W komentarzach do wczorajszego wywiadu T. Lisa z J. Kaczyńskim nie zauważyłem pewnej, wydawałoby się drugoplanowej kwestii. Otóż prowadzący audycję o ambicjach wykraczających poza dziennikarskie w pełnym przekonaniu, że zadaje śmiertelny sztych pytał prezesa PiS o sprawę reformy/likwidacji KRUS-u. Otrzymał odpowiedź, że musi ona być opatrzona mechanizmami zabezpieczającymi właścicieli kilkuhektarowych gospodarstw przed administracyjnymi działaniami wymierzonymi w gospodarujących na setkach hektarów latyfundystów. Odpowiedź ta T. Lisa nie satysfakcjonowała, ale nie bardzo miał pomysł na ciągnięcie tematu. A szkoda.
Jako bloger starający się od czasu do czasu pomagać jakże profesjonalnym kolegom dziennikarzom, zdecydowałem się zrobić to również dzisiaj. Otóż, jak 06.07.2007 donosiły media, elementem projektów ustaw przygotowanych przez Z. Gilowską w ramach pakietu określanego zbiorczo, jako "reforma finansów publicznych" była likwidacja funduszu składkowego KRUS. Przypominka:
Lepper boi się przyznać do likwidacji KRUS
Choć Andrzej Lepper jest w rządzie, wśród rolników nadal chce uchodzić za przywódcę ich protestów. Dlatego gdy rolniczych związkowców oburzyły plany likwidacji funduszu składkowego KRUS, Lepper starał się zrzucić za to winę na premiera i Zytę Gilowską - pisze DZIENNIK.
Przyjęty tydzień temu przez rząd projekt reformy finansów publicznych, przygotowany przez Zytę Gilowską, zakłada zmiany w funkcjonowaniu Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego. KRUS straci osobowość prawną i stanie się jednostką budżetową. Dla samych rolników niczego to nie zmienia. Oznacza jednak rewolucję dla rolniczych związków zawodowych. Powód? Likwidacja funduszu składkowego KRUS. Teraz wypłacane są z niego nie tylko świadczenia z ubezpieczenia wypadkowego, chorobowego i macierzyńskiego.
Pieniądze idą także na Radę Rolników przy KRUS. I to niemałe. A w radzie zasiadają przedstawiciele związków zawodowych, i to oni decydują, na co fundusz przeznacza pieniądze. "Po wejściu do rządu Lepper potraktował to jak kolejną synekurę" - mówi nam jeden z posłów PiS.
Gdy rząd przyjął projekt Zyty Gilowskiej, szef Samoobrony grzmiał wraz z działaczami związkowymi w siedzibie resortu rolnictwa, że nigdy się na to nie zgodzi. Trzy dni później podpisał aneks do umowy koalicyjnej, w której znalazł się zapis o uchwaleniu w Sejmie reformy finansów w brzmieniu takim jak przedłożenie rządowe.
(źródło i całość)
Niestety, jak wiemy - po upadku koalicji PO wspólnie z resztą ówczesnej opozycji zagłosowała przeciwko przekazaniu projektów Z. Gilowskiej do pracy w parlamencie tylko i wyłącznie z powodu, by PiS nie mogło zaliczyć reformy finansów publicznych na swoje konto. Przypomnijmy, co uniemożliwiła na rok przed nadchodzącym kryzysem godpodarczym Platforma Obywatelska:
- likwidację 3 tys. zakładów budżetowych (np. ośrodków szkoleniowych)
- likwidację 1 tys. gospodarstw pomocniczych (np. kasyn wojskowych)
- likwidację 10 tys. samorządowych funduszy celowych- likwidację połowy (10
na 20) centralnych funduszy celowych
- ZUS i KRUS miały stracić osobowość prawną i być przekształcone w jednostki budżetowe
Naprawdę w tej sytuacji dość egzotycznie brzmią połajanki zarówno jej polityków, jak i sojuszników, że przez 14 miesięcy sprawowania władzy, rząd w poprzedniej kadencji "niczego z reformą nie zrobił". Zwłaszcza, że nie posiadając kompetencji do stworzenia własnych projektów, rząd D. Tuska przecież zlecił przed rokiem ówczesnemu wiceministrowi prof. S. Gomułce parafrazowanie koncepcji Z. Gilowskiej - jednak w wyniku "braku politycznego wsparcia ze strony premiera i ministra finansów" - pan profesor zrezygnował. Aktualny rząd akurat zbliża się do 14 miesiąca sprawowania władzy. Gospodarcze sukcesy widać gołym okiem.
Jestem przekonany, że gdyby T. Lis spytał o losy całej reformy finansów publicznych, odpowiedź odnosząca sie również do KRUS by go usatysfakcjonowała.
Na rocznicę gospodarczych sukcesów Platformy Obywatelskiej:
Inne tematy w dziale Polityka