa miała... zostać porwana przez żołnierzy GROM, używających m.in. karabinów UZI, których w tamtym okresie jednostka ta nie miała w wyposażeniu. Na jakich przesłankach opiera się L. Wałęsa, a za nim W. Czuchnowski? Na jednej - słowach E. Wejnera, czerwonego generała, szefa podlegających MSW Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych w latach 1985-92, który wcześniej, w 1970, pacyfikował demonstracje na Wybrzeżu, dowodząc jednostką zmechanizowaną - w stopniu podpułkownika. Wystarczy zajrzeć w podlinkowany przeze mnie wyżej tekst, by zauważyć, że W. Czuchnowskiemu znacznie bardziej przeszkadza POP na jednym z wydziałów UW w kontekście udziału w programie TVP, niż pacyfikacje manifestantów w kontekście osoby rzucającej oskarżenia o próbę przeprowadzenia zamachu stanu przez... kierownictwo MSW. "Dziennikarz" "G.W." po prostu fakt ten przemilczał. Pod linkiem można równiez znaleźć merytoryczną masakrę, jaką S. Petelicki zaserwował E. Wejnerowi przed kamerami TVN24. To chyba tyle o "byłych działaczach" i, zwłaszcza, "spiskach".

 

 

 

 

O samej "Misji Specjalnej" krótko - uważam, że był to potrzebny program, jednak jego formuła zdecydowanie mocno szkodziła "sprawie". Nie wiem, kto wpadł na pomysł "mrocznej, trzymającej w napięciu tabloizacji" (tak postrzegam ww. formułę), ale - przykro to pisać - formą program ten nie różnił się specjalnie od "Dramatu w trzech aktach". Ludzie to widzą - i poza "przekonanymi" zawsze odrzucą tak intensywnie grającą na emocjach, zaangażowaną produkcję, niezależnie od tego, czy będzie rzetelną prezentacją faktów, czy paszkwilem. Albo mieszanką jednego i drugiego.
Nie zmienia to faktu, że krytyka "M.S." przez osoby w rodzaju W. Czuchnowskiego może budzić tylko uśmiech i wszelkie wyrazy... umiarkowanego współczucia.