Ile razy można popełniać ten sam błąd? Przykład Marka Jurka ukazuje, że dowolną możliwą do pomyślenia liczbę. W dzisiejszej notce umieszczonej na zbiorczym blogu Chistianitas w Salonie 24, napisał m.in.
Prezydent Kaczyński po raz kolejny oświadczył (w dzisiejszej „Gazecie Wyborczej”), że w traktacie lizbońskim „osiągnęliśmy wszystkie cele”. Tym samym przyznał, że wpisanie do Traktatu szacunku dla życia chrześcijańskiego narodów Europy i dla praw rodziny nigdy do jego zasadniczych celów nie należało. Niestety, Lech Kaczyński należy do tej ogromnej większości polityków, dla których sprawy cywilizacji chrześcijańskiej nie mają realnego znaczenia politycznego.
(źródło i całość)
Jest to opinia interesująca w wielu powodów. Przede wszystkim, prawicowe podejście do wszelkich kwestii związanych z prawodastwem sprowadza się do utrzymania jak największej liczby kompetencji przez organy państw narodowych, kosztem "centrali". Jednym ze strategicznych celów poprzedniej ekipy było maksymalne zabezpieczenie suwerenności Polski w kształtowaniu prawa, również w kwestii wydającej się być jedynym modus operandi funkcjonowania M. Jurka w polityce. Bo to jest kwestia polskiego prawa, wbrew ambicjom polityków w rodzaju Cohn-Bendita, czy Schulza.
Tak się składa, że zabezpieczenie to zostało wynegocjowane w postaci tzw. protokołu brytyjskiego dot. zakresu tzw. Karty Praw Podstawowych. Pisałem o tym w marcu 2008. Kilka cytatów.
Artykuł 1
1. Karta nie rozszerza zdolności Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej ani żadnego sądu lub trybunału Polski lub Zjednoczonego Królestwa do uznania, że przepisy ustawowe, wykonawcze lub administracyjne, praktyki lub działania administracyjne Polski lub Zjednoczonego Królestwa są niezgodne z podstawowymi prawami, wolnościami i zasadami, które są w niej potwierdzone.
2. W szczególności i w celu uniknięcia wszelkich wątpliwości nic, co zawarte jest w tytule IV Karty nie tworzy praw, które mogą być dochodzone na drodze sądowej, mających zastosowanie do Polski lub Zjednoczonego Królestwa, z wyjątkiem przypadków gdy Polska lub Zjednoczone Królestwo przewidziały takie prawa w swoim prawie krajowym.
Artykuł 2
Jeżeli dane postanowienie Karty odnosi się do ustawodawstw i praktyk krajowych, ma ono zastosowanie do Polski lub Zjednoczonego Królestwa wyłącznie w zakresie, w jakim prawa i zasady zawarte w tym postanowieniu są uznane przez ustawodawstwo lub praktyki Polski lub Zjednoczonego Królestwa.".
(źródło)
Przypominam, to są zapisy, o których Stefan Niesiołowski mówił w sposób następujący: Ja bym wolał odejść od protokołu brytyjskiego szybciej, ale trzeba płacić cenę kompromisu i nie zaostrzać sytuacji (...) to nie są tablice, które Mojżesz dostał na górze Synaj (...)
(źródło)
Może by ktoś z PO postawił "kropkę nad i" i otwartym tekstem powiedział, jakież to argumenty przemawiają za przyznaniem absolutnego priorytetu prawu i sądownictwu unijnemu przed krajowym?
Jest oczywiste, że zgodnie z tym zapisem zmieniając polskie prawo (w formie ustawy) jakakolwiek większość parlamentarna - dzisiaj: "tęczowa koalicja" PO-PSL-SLD - może je w oczywisty sposób zmienić w trybie... ustawowym. W takiej sytuacji, czy wątpliwości dot. ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego można traktować wyłącznie jako rodzaj "gry politycznej"? Obawiam się, że wątpię.
Trudno mieć wątpliwości, że jest to kwestia mocno związana z suwerennością Polski. Sama konstrukcja zapisów wyraźnie dowartościowuje nasze państwo i jasno rozdziela jego jurysdykcję od uprawnień instytucji unijnych.
Komentarz S. Niesiołowskiego do tej kwesti nie pozostawia watpliwości co do intencji Platformy, nawet, gdyby Sejm (PO-PSL-lewica) nie przegłosował uchwały afirmującej Kartę Praw Podstawowych w pełnym brzmieniu (czyli z odejściem od protokołu brytyjskiego).
Wracając do M. Jurka - jego sposób myślenia jest aprawicowy, skoro postuluje rozciągnięcie funkcjonowania postulowanego przez siebie przepisu na wszystkie kraje Unii. Jednym słowem prezentuje identyczny sposób myslenia, jak zwalczani przez niego lewicowi eurofederaści. To jedna sprawa.
Druga natomiast żywcem przypomina okoliczności rozstania się jego środowiska z PiS. Wiedział, że nie tylko w Sejmie, ale i w samej partii nie ma większości, zainteresowanej złamaniem ustawowego kompromisu dot. ochrony życia. Komunikował się w tej sprawie z J. Kaczyńskim - w chwili secesji twierdził, że ówczesny premier dławił publiczną debatę na temat zaostrzenia tych przepisów. W kwietniu 2007 czekałem na komentarze do "Białej księgi" Marka Jurka. Niestety, najwyraźniej w kontekście funkcjonalnego znaczenia jego secesji dla bieżącej polityki, ten, z dużą dozą prawdopodobieństwa, przygotowywany z wyprzedzeniem (nadzwyczaj częste wykorzystywanie pisemnej drogi komunikacji między często kontaktującymi się ze sobą osobiście ludźmi) wieniec z dębowych liści stracił sporo na znaczeniu. A szkoda. Wprost.pl przytoczyło następujące fragmenty:
(...) W liście z 14 lutego grupa ówczesnych posłów PiS, m.in. Jurek, Artur Zawisza, Marian Piłka i Dariusz Kłeczek, zwraca się do premiera, jako do szefa PiS, z prośbą o "udzielenie wyraźnego wsparcia pracom na rzecz zmiany konstytucyjnej ochrony życia od poczęcia".
Posłowie napisali w tym liście m.in., że zmiana konstytucji w sprawie ochrony życia od poczęcia byłaby "ważnym elementem budowy IV Rzeczypospolitej, jako państwa dobra wspólnego, odrzucającego obojętność społeczną, zdecydowanego w obronie potrzebujących pomocy, a szczególnie najsłabszych".
W dokumencie zamieszczono odpowiedź premiera z dnia 20.02. 2007 roku na ten list; szef rządu podkreślał, że obecny stan ochrony życia uważa za zadowalający i należy poprzeć zmianę zmierzającą do umocnienia zawartego przed kilkunastu laty kompromisu. J.Kaczyński zaznaczył, że wprowadzenie takiej zmiany wymaga "ostrożnych uzgodnień z opozycją". (...)
Fragment ten jednoznacznie rozstrzyga, kto zwolennikiem debaty w tej kwestii był, a kto nie. Środowisko M. Jurka w swoim głebokim przekonaniu do własnych racji, nie zauważa, że oczywistym efektem przeprowadzenia postulowanych przez nie zmian byłaby pełna mobilizacja zwolenników liberalizacji prawa w tej kwestii, którzy w chwili, gdy sami uzyskaliby potrzebną większość, mogliby wprowadzić aborcję na życzenie. W czym otrzymaliby potężne wsparcie z Brukseli. Jeżeli dodamy do tego przypomniane przeze mnie wyżej sygnały płynące od PO, PSL i lewicy, by zrezygnować z protokołu brytyjskiego i przyjąć Kartę Praw Podstawowych w pełnym brzmieniu... Po raz kolejny się okazuje, że sprawie ochrony życia M. Jurek znowu zaszkodził - za pierwszym razem zrobił to, uroczyście inaugurując erozję ówczesnego własnego obozu politycznego. W polskich realiach, jedynego, który aktualnej ustawy - wg. socjal-liberałów bardzo restrykcyjnej i anachronicznej - jest w stanie bronić.
W takich okolicznościach podnoszenie przez M. Jurka kwestii "realnego znaczenia politycznego" musi dziwić. Jego działania i postulaty w żadnej mierze nie kierują się realizmem, a politycznie są przeciwskuteczne.
Jeżeli zaś chodzi o Traktat Lizboński - jego litera to jedno. Zapowiedzi rządzącej koalicji oraz zachowanie eurofederastów wobec Irlandii i Czech stwarzają jednak nowy kontekst. Trudno mieć złudzenia, że nie działają w dobrej wierze oraz, że będą dążyć do stworzenia Eurosojuza, nie licząć się z zasadami demokratycznymi w poszczególnych krajach (a wręcz z zapisami w ich konstytucjach). Skoro są w stanie wymóc na Irlandii powtórzenie referendum, które zgodnie z prawem międzynarodowym powinno zamknąć sprawę ratyfikacji Traktatu - będą nas konsekwentnie naciskać, by Polska - niezaleznie od własnego ustawodastwa - przyjmowała socjal-liberalne nowinki. Z drugiej strony widać wyraźnie, że pomoc publiczna dla upadających polskich Stoczni jest zakazana. Ale np. dofinansowanie Opla przez państwo niemieckie - przeciwnie. Czy ktoś się spodziewa jakiś kar dla Niemiec?
Taaak, ten rok dostarczył szereg point dla oceny nt. ratyfikacji - lub nie - Traktatu Lizbońskiego.
Jak już sobie popisałem o meritum - napiszę szczerze, że prawdziwy cel tekstu opublikowanego na blogu Christianitas jest identyczny, jak ten opisany przeze mnie w dwóch poniższych notkach:
Ósmy, obcy pasażer Nostradamo
Od Foxxa dla LiSS-a
Wybory do europarlamentu się zbliżają, a wyczekiwane "hasło z Torunia" nie nadchodzi...
Inne tematy w dziale Polityka